Index Ann Purser [Lois Meade 08] Warning at One (v5.0) (pdf) Ann Somerville [Kei's Gift 02] Utuk (pdf) Redwood Pack 3 Trinity Bound Carrie Ann Ryan Ann Rule End of the Dream Ann Somerville H Jordan Penny Francuski pocaĹunek (Francuskie wakacje) Castle Jayne Ĺw. Helena 02 Gardenia Castle Jayne Gardenia Adam Bahdaj Wakacje z duchami Jayne Ann Krentz Arcane Society 01 Second Sight (v1.0) Amanda Quick |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ale doznaniem, które odbierało dech. Po którym przeszedł ją dreszcz i była jak porażona. Jake przesuwał powoli dłoń wzdłuż jej uda, aż Sabrina zaczęła się wić i wyginać w jego ramionach, zamieniając się w istotę pełną energii i światła. Miała wrażenie, że Jake posiadł tajemną wiedzę na temat najwrażliwszych punktów jej ciała i potrafił ją wykorzystać w sposób, z jakim dotąd się nie spotkała. Nie była to technika zręcznego kochanka czy doświadczonego uwodziciela. Od jego dotyku jej ciało płonęło. Kiedy odnalazł to najwrażliwsze z wrażliwych miejsc, Sabrina zatraciła się w uniesieniu. - Teraz, Jake! Proszę! - To chyba nie ona tak błaga, a jednak... - Rozłóż skrzydła, motylu - prosił ochrypłym szeptem, żarliwie. - Bądz moja. Posłuchała go, odurzona chwilą. Dzięki jego niezwykłej wyobrazni czuła się wyjątkowa, piękna, uszczęśliwiona. Jaki motyl oparłby się łowcy, dzięki któremu czuje się wyjątkowy? - Trzymaj mnie mocno, kochanie. Teraz polecimy razem - szepnął Jake. To, co się stało, pozbawiło ją tchu. Nie mogłaby tego opisać słowami. Przekraczało wszystko, co dotąd znała. Znieruchomiała, stała się jego częścią. Uniosła powieki, szukając jego oczu. Twarz JakeA znajdowała się ledwie kilka centymetrów nad jej twarzą. Zwiatło księżyca tańczyło na jego surowych rysach, a nieodgadniona głębia jego oczu przypominała jej prastare morze. Leżeli tak nieruchomo przez całą wieczność, złączeni równie mocno spojrzeniami, co ciałami. Przekazywali sobie bezgłośnie słowa głębokie i poważne, choć dla Sabriny nie do końca zrozumiałe. Potem Jake objął ją mocniej, przygniatając jej drobne piersi, i podjął podróż po niewidzialnych spiralnych schodach. Razem wspinali się w takim tempie, że Sabrina z trudem łapała oddech. Czuła dziwne napięcie w dolnej części ciała. Przywarła gwałtownie do Jake a. Działo się z nią coś, nad czym nie panowała. I tylko mężczyzna odpowiedzialny za to odczucie mógł zagwarantować jej bezpieczeństwo. Wbiła paznokcie w jego skórę, a jemu ból sprawił przyjemność. - Och, Jake, proszę. Ja nie... Co... - Wyrzucała z siebie pojedyncze słowa, zaciskając powieki, i jeszcze mocniej wbijając paznokcie w jego plecy. - Otul mnie swoimi skrzydłami i trzymaj. - Otarł się o jej ramię. - Trzymaj mnie, motylu. Zahipnotyzowana tym przyprawiającym o zawrót głowy lotem, oplotła go nogami i z całej siły objęła ramionami. Jake wsunął jedną rękę pod jej plecy, raz jeszcze znajdując to wrażliwe miejsce, po czym przesunął palce niżej. - O mój Boże, Jake! Zakrył jej usta wargami. Miała wrażenie, że nastąpiła jakaś eksplozja. Zalała ją fala niewiarygodnie zmysłowych dreszczy. Zatraciła się w nich, uległa im kompletnie, poddała się mężczyznie, który je wywołał. Jake nie pozostał obojętny. Gwałtownie wygiął ciało i zdusił okrzyk rozkoszy, przywierając do ust kochanki. Dopiero gdy razem wydobyli się z mgieł, które opadły ich po wspólnym locie, Sabrina nieco oprzytomniała. Dość, by pojąć, dlaczego Jake nie pozwolił ich rozkoszy wybrzmieć. Balkon chronił ich przez cudzym wzrokiem, ale był jednym z rzędu balkonów ciągnących się wzdłuż ściany budynku, a pod nimi i nad nimi znajdowały się podobne rzędy. Było oczywiste, że wszyscy goście zostawili na noc otwarte drzwi balkonowe, żeby wpuścić trochę świeżego powietrza. W ciemności nie brakowało uszu, które usłyszałyby to, czego oczy nie mogły zobaczyć. Sabrina ze zdumieniem stwierdziła, że obecność sąsiadów wcale jej nie obchodzi. Potem znów odpłynęła we mgle, instynktownie wtulając się w ciepło leżącego obok niej mężczyzny, z głową opartą w zagłębieniu jej ramienia. Jake uniósł się lekko i spojrzał na jej twarz. Była rozluzniona, rozświetlona wewnętrznym światłem. Widział jej długie rzęsy, spoczywające na policzku, gdy zamknęła powieki, czuł gładką, wilgotną skórę na jej brzuchu. Przyszło mu na myśl, że to jest prawdziwy powód, dla którego toczył tę trudną walkę o przetrwanie i pozostanie przy zdrowych zmysłach w azjatyckim więzieniu. Patrzył z podziwem na swą zmysłową, pełną współczucia kochankę, swojego cudownego motyla, i wiedział, że to ona nadała sens tej walce. Jakaś jego część musiała już wówczas przeczuwać, że ta kobieta na niego czeka. Potrząsnął głową, wracając z obłoków, i delikatnie przewrócił się na bok, tuląc jej uległe, giętkie ciało. Powoli przesunął dłonią wzdłuż linii jej biodra, przypominając sobie rozkosz. Czuł się, jakby schwytał motyla. Namiętnego, egzotycznego motyla, którego, co pojął z rozbawieniem, przestraszyła reakcja jego zmysłów. Od tej pory, powiedział sobie Jake, zostanie jedynym mężczyzną, który będzie jej dostarczał tej wyjątkowej przyjemności, i jedynym, który będzie miał prawo ją chronić. Należała do niego, oddała się całkowicie w jego ręce, nawet jeśli jeszcze sobie tego nie uprzytamniała. Leżał obok niej z głową na poduszce. Sabrina zasnęła. Przez chwilę podziwiał jej kruchą kibić jaśniejącą w blasku księżyca, drobne piersi, łuk bioder. Była stworzona dla jego rąk. Zakrył dłonią jedną pierś i uśmiechnął się, czując napięcie mięśni, pomimo że Sabrina spała. Co powie, gdy się obudzi? Ta myśl starła uśmiech z jego twarzy. Tego wieczoru nie powinien się oszukiwać. Sabrina nie otworzy oczu o poranku ze świadomością, że jej los został przypieczętowany, nawet jeżeli on próbował ją o tym uprzedzić. To, co się stało, nie wymaże pamięci o mężczyznach, którym nie powinna była zaufać, nie zmieni jej nastawienia. Nie chciała wchodzić w bliskie relacje, trzymała mężczyzn na dystans. Była odważną, niezależną kobietą. Nie będzie zadowolona, że Jake [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||