Index Smith Lisa Jane Pamietniki Wampirow 02 Walka Jane Lindskold Firekeeper Saga 1 Through Wolf's Eyes JANE ELLEN HARRISON ANCIENT ART AND RITUAL Jane Jensen Gabriel Knight 1 Sins of the Fathers Alfred Szklarski Tajemnicza Wyprawa Tomka MC7805 Janko Anna Dziewczyna z zapaśÂ‚kami Bernard F. Dick Forever Mame, The Life of Rosalind Russell (2006) 377. Marinelli Carol Ojciec dla Emily Sutton June Ksi晜źycowe wzgórze |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] lazÅ‚ podobnego. Clive zachowywaÅ‚ siÄ™ jak zwyczajny mÅ‚ody chÅ‚o pak, a nie jak rozpuszczone hrabiowskie dziecko. JANE PORTER 98 Nigdy nie chciaÅ‚ pracować w bankowoÅ›ci, jak na kazywaÅ‚a rodzinna tradycja. MawiaÅ‚, że to zajÄ™cie dla nudziarzy. W koÅ„cu jednak podjÄ…Å‚ pracÄ™ w Bank of England i z poczÄ…tku nawet dobrze mu szÅ‚o. Niestety, nie cierpiaÅ‚ rutyny, irytowaÅ‚y go regularne godziny pracy, brakowaÅ‚o ryzyka. ChciaÅ‚ być panem swojego losu, a przynajmniej pracować na wÅ‚asny rachunek. Fatalnie zainwestowaÅ‚ pieniÄ…dze i w konsekwencji wszystko straciÅ‚. Nie tylko to, co sam posiadaÅ‚, lecz także Melrose Court, oszczÄ™dnoÅ›ci matki, polisÄ™ ubezpieczeniowÄ… ojca... Clive mógÅ‚ siÄ™ pogodzić z tym, że oboje z Sophie bÄ™dÄ… klepali biedÄ™, ale nie byÅ‚ w stanie powiedzieć matce, że straciÅ‚ jej majÄ…tek. Dlatego zawarÅ‚ umowÄ™ z Valdezem. Clive, jako potomek wspaniaÅ‚ego rodu o nieposzlakowanej opi nii, prowadziÅ‚ wszystkie konta instytucji rzÄ…dowych. WiedziaÅ‚, kiedy przekazywano pieniÄ…dze na specjal ne konta w Ameryce AaciÅ„skiej, wiedziaÅ‚ też, kiedy, gdzie i kto bÄ™dzie podejmowaÅ‚ pieniÄ…dze z tych kont. Za trzy miliony funtów Clive sprzedaÅ‚ Valdezowi informacje o czasie i miejscu, w którym tajni agenci mieli pobrać pieniÄ…dze. Clive dostaÅ‚ milion funtów za każdego z trzech agentów wywiadu MI6. Jednym z nich byÅ‚ Lon. ROZDZIAA ÓSMY Sophie obudziÅ‚a siÄ™ o Å›wicie. - PrzespaÅ‚am caÅ‚Ä… noc - stwierdziÅ‚a trochÄ™ zdzi wiona. - I dobrze - mruknÄ…Å‚ Lon. - Za to ty jesteÅ› wykoÅ„czony. - Nic mi nie bÄ™dzie. - WzruszyÅ‚ ramionami. Sophie przypomniaÅ‚a sobie, że nigdy siÄ™ nie skarżyÅ‚. Jej byÅ‚o ciężko w Elmshurst, ale jemu w Langley byÅ‚o, jeszcze gorzej. Koledzy wiedzieli, że jest nieÅ›lubnym dzieckiem, a pan McKenna to ojczym, nie prawdziwy tata. Dokuczali Lonowi, lecz on nigdy nikomu siÄ™ nie poskarżyÅ‚. UciekaÅ‚ w sport albo w muzykÄ™. Nikt nie graÅ‚ na perkusji tak jak on. MógÅ‚by zostać zawodowcem, gdyby tylko chciaÅ‚. Nie chciaÅ‚. SkoÅ„ czyÅ‚ studia, a potem wstÄ…piÅ‚ do lotnictwa. - Grywasz jeszcze czasami na perkusji? - spyta Å‚a. - Nigdy nie zapomnÄ™, jak graÅ‚eÅ› dla mnie, kiedy odwiedziÅ‚am Langley. - Czasami. - Lon nie byÅ‚ specjalnie rozmowny. - GraÅ‚eÅ› na wszystkim, co ci wpadÅ‚o w rÄ™ce -wspominaÅ‚a Sophie. Clive strasznie siÄ™ o to wÅ›ciekaÅ‚. Sophie zsunęła siÄ™ z hamaka, przykucnęła obok JANE PORTER 100 Lona i podwinęła rÄ™kaw koszuli na jego postrzelonej rÄ™ce. Gaza byÅ‚a biaÅ‚a, rana nie krwawiÅ‚a. - W porzÄ…dku - oznajmiÅ‚a zadowolona. - Teraz ja przejmÄ™ wartÄ™, a ty pójdziesz spać. - Mam ci zaufać po tym, co zrobiÅ‚aÅ›? - Tym razem nie zrobiÄ™ żadnego gÅ‚upstwa - obie caÅ‚a. - ZresztÄ…, co mogÅ‚aby zrobić. Nie wiedziaÅ‚aby nawet, dokÄ…d pójść. - Skoro tak... - Lon siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚ i uÅ‚ożyÅ‚ na hamaku. - A może byÅ› siÄ™ do mnie przytuliÅ‚a? - Ty chyba oszalaÅ‚eÅ›! - obruszyÅ‚a siÄ™. - Mój ty tchórzliwy strusiu... - Alonso siÄ™ roze Å›miaÅ‚. - To już na mnie nie dziaÅ‚a. UodporniÅ‚am siÄ™. UsiadÅ‚a na ziemi, oplotÅ‚a rÄ™kami kolana i patrzyÅ‚a na Lona. ByÅ‚ taki przystojny. I taki strasznie mÄ™ski. - Sophie? - MiaÅ‚eÅ› spać - mruknęła. - Nie jestem senny. PatrzyÅ‚ na niÄ… i czekaÅ‚. Tym razem mógÅ‚ czekać wiecznie. Tym razem nie byÅ‚o Clive'a. Nikt mu nie staÅ‚ na drodze. - Czego ty chcesz ode mnie? - Sophie nie wy trzymaÅ‚a tego wyczekujÄ…cego spojrzenia. Lon nadal milczaÅ‚. I nadal na niÄ… patrzyÅ‚. - Powiedz coÅ›. - Lon wzbudzaÅ‚ w niej uczucia, jakich nie znaÅ‚a, jakich nie chciaÅ‚a poznać. - Lon... ZsunÄ…Å‚ siÄ™ z hamaka, przyklÄ™knÄ…Å‚ obok niej, do tknÄ…Å‚ palcem jej ust. - Ja znam prawdÄ™ - wyszeptaÅ‚. - Ty zresztÄ… też. WYPRAWA DO BRAZYLII 101 PrawdÄ™? JakÄ… prawdÄ™? Może tÄ™, że dawno, dawno temu Lon rzucaÅ‚ piÅ‚kÄ™ dalej niż ktokolwiek inny, że najszybciej ze wszystkich rozwiÄ…zywaÅ‚ zadania z ma tematyki, że jak nikt na Å›wiecie umiaÅ‚ rozÅ›mieszyć Sophie. ZmuszaÅ‚ jÄ… do myÅ›lenia i do odczuwania, tak jak teraz... Sophie drżaÅ‚a z pożądania. A przecież Lon wÅ‚aÅ› ciwie nic nie zrobiÅ‚, tylko dotknÄ…Å‚ palcem jej ust. No wÅ‚aÅ›nie, Lon zawsze sprawiaÅ‚, że czuÅ‚a wiÄ™cej i mocniej. Nie byÅ‚ podobny do jej ojca, nie byÅ‚ podobny do Clive'a. Nie byÅ‚ podobny do żadnego znanego jej mężczyzny. - PrzestaÅ„ - poprosiÅ‚a. Alonso siÄ™ pochyliÅ‚, musnÄ…Å‚ jej usta wargami. - Co takiego strasznego siÄ™ stanie, jeÅ›li zrobiÄ™ to, co chciaÅ‚bym...? - szepnÄ…Å‚. Jemu nie wystarczy, że bÄ™dzie siÄ™ ze mnÄ… kochaÅ‚, pomyÅ›laÅ‚a. On bÄ™dzie chciaÅ‚ mieć mnie caÅ‚Ä…. Sprawi, że stracÄ™ kontrolÄ™, nawet nad sobÄ…. Już nigdy potem nie bÄ™dÄ™ taka sama. Już zawsze bÄ™dÄ™ chciaÅ‚a wiÄ™cej. Za dużo. ZdaÅ‚a sobie sprawÄ™, że wÅ‚aÅ›ciwie nigdy dotÄ…d nie żyÅ‚a naprawdÄ™, że tylko egzystowaÅ‚a. Lon jej pragnÄ…Å‚ i już samo to stanowiÅ‚o ogromnÄ… odmianÄ™ w jej życiu. PocaÅ‚owaÅ‚ jÄ…. Sophie poczuÅ‚a siÄ™ jak w niebie. Nikt nigdy jej tak nie caÅ‚owaÅ‚. To nie byÅ‚ tylko pocaÅ‚unek, żadne tam zwyczajne zetkniÄ™cie ust. To byÅ‚ oddech budzÄ…cy do życia. Alonso siÄ™ odsunÄ…Å‚, bez sÅ‚owa wróciÅ‚ na hamak. Sophie siedziaÅ‚a na ziemi jak porażona. Nie miaÅ‚a 102 JANE PORTER siÅ‚y siÄ™ ruszyć, nie miaÅ‚a siÅ‚ siÄ™ odezwać, myÅ›leć ani nawet oddychać. - Wszystko w porzÄ…dku? - zapytaÅ‚, mimo wszyst ko trochÄ™ zaniepokojony. - Zpij - zdoÅ‚aÅ‚a powiedzieć. Tylko tyle, ale i tak wiele jÄ… to kosztowaÅ‚o. Sophie peÅ‚niÅ‚a wartÄ™ przez resztÄ™ nocy. Mono tonny szum wodospadu stanowiÅ‚ interesujÄ…ce tÅ‚o do rozmyÅ›laÅ„. UÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że życie, jakie dotÄ…d wiodÅ‚a, byÅ‚o wÅ‚aÅ›ciwie pozbawione sensu. Pomimo solid nego wyksztaÅ‚cenia i znajomoÅ›ci kilku jÄ™zyków sie dziaÅ‚a w Melrose Court i nic nie robiÅ‚a. Co najwyżej użalaÅ‚a siÄ™ nad sobÄ…. Czy odważę siÄ™ żyć tak, jak bym chciaÅ‚a? - za stanawiaÅ‚a siÄ™. Trzeba by byÅ‚o wyjść z cienia hrabiny, rozpocząć wÅ‚asnÄ… karierÄ™ zawodowÄ…. MogÅ‚abym wstÄ…pić do sÅ‚użby dyplomatycznej, jak tata. Znam cztery jÄ™zyki, z czego trzy - niemiecki, hiszpaÅ„ski i francuski - caÅ‚kiem niezle. PamiÄ™tam trochÄ™ rosyj ski, chociaż w Moskwie byliÅ›my z tatÄ… dawno, kiedy byÅ‚am maÅ‚a. Cóż to byÅ‚o za życie? Sophie nie cierpiaÅ‚a ciÄ…gÅ‚ego przenoszenia siÄ™ z miejsca na miejsce, nowych szkół, nieustannego uczenia siÄ™ nowego jÄ™zyka i przyzwy czajania siÄ™ do coraz to innej kultury. Dopiero po latach mogÅ‚a docenić, co zyskaÅ‚a dziÄ™ki podróżom z ojcem, ile siÄ™ wówczas nauczyÅ‚a. Tylko nieliczne amerykaÅ„skie dziewczyny miaÅ‚y okazjÄ™ zobaczyć to, WYPRAWA DO BRAZYLII 103 co widziaÅ‚a Sophie, poznać to wszystko, co ona poznaÅ‚a. Dlaczego ta przygoda miaÅ‚yby siÄ™ już skoÅ„ czyć? Nie musi. Może trwać. Sophie obserwowaÅ‚a wÄ™drówkÄ™ sÅ‚oÅ„ca nad wie rzchoÅ‚kami drzew. PoczuÅ‚a, jak budzi siÄ™ w niej coÅ›, co dÅ‚ugo leżaÅ‚o uÅ›pione w najdalszym zaka marku duszy. Lon obudziÅ‚ siÄ™ po trzech godzinach. Sophie od razu siÄ™ zorientowaÅ‚a, że on nie Å›pi. DzieÅ„ od razu staÅ‚ siÄ™ jakby bardziej intensywny. - Marnie wyglÄ…dasz, kochanie - odezwaÅ‚ siÄ™ Lon. StaÅ‚ nad niÄ… z rÄ™kami w kieszeniach. NaprawdÄ™ nie sÅ‚yszaÅ‚a, jak siÄ™ zbliżaÅ‚. - Strasznie gorÄ…co - pożaliÅ‚a siÄ™ Sophie. - Cumulonimbusy - powiedziaÅ‚, spojrzawszy w niebo. - BÄ™dzie burza. Dlatego jesteÅ› taka spiÄ™ta. - Jeszcze tylko burzy mi brakuje - jÄ™knęła. - Po burzy zrobi siÄ™ chÅ‚odniej, ale to dopiero za parÄ™ godzin. Wszystko zależy od wiatru. - Jakiego wiatru? - Sophie spojrzaÅ‚a na korony drzew. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||