Index McComas_Mary_Kay_ _PocaśÂ‚uj_mnie Napęd z bezszczotkowym silnikiem prądu stałego 06.Dixie Browning Kobieca intuicja Joanna Chmielewska Romans wszech czasów He Hogan, James P Realtime Interrupt Jennifer Armintrout LightworldDarkworld 01 Queene of Light Frank Kmietowicz Bogomilcy w Polsce Foster, Alan Dean Icerigger 3 Deluge Drivers Derlikiewicz Ewa Zaburzenia zachowania a śÂ›rodowisko rodzinne dziecka(1) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] Ludzkość wymaga ofiar ludzkość jest z b i o r o w a, Gdy jednostkowy czÅ‚owiek kona, albo chory, Ona idzie silna to jest dziewka i zdrowa Ten, owy, grób przeskoczy odepchnie doktory I dalej rusza to jest realnoÅ›ci prawo: Bogiem bÄ…dz! lub nie przychodz tu z twarzÄ… bladawÄ…, Jak nów katakumbowy bo Ludzkość urosÅ‚a PrzyznajÄ™ na to WiesÅ‚aw że krzepka to pani, Lubo nie mogÄ™ mniemać, że czuÅ‚a i wzniosÅ‚a, Ani zwaÅ‚bym p o s t Ä™ p e m, co wstecz siÄ™ pogani RzeczywistoÅ›ci nawet wrÄ™cz odmawiam zwania Energii, która tylko to wie, że ugania! Jako? Cóż to jest? nagle razem zawoÅ‚ano; Tak rychÅ‚o wiÄ™c do tego doszliÅ›cie już aby 202 O realnoÅ›ci samej poróżnić siÄ™ miano? Jeżeli tak to koniec. Wpierw rozmowa szÅ‚aby, Ale jeżeli nawet w tym siÄ™ już różnicie, %7Å‚e ów nazywa Å›mierciÄ…, co tamtemu życie To za wiele czytajmyż już lepiej Szekspira . Czytajmy! i ucichli Okno ktoÅ› otwiéra, Które byÅ‚ lekko przywiaÅ‚ WiesÅ‚aw ktoÅ› nadchodzi PÅ‚aszczem okryty Ha! ha! straszyć nas przychodzi Zgadnijcie, kto? to mówiÄ…c, milczÄ…ca postura WstrzymywanÄ… jest, aby nie zdjęła kaptura Aksamitnego BÄ…dzcie spokojni, panowie ZawoÅ‚a gość nie zgadnie żaden! powiem ja sam, Kaptur zaÅ›, ile zechcÄ™, zatrzymam na gÅ‚owie I dÅ‚ugo was nie znudzÄ™ idÄ™ nie popasam A sÅ‚owa te powoli mówiÄ…c, siadÅ‚ przy stole, RÄ™kÄ… podparÅ‚szy gÅ‚owÄ™, gdy kaptur, na czole WywiniÄ™ty, obrzucaÅ‚ lica jego cieniem; Aokciem zaÅ› parÅ‚ Szekspira tom ów otworzony. Milczano z pół-uÅ›miechem. Ja jestem zwÄ…tpieniem R z e c z y w i s t o Å› c i mówiÅ‚ ów gość nieproszony Jakoż, gdyby na przykÅ‚ad cieÅ„ królewicowi Ojcowski siÄ™ pokazaÅ‚, i rzekÅ‚, jak w Szekspirze: «Dwór ten caÅ‚y i orszak caÅ‚y równe snowi, I wszystek blask ów, co siÄ™ po zbroicach liże Jak wąż i te chorÄ…gwie, i to, co stanowi CaÅ‚Ä… realność, wszystko to równe jest snowi» I żeby, mówiÄ™, skreÅ›liÅ‚ rzecz każdÄ… prawdziwie, Jak ona jest i żeby widziaÅ‚ wiÄ™c królewic, Jak jest to: najprzód byÅ‚by wariatem u dziewic, Potem u wszech-pochlebców, potem u dworaków, Potem u czaszek pustych potem i u ptaków SmÄ™tarnych, i rzucano-by koÅ›ciami za nim, WoÅ‚ajÄ…c: «I d e o l o g! r e a l n o Å› ć p o p s o w a, B o w a r i a t j e s t» i taka tragedia grobowa GraÅ‚aby siÄ™, a graÅ‚a kosztem arcytanim TaÅ„szym niż ten Szekspira dzisiaj tom Tu z cicha ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™, potem rÄ™kÄ… siÄ™gnÄ…Å‚ do balkonu I urwaÅ‚ kwiat i gÅ‚owÄ™ skÅ‚oniÅ‚ do kielicha, Jak ten, co czystÄ… lubi woÅ„, lub Å›ni i wzdycha. 203 Tu rzekÅ‚ Chryzogon: Lampa gaÅ›nie nam, panowie! ZwiatÅ‚a! wraz Å›wiecznik, który, na brÄ…zowej gÅ‚owie Sfinksa oparty, gorzaÅ‚, zniknÄ…Å‚ zadzwoniono: I po przestanku równie cichym jak niedÅ‚ugim SÅ‚uga wbiegÅ‚ ze Å›wiecznikiem takim samym drugim, GÅ‚owÄ™ majÄ…cym sfinksa gÅ‚owÄ™ pozÅ‚oconÄ…. PisaÅ‚em 1847 r. 204 II. PISARSTWO Ktokolwiek pisze rzeczy, jak one siÄ™ dziejÄ…, Ten stawa siÄ™ c y n i k i e m kto, jak siÄ™ dziać mogÄ…, Ten bywa w i z j o na r z e m; radzi siÄ™ zeÅ„ Å›miejÄ…, I bardzo sÅ‚usznie trzeciÄ… zaÅ› kto idzie drogÄ…, Czyli kto pisze, jak siÄ™ rzeczy dziać powinny, Ten bywa nawet z d r a j c Ä… to niemniej jest sÅ‚usznie, Bowiem zdradza naÅ‚ogi. Pierwszy wiÄ™c jest gminny I pÅ‚aski drugi marzy tylko wielkodusznie; Trzeci zaÅ› obraÅ‚ drogÄ™, dopóki żyw, brudnÄ…: Styl jego nieprzystÄ™pny i intryga nudnÄ…. Tak wiÄ™c nie piszmy w onych trzech zboczeniach głównych, T o j e s t: n i e p i s z m y w c a l e lecz, znajÄ…c usterki, Przejdzmy z manowców sztuki do Å›cieżek jej równych Z laskÄ… krytyki w rÄ™ku, jak dawne pasterki Te zwÅ‚aszcza, które wieków temu parÄ™ lano, W powykrzywiane formy, bladÄ… porcelanÄ…. Lub, co jest tym bezpieczniej dla bÅ‚Ä™dnych stóp czÅ‚eka, Oprawmy je w żelaza niczym niezachwiane, Tam i owdzie puszczajÄ…c, gdy stanęła rzeka, Szyby swoje ku sÅ‚oÅ„cu podawszy, pisane A każda kresa na nich, jak Å›lad dyjamentu, W geometryczne jasno zÅ‚oży siÄ™ figury, Od równolegÅ‚ych linii do elips zakrÄ™tu, %7Å‚adnej nie cierpiÄ…c chyby ducha i natury! Jakkolwiek po wielokroć wÅ›ród takiej zabawki Niejeden krytyk runÄ…Å‚ lecz runÄ…Å‚ z uwagÄ…, %7Å‚e czÅ‚ek jest tylko marnym igrzyskiem Å›lizgawki Szaty że pÄ™knąć mogÄ… prawda że jest nagÄ…! Co wiÄ™c bynajmniej z toru myÅ›leÅ„ca nie zbija, Ty mówisz, że on upadÅ‚ on, że siÄ™ omija Albo poglÄ…da w niebo, z Arystotelesem Natchnąć siÄ™ i tym razniej poskoczyć obcesem. Nie ma bo jak krytyki rzemiosÅ‚o sprężyste, Na czytelników k r ó t k i e j oparte p a m i Ä™ c i, Tudzież na s m a k u dwie to bazy wiekuiste Jak granit! Chcesz krytykiem być? wystarcza chÄ™ci. Wczoraj jeÅ›li sarkaÅ‚eÅ› na s t y l u z a w i Å‚ o Å› ć, GÅ‚oÅ›-że dziÅ›, że niejasno tÅ‚umaczy siÄ™ miÅ‚ość; %7Å‚e cienie sÄ… potrzebne, jak pomocna pora, By poufnego tobie zakryć autora; Chmur kilka tam i owdzie wcale nie zawadzi, Skoro chmura jak sÅ‚oÅ„ce do celu prowadzi, 205 Jutro znów jasność stylu zalecisz innemu, SzkÅ‚em palÄ…cym sprowadzisz mu Å›wiatÅ‚o na lice: Czytelnicy przepomnÄ…, nim spytajÄ…: C z e m u?" I pióra twego wielbić bÄ™dÄ… bÅ‚yskawice. Onegdaj jeÅ›li cynizm gromiÅ‚eÅ› w kim innym, Możesz pojutrze książki oddzielić od czÅ‚eka; Wskazać, iż tchnienie Boże nie samym niewinnym, Lecz, komu chce, siÄ™ dawa i zasÅ‚ug nie czeka; Lilia że w bÅ‚otach miÄ™kkie zapuszcza korzenie; Wenus z szumowin morskich bierze narodzenie; %7Å‚e bÅ‚Ä™dem jest pożądać od sztukmistrza czynów, Nie zaÅ› dzieÅ‚ sztuki jego palm, nie zaÅ› wawrzynów. Sposobem tym gdy pamięć czytelników pÅ‚ocha Uczynisz, co chcesz, z sÄ…dem takiego motÅ‚ocha, [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||