Index Montgomery L. M. Emilka 03 Emilka na falach Ĺźycia Bain, Darrell & Berry, Jeanine Gates 03 World of the Sex Gates Chris Ewan Charlie Howard 03 Dobrego zlodzieja przewodnik po Las Vegas Andre Norton and Mercedes Lackey Halfblood Chronicles 03 Elvenborn Janrae Frank Lycan Blood 03 If Truth Dies [pdf] 0911. Radley Tessa RĂłd SaxonĂłw 03 Pod dobrÄ opiekÄ King.William. .Przygody.Gotreka.i.Felixa.03. .ZabĂłjca demonĂłw KoĹciuszko_Robert_ _Wojownik_Trzech_ĹwiatĂłw_03_ _Tata Colfer Eoin Artemis Fowl 03 Kod wiecznosci Alastair J Archibald Grimm Dragonblaster 03 Questor (v5.0) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] reszta ułoży się sama. - Amen - powiedziałem radośnie. Rita łypnęła na mnie, ale wielebny nawet okiem nie mrugnął. - Dobrze więc. - Wstał i podał mi rękę. - Czyli widzimy się dwudziestego czwartego czerwca. - Też wstałem i uścisnąłem jego dłoń. - Ale liczę, że zobaczymy się wcześniej - dodał. - Co niedziela o dziesiątej odprawiamy wspaniałe, nowoczesne nabożeństwo. - Mrugnął do mnie i ścisnął moją dłoń trochę mocniej, tak po męsku. - Zdążysz wrócić na mecz. - To doskonale. - Uśmiechnąłem się i pomyślałem sobie, że to miłe, kiedy biznes uwzględnia potrzeby klientów. Puścił moją dłoń i bez skrępowania porwał Ritę w objęcia. - Rita, tak się cieszę, że jesteś szczęśliwa. - Dziękuję - wyszlochała mu w ramię. Chwilę jeszcze opierała się o niego i siąkała nosem, aż w końcu stanęła prosto, potarła nos i spojrzała na mnie. - Dziękuję, Dexter - powiedziała. Za co, nie wiem, ale zawsze to przyjemne, jak o człowieku pamiętają. 29 Pierwszy raz od dłuższego czasu autentycznie spieszyło mi się, by wrócić do mojego boksu. Nie dlatego, że stęskniłem się za rozbryzgami krwi, lecz z powodu tego, co wpadło mi do głowy w gabinecie wielebnego Gillesa. Opętanie. Brzmiało to intrygująco. Tak naprawdę nigdy nie czułem się opętany, chyba że przez Ritę. Ale przynajmniej było to wyjaśnienie, które miało dość długą historię, i rwałem się do tego, żeby ją poznać. Najpierw sprawdziłem automatyczną sekretarkę i e - mail: żadnych wiadomości, nie licząc rutynowej wewnętrznej notatki o sprzątaniu w barku; żadnych pokornych przeprosin Deb. Po kilku ostrożnie prowadzonych rozmowach telefonicznych dowiedziałem się, że szukała Kurta Wagnera. Ulżyło mi, bo to znaczyło, że nie śledziła mnie. Teraz, kiedy problem został rozwiązany, a moje sumienie oczyściło się, skupiłem uwagę na opętaniu. I znów na pierwszy plan wysunął się stary dobry król Salomon. Ponoć skumał się z liczną grupą demonów, z których większość nosiła nieprawdopodobnie brzmiące imiona, każde z kilkoma z . Dyrygował nimi jak siłą najemną i nie dość, że usługiwały mu we wszystkim, to jeszcze zbudowały jego wielką świątynię, co trochę mnie zszokowało, bo zawsze słyszałem, że świątynia to dobra rzecz, a poza tym przecież musiały obowiązywać jakieś przepisy regulujące pracę demonów. To znaczy, skoro my tak się oburzamy, że nielegalni imigranci zbierają pomarańcze, czemu wszyscy ci bogobojni patriarchowie nie mieliby wydać jakichś rozporządzeń przeciwko demonom? Ale miałem to przed sobą czarno na białym. Król Salomon zadawał się z nimi jakby nigdy nic i robił za ich szefa. Rzecz jasna, nie lubiły, żeby im rozkazywać, ale dla niego uczyniły wyjątek. A to nasunęło mi interesującą myśl, że może potrafił je kontrolować ktoś inny, ktoś, kto teraz próbował podporządkować sobie Mrocznego Pasażera, a ten uciekł, by uniknąć przymusowej służby. Zastanowiłem się nad tym. Największy kłopot polegał na tym, że ta teoria nie wyjaśniała porażającego poczucia śmiertelnego zagrożenia, które ogarniało mnie od samego początku, nawet wtedy, zanim Pasażer mnie opuścił. Rozumiem, że nikt nie chce pracować wbrew własnej woli, ale to nie miało nic wspólnego z panicznym lękiem, jaki budziła we mnie ta myśl. Czy to znaczyło, że Pasażer nie był demonem? %7łe moje odczucia są objawem psychozy? Czystą fantazją o zdążającej moimi śladami żądzy mordu, o nadciągającej zgrozie? A z drugiej strony, w dziejach świata nie istniała kultura, która nie wierzyłaby, że w idei opętania coś jest na rzeczy. Tyle że nie bardzo mogłem to powiązać z moim problemem. Czułem, że jestem na tropie, ale nie zrodziła się z tego żadna genialna myśl. Nagle zrobiło się wpół do szóstej i z większym niż zwykle zapałem ewakuowałem się z pracy i pojechałem do niezbyt pewnego azylu, jakim był dom. Następnego popołudnia siedziałem w moim boksie i pisałem raport na temat bardzo nudnego wielokrotnego zabójstwa. Nawet w Miami zdarzają się zwyczajne morderstwa i to było jedno z nich - czy raczej, gwoli ścisłości, trzy i pół, bo mieliśmy trzy ciała w kostnicy i jeszcze jedno na intensywnej terapii w szpitalu imienia Jacksona. Prosta sprawa - ktoś powystrzelał ofiary z przejeżdżającego samochodu, jak to się zdarza w nielicznych w mieście dzielnicach z tanimi nieruchomościami. Nie miałem co tracić na to czasu, bo pojawiło się wielu świadków i wszyscy zgodnie twierdzili, że zabił ktoś o nazwisku Skurwysyn . Mimo to trzeba dopełnić formalności, więc poświęciłem pół dnia, by sprawdzić, czy ktoś nie wyskoczył z bramy i nie pociachał ofiar sekatorem w tym samym czasie, kiedy dostały z przejeżdżającego samochodu. Zastanawiałem się, jak by tu ciekawie wyrazić to, że układ rozbryzgów potwierdza, iż strzały padły z ruchomego zródła, ale z nudy oczy mi zezowały i kiedy patrzyłem tępo w ekran, uszy wypełniło narastające dzwonienie, które przeszło w brzęk gongów i znów rozległa się nocna muzyka, a czysta biel strony edytora tekstu nagle spłynęła ohydną krwią, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||