Index Christy Poff [Internet Bonds 09] Terms of Surrender [WCP] (pdf) Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 04 Sarah's Seduction Christopher Moore The Lust Lizard of Melancholy Cove (v5.0) (pdf) Agata Christie BoĹźe Narodzenie Herkulesa Poirot Christie, Agata Hercule Poirot 21 Morphium The Bewitching Tale of Stormy Gale Christine Bell Christenberry Jude WybraĹcy losu Zapach luksusu Agata Christie Entliczek pentliczek Schaller Christian Pius IX(1) Christina Dodd WybraĹcy CiemnoĹci 4 W PĹomieniach |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] podobnie jak niektóre zwierzęta). Rodney zazwyczaj nosił okulary, a wtedy nie zauważało się tego smutku. Lecz to, że tam, na peronie wyglądał na zmęczonego człowieka, nie ulegało wątpliwości. Nic dziwnego, przecież tak ciężko pracuje. Nigdy nie korzysta z urlopu. (Zmienię to wszystko po powrocie, pomyślała. Będzie musiał od czasu do czasu oddać się lenistwu. Już dawno powinnam się tym zająć). Tak, kiedy stał w pełnym słońcu, wyglądał jak ktoś stary, a przynajmniej starszy, niż wskazywałyby na to jego lata. Przypomniała sobie, jak patrzyła na niego z okna wagonu, a on zwrócił wzrok ku niej. Padły jak zwykle idiotyczne ostatnie słowa pożegnania. Nie zdaje mi się, byś w ogóle musiała przechodzić przez do w Calais. Jestem przekonana, że Simplon Orient Ekspres będzie już podstawiony. Wagon do Brindisi, pamiętaj. Mam nadzieję, że Morze Zródziemne będzie spokojne. %7łałuję, że nie mogę zatrzymać się kilka dni w Kairze. Dlaczego nie możesz? Kochanie, muszę pędzić do Barbary. A samoloty latają tylko raz w tygodniu. Ach prawda, zapomniałem. Rozległ się dzwięk kolejowego gwizdka. Rodney uśmiechnął się do niej. Uważaj na siebie, Joan. %7łegnaj. I nie tęsknij za mną za bardzo. Pociąg szarpnął. Joan cofnęła głowę do środka, a Rodney pomachał i odwrócił się na pięcie. Odruchowo raz jeszcze wychyliła się z okna pociągu, ale jego już nie było w miejscu, gdzie przed chwilą ją żegnał. Rodney, sadząc długimi krokami, opuszczał peron. Zadrżała. Skąd ten jego tak nagle młody wygląd? Ta głowa odrzucona do tyłu, te wyprostowane ramiona. Szok, jednym słowem& Miała wrażenie, że patrzy za spiesznie maszerującym, młodym, beztroskim mężczyzną. To przypomniało jej ów dzień, w którym po raz pierwszy spotkała Rodneya Scudamore a. Ledwo została mu przedstawiona, a już wyszli na kort. Czy mogę grać przy siatce? zapytał. Kiedy zmierzał na swoje miejsce, pomyślała: Co za atrakcyjna sylwetka& a ten krok, taki stanowczy, ta dumnie osadzona głowa, ta szyja& Nieoczekiwanie dla samej siebie zdenerwowała się i zrobiła dwa pod rząd podwójne błędy serwisowe. A wtedy Rodney spojrzał w jej stronę, i uśmiechnął się zachęcająco tym swoim miłym, przyjaznym uśmiechem. Pomyślała, że jest wyjątkowo przystojnym i pociągającym mężczyzną& i& i już była zakochana w nim po uszy. Wychylając się przez okno wagonu i obserwując znikającego w tłumie Rodneya, przypomniała sobie tamten letni dzień sprzed wielu lat. To było tak, jakby znowu był energicznym, pełnym wiary w siebie młodzieńcem, jakby nie dzwigał na swoich barkach tych wszystkich wspólnie przeżytych lat. Tych wszystkich wspólnie przeżytych lat& Nagle tu, pod gorącym, pustynnym słońcem, Joan zadygotała niby z zimna. Nie, nie, nie chcę dłużej o tym myśleć& Rodney maszerujący peronem, z odrzuconą do tyłu głową, z młodzieńczo wyprostowanymi plecami; mężczyzna, który uwolnił się od nieznośnego ciężaru& Doprawdy, co też się ze mną dzieje? Wyobrażam sobie nie wiadomo co, wymyślam jakieś niestworzone rzeczy. Moje oczy spłatały mi figla, i to wszystko. Dlaczego nie zaczekał na odjazd pociągu? 24 No dobrze, a dlaczego miałby czekać? Zpieszył się, ponieważ miał do załatwienia coś ważnego. Niektórzy ludzie nie lubią patrzeć na odjeżdżające pociągi, pociągi unoszące w dal kogoś, kogo kochają. Mój Boże, to niemożliwe, żeby aż tak pamiętać, jak wyglądały plecy Rodneya! Prawdopodobnie mi się tylko zdawało& Dość. To niczego nie poprawi. Jeśli człowiekowi coś się zdaje, to być może wcale nie jest taki daleki od prawdy. Nie, nie. To fałszywy wniosek. To, co powtarzam sobie w duchu (bo czyż nie?), że Rodney był rad z mojego odjazdu, to po prostu nie może być prawdą! ROZDZIAA CZWARTY Wróciła do zajazdu potwornie zgrzana; podświadomie przyśpieszała kroku, jak gdyby prędki marsz mógł odpędzić nieprzyjemne myśli. Hindus popatrzył na nią zdziwiony. Memsahib iść bardzo prędko. Dlaczego się śpieszyć? Memsahib mieć dużo czasu. Och Boże, pomyślała Joan, oczywiście, czego jak czego, lecz czasu mi nie brakuje! Działało jej na nerwy wszystko. Hindus i zajazd, i kury, i puste puszki, i drut kolczasty. Udała się do swojego pokoju i sięgnęła po Dom władzy. Tu, w środku, jest przynajmniej chłodno i ciemno. Otworzyła książkę i zaczęła czytać. Do lunchu przeczytała połowę powieści. Na lunch był omlet z fasolą w sosie pomidorowym (z puszki), do tego podano łososia i ryż na gorąco oraz morele (z puszki). Nie zjadła dużo. Po lunchu poszła do pokoju i położyła się. Jeśli dostałam lekkiego porażenia słonecznego, od zbyt prędkiego marszu w upale, sen dobrze mi zrobi, pomyślała. Zamknęła oczy, lecz sen nie przychodził. Czuła, że ma natłok myśli. Wstała, zażyła trzy aspiryny i znów się położyła. Kiedy tylko zamykała oczy, pojawiał się przed nią obraz oddalającego się peronem Rodneya. To było nie do zniesienia! Rozsunęła zasłony, aby wpuścić do pokoju trochę światła i ponownie wzięła do ręki Dom władzy. Kilka stron przed końcem zasnęła. Przyśnił jej się kort tenisowy. Miała być rozstawiona z Rodneyem. Były jakieś kłopoty ze znalezieniem piłek, lecz ostatecznie gra się rozpoczęła. Kiedy podrzuciła piłkę, by zaserwować, okazało się, że gra przeciw Rodneyowi i pannie Randolph. Zrobiła podwójny błąd serwisowy. Właściwie wciąż robiła podwójne błędy. Ale wierzyła, że Rodney jej pomoże, lecz Rodneya już nie było na korcie. Nikogo nie było i zaczęło zmierzchać. Została sama. Całkiem sama. Zbudziła się przerażona.. Jestem zupełnie sama powiedziała na głos. Sen zmieszał jej się z rzeczywistością. Jestem zupełnie sama powtórzyła. Hindus wetknął głowę w drzwi. Memsahib woła? Tak odparła. Poproszę o podwieczorek. Memsahib prosić o podwieczorek? Dopiero trzecia godzina. Nie szkodzi. Proszę o podwieczorek. Usłyszała, jak Hindus, oddalając się od jej pokoju, woła do kogoś. Wstała z łóżka i podeszła do popstrzonego przez muchy lustra. Miło było popatrzeć na własną, normalną, przyjemnie wyglądającą twarz. Pomyślała, że zachowuje się bardzo dziwnie. Zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie zachorowała, czy to nie jest udar słoneczny& Przy podwieczorku czuła się już całkiem normalnie. W gruncie rzeczy wszystko razem było bardzo zabawne. Joan doszła do wniosku, że po prostu trudno jej było 25 zapanować nad sobą, że to tylko nerwy! Choć najpewniej to wcale nie były nerwy, tylko lekki udar słoneczny. Jedno jest pewne, pomyślała, nie powinnam wychodzić z zajazdu, dopóki słońce nie przejdzie na zachodnią stronę nieba. Zjadła kilka herbatników i wypiła dwie filiżanki herbaty. Następnie skończyła Dom władzy. W momencie, kiedy zamykała książkę, ogarnął ją skrajny niepokój. A więc nie mam już nic do czytania. Nie mam też ani jednej czystej kartki papieru listowego. Nie mam także nic do szycia. W ogóle nic do roboty, poza czekaniem na jakiś wyimaginowany pociąg, który może tu nie dotrzeć przez ładnych kilka dni. Kiedy pojawił się Hindus, aby sprzątnąć po podwieczorku, zapytała: Co ty tutaj robisz? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||