Index Sean Michael Between Friends 01 Between Friends Beaton M.C. Hamish Macbeth 01 Hamish Macbethi ĹmierÄ plotkary Miller Henry Zwrotnik Raka 01 Zwrotnik Raka McNish Cliff Tajemnica zaklÄcia 01 Tajemnica zaklÄcia Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept Malin Wolf Drachenkrieger 01 Drachenliebe Jo Clayton Drinker 01 Drinker Of Souls Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 01 The Sword Antologia BarbarzyĹcy [Rebis] 01 BarbarzyĹcy_ Tom 1 (1991) Diana Hunter [Submission 01] Secret Submission [EC] (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] dorosłą osobą w całym domu. Nie wiem, co mam zrobić z tym dzieciakiem. Wystarczy go kochać. Kocham go. W tej części posterunku, gdzie znajdował się gabinet Sherbeta, było pusto i cicho. Detektyw siedział z dłońmi złożonymi na okrągłym brzuchu. Owszem, bez tej wypukłości prezentowałby się lepiej, lecz mimo wszystko tusza dodawała mu męskiego wyglądu, mówiła: oto prawdziwy mężczyzna, który nie boi się jeść. Patrzy pani na mój tłusty bebech zauważył. Rzekłabym raczej: krągły. Krągły? Chce mi się pani podlizać? Być może& Policjant pogładził się po swojej obłości, obrócił w palcach jeden z przezroczystych plastikowych guzików. I nagle sposępniał. 166 Pani Samantho powiedział wiem, że sześć lat temu padła pani ofiarą napaści, tutaj, w Fullerton. To wszystko jest w naszych aktach. Znaleziono panią w parku Hillcrest, półżywą, z rozerwanym gardłem. I chociaż na miejscu zdarzenia nie było prawie wcale krwi, to jakimś sposobem straciła jej pani tyle, że była bliska śmierci. Z początku śledczy myśleli, że zaatakowało panią jakieś zwierzę, pies albo kojot, ale potem zeznała pani, że to był człowiek. Nigdy go nie odnaleziono. Panie detektywie, wolałabym o tym nie rozmawiać& Rozumiem panią, ale fakty są takie, że w moim mieście dzieje się coś dziwnego. Można powiedzieć: na moim podwórku. Na moim terenie. Byłbym wdzięczny, gdyby pani pomogła mi kiedyś zrozumieć, o co chodzi. Kiedyś zgodziłam się. Ale nie dzisiaj. Dobrze, w porządku. Przejdzmy do kwestii numer dwa. Co pani ustaliła w sprawie Fulcruma? Odetchnęłam z ulgą, że nie muszę rozmawiać o tamtym, a potem powiedziałam mu wszystko, co udało mi się ustalić na temat Hortona. Przyznałam się też do włamania do jego rezydencji i zapytałam wprost: Aresztuje mnie pan? Na razie nie. Proszę mówić dalej. 167 Horton zbierał informacje na temat Hewletta Jacksona i Kingsleya Fulcruma. Nie wspominam już o nowej teczce, którą założył specjalnie dla mnie. Miał szczegółowe informacje dotyczące tego, co i kiedy robią obserwowane osoby. W teczce Jacksona znalazłam zakreśloną na czerwono datę i godzinę. Była to data i godzina jego śmierci. Detektyw Sherbet nieco szerzej otworzył oczy. Poznałam go już nieco, więc mogłam się domyślić, że kiedy tak robi, to jakby skakał i krzyczał z radości. Czyli to on powiedział. Mnie też tak się wydaje przytaknęłam. Wydaje? A czego trzeba więcej? Chyba tylko broni, z której strzelał zabójca. A niewykluczone, że ją jeszcze znajdziemy, jak tylko dostaniemy nakaz rewizji. Coś mi tutaj nie pasuje. Nie jestem do końca pewna, że to naprawdę on. Intuicja? Tak. A mnie intuicja mówi, że to on. Jak pan przekona sędziego, aby wydał nakaz? Sherbet opadł na oparcie krzesła i założył ręce za głowę, zanurzając palce w swoich gęstych szpakowatych włosach. Dobre pytanie. Ma pani może jakiś pomysł? To pan jest policjantem przypomniałam mu. Detektywem z wydziału zabójstw. Zastanowił się nad tym przez chwilę. A może by tak zajrzeć mu do śmieci? To znaczy: do pojemnika na śmieci? upewniłam się. Jasne. To jest własność publiczna. Jeśli znajdziemy coś obciążającego, sędzia da się przekonać i wyda nakaz rewizji. My? powtórzyłam, mrugając oczami. My. Sam nie będę się grzebał w śmieciach Hortona. Wczoraj wieczorem była u niego śmieciarka powiedziałam. Widziałam puste pojemniki. Więc jesteśmy umówieni. W przyszły czwartek pojedziemy tam i zajrzymy mu do śmieci. Zabrzmiało to tak, jakby zaprosił mnie pan na randkę. Obyśmy tylko coś znalezli. Coś na pewno znajdziemy uśmiechnęłam się. Oby tylko to było to, co trzeba. 169 33 Moje dzieci chodziły razem na kurs karate, a ja w tym czasie jechałam na trening do Jacky ego. Był już pózny wieczór, dawno po zachodzie. Czułam się silna i zdrowa. Jacky owijał mi dłonie. Nie mówił nic i ja też milczałam. Chyba wyczuł mój podły nastrój. Od czasu do czasu zerkał tylko na mnie i szybko odwracał wzrok. Jacky, ja nie gryzę odezwałam się wreszcie. Myślisz, że się ciebie boję? prychnął. No dobrze. Boję się. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||