Index
James Lee Burke Robicheaux 12 Jolie_Blon's_Bounce
Anna Lee As Time Goes By [MLR] (pdf)
C Howard Robert Conan i Bogowie Bal Sagoth
141. Gina Wilkins Randka z sąsiadem
Tobias Buckell Crystal Rain
Wakacje na Hawajach Jayne Ann Krentz
Immortal Ops 3 Radar of Deception
Co sić™ wydarzyśÂ‚o w Springtown Scott DeLoras
Ransom S.C BśÂ‚ć™kitna miśÂ‚ośÂ›ć‡ 02 BśÂ‚ć™kitna magia
Jane Porter Wyprawa do Brazylii
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    70
    LEE WILKINSON
    - Więc za co ci płacą?
    Cathy poczuła do niego głęboką niechęć i pragnęła, żeby taniec skończył się jak najszybciej.
    - Pracuję w biurze - powiedziała najuprzejmiej jak była w stanie.
    - I co robisz, uszczęśliwiasz szefa?
    - SiedzÄ™ przed komputerem.
    - Taka piękna kobieta! Co za marnotrawstwo. Lekko przeciągał słowa. Uświadomiła sobie, że
    wypił już nieco za dużo.
    W sali robiło się duszno. Ktoś uchylił jedne z drzwi prowadzących na oszkloną werandę. Cathy z
    przyjemnością powitała powiew chłodnego powietrza, ale jej partner natychmiast wykrzyknął:
    - Do diabła, chcą nas tu wymrozić! Mniejsza o to, mała. Trzymaj się mnie, to cię rozgrzeję.
    Przesunął dłoń na jej pośladek. Cathy pamiętała, że jest gościem, toteż powstrzymała odruch, by dać
    mu w twarz i wycedziła przez zaciśnięte zęby:
    - Proszę, czy mógłby pan zabrać rękę?
    On jednak jeszcze mocniej wcisnął dłoń w jej ciało.
    - Dlaczego jesteÅ› taka sztywna?
    - Panie Cunningham, czy mógłby pan zrobić to,
    0 co proszÄ™?
    - Daj spokój, są święta.
    Nie chciała wywoływać sceny, ale zatrzymała się
    i powiedziała niskim, rozzłoszczonym głosem:
    - Po raz ostatni powtarzam: proszę mnie puścić.
    - Chyba nie mówisz poważnie - zaśmiał się.
    - Mówię bardzo poważnie.
    BAL W GÓRACH SZKOCJI
    71
    - Rozluznij się, mała.
    Widząc, że słowa nie działają, wyrwała się i przecisnęła między tancerzami na oświetloną lampionami
    werandę. Tu również słychać było muzykę, ale dokoła panował półmrok. Miała nadzieję, że nikt jej
    nie zauważy.
    Weranda była pusta. Na obu jej końcach jarzyły się grzejniki. Cathy odetchnęła z ulgą i przez szyby
    wpatrzyła się w pokryte śniegiem góry. Z nieba wciąż sypały się białe płatki, gromadząc się w
    zagłębieniach okien i przygniatając do ziemi gałęzie sosen. Patrząc na ten piękny krajobraz, Cathy na
    chwilę zapomniała o niesmacznym incydencie, który kazał jej tu przyjść.
    ,Naraz poczuła czyjąś rękę w talii i ten sam znienawidzony głos powiedział jej do ucha:
    - Zgrywasz trudną do zdobycia, co? Daj spokój, mała, to na mnie nie działa. Rozluznij się.
    - Puść mnie!
    Odsunęła się i spróbowała odejść, ale on przytrzymał ją mocno.
    - Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem w życiu. Masz być dla mnie miła - wymruczał i zaczął
    ją całować. Usta miał gorące, mokre i gumowate. W jego oddechu czuć było whisky, ręce wędrowały
    po całym jej ciele.
    - Puść ją, do diabła! - powiedział ktoś cichym, ostrym tonem i jakaś dłoń odciągnęła od niej nie-
    chcianego adoratora.
    Cathy zadrżała, otarła usta wierzchem dłoni i spojrzała prosto w rozłoszczoną twarz Rossa
    Dalgowana.
    72
    LEE WILKINSON
    Zważywszy na to, że był prawie całkiem pijany, Nigeł Cunningham szybko doszedł do siebie.
    - Jak ci siÄ™ wydajÄ™, z kim rozmawiasz?! - wykrzyknÄ…Å‚ z oburzeniem.
    - Z tobą - odparował Ross tym samym tonem. - A teraz wynoś się stąd, zanim skręcę ci kark.
    Cunningham zachwiał się i agresywnie postąpił o krok do przodu.
    - Spróbuj tylko.
    Alkohol dodawał mu odwagi. Wycelował pięść w szczękę Rossa. Był równie wysoki, jak jego
    przeciwnik, ale znacznie cięższy i gdyby trafił, mógłby wyrządzić mu krzywdę. Ross jednak uchylił
    się zręcznie i pięść przeleciała obok jego ucha. Cunningham, niesiony impetem ciosu, rozpłaszczył się
    jak żaba, na drewnianej podłodze werandy.
    Dysząc ciężko, podniósł się z wysiłkiem i znów rzucił na przeciwnika, ale Ross bez wysiłku ode-
    pchnął go i przycisnął do ściany. Nieco otrzezwiony, choć nie na tyle jeszcze, by przyznać się do
    porażki, Cunningham parsknął:
    - Nie rozumiem, po co to całe zamieszanie. Chciałem ją tylko pocałować. Wszędzie tu przecież wisi
    jemioła.
    - To nie był tylko zwykły, świąteczny pocałunek pod jemiołą - odparł Ross lodowatym tonem.
    - No i co z tego? To ładna dziewczyna, każdy by próbował szczęścia.
    - To znaczy, że po prostu próbowałeś szczęścia?
    - A jeśli tak, to co z tego? Skoro dama nie miała
    BAL W GÓRACH SZKOCJI
    73
    nic przeciwko temu, to po co się wtrącasz? Chyba że ty też miałeś ochotę spróbować, a teraz jesteś po
    prostu zazdrosny?
    - Może ta dama zapomniała ci powiedzieć, że jest tu zatrudniona? - wycedził Ross.
    Cathy próbowała wysunąć się z werandy, ale zatrzymał ją jego ponury rozkaz:
    - Zostań tam, gdzie jesteś! Chcę z tobą porozmawiać.
    Zastąpił jej drogę do drzwi. Musiała go posłuchać.
    - No i co z tego, że ona tu pracuje - ciskał się Cunningham. - Powiedziała mi, że pracuje w biurze, więc
    teraz nie jest w pracy.
    - To nie ma znaczenia. Pracownikom Beinn Mpr nie wolno zabawiać się z gośćmi ani w godzinach
    pracy, ani po, więc zostaw ją w spokoju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.