Index
John D MacDonald Travis McGee 13 A Tan and Sandy Silence
John Gardner Bond 00 Licence Renewed(v2.0)
John Ringo Voyage 01 Into the Looking Glass
cleland john pamietniki fanny hill
John Dalmas Yngling 3 The Circle of Power
John Dalmas Fars
Coyne John Furia
Ivan Cankar Knjiga za lahklomiselne ljudi
Antologia BarbarzyśÂ„cy [Rebis] 01 BarbarzyśÂ„cy_ Tom 1 (1991)
Lauren Dane Taking Chase (Samhain)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mangustowo.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    pogrążony w miłej rozmowie z klientem, którego
    uprzejmie odprowadził do głównego wyjścia.
    Jeden z kasjerów wskazał mu starszych państwa
    czekających pod gabinetem. Kiedy wrócił,
    zaprosił ich do środka. Był wysoki i siwowłosy i
    nie znał ich. Gdy szukał teczki Morana, rozległo
    się pukanie i do gabinetu weszła dziewczyna,
    niosąc filiżankę na spodeczku. Zapachniała
    kawa. Na brzegu spodeczka balansowały dwa
    figowe sucharki. Następnie zadzwonił telefon.
    Ledwo dyrektor usłyszał, kim jest jego
    rozmówca, zarzucił poszukiwanie teczki Morana
    i przysunął fotel do biurka. Wywiązała się długa
    rozmowa na temat wyborów w klubie golfowym,
    w czasie której dyrektor zjadł oba sucharki i
    wypił kawę. Rose raz po raz zerkała z
    niepokojem na Morana. W czasach kiedy się
    poznali, dawno już wypadłby z gabinetu,
    trzaskając drzwiami. Tymczasem siedział,
    przygnębiony i jakby znużony, nie rozglądając
    się na boki. Wciąż jeszcze tam był, kiedy
    dyrektor skończył rozmawiać i przeprosił. Z
    jakiegoś powodu najwyrazniej uznał, że załatwił
    już sprawę, z którą przyszli, i teraz łaskawie
    odprowadził ich do drzwi. Wyszli bez słowa.
    Rose nie posiadała się ze złości.
     W życiu nie spotkałam tak zle
    wychowanego człowieka.
     A kogo to obchodzi?  spytał Moran. 
    Nikogo.
     Mnie to obchodzi  odparła wzburzona.
     Ty się nie liczysz. Nikt nie będzie zawracał
    sobie tobą głowy.
    W czasie weekendu Rose tyle razy wracała
    do tego zajścia, żaląc się Monie, że wreszcie i ona
    wpadła w gniew. Uparła się, że w poniedziałek
    wezmie wolne i pójdzie do banku zrobić
    awanturę dyrektorowi.
     Mówię ci, dawniej nie ośmieliłby się tak
    potraktować tatusia. Powiem mu parę słów do
    słuchu. I złożę na niego skargę.
     Szkoda na niego twojego czasu.  Teraz to
    Rose próbowała załagodzić.  Daj spokój. Jeśli
    jest aż tak głupi, dlaczego to ty masz go
    wychowywać  zażartowała po swojemu.
     Dawniej tatuś szybko nauczyłby go
    manier. Złożę na niego skargę  powiedziała
    Mona. Ale nie zrobiła tego.
    W długie wieczory, kiedy Moran po raz
    kolejny podliczał posiadane fundusze albo pisał
    do Michaela, jego żony lub którejś z dziewcząt,
    wielokrotnie powtarzał Rose, że tylko raz w życiu
    naprawdę mu nie wyszło, z jednym z jego
    własnych dzieci, i że ta świadomość nie daje mu
    spokoju.
     Czuję, że myśli, iż wyrządziłem mu jakąś
    krzywdę.
     Wiesz, że to nieprawda. Luke zawsze brał
    takie sprawy nazbyt osobiście. W każdej rodzinie
    zdarzają się różnice zdań i nikt inny nie robi z
    tego problemu  powiedziała Rose.
     Chciałbym go zobaczyć, ale wiem, że nie
    przyjedzie. Nie żywię do niego urazy. Ja
    wszystko mu wybaczyłem. Jeśli mu to napiszę,
    przynajmniej będę wiedział, że wina nie leży po
    mojej stronie. Będę miał czyste sumienie.
    Przez kilka kolejnych wieczorów pisał list do
    Luke'a. W trakcie pisania wróciła część dawnej
    zaciekłości. Ukończony list był krótki. Nie
    pokazał go Rose.  Są w moim życiu takie chwile,
    kiedy zastanawiam się, czy jestem przy zdrowych
    zmysłach  zaczynał się list.  Wszyscy
    powariowali oprócz mnie i ciebie, zresztą co do
    siebie też mam wątpliwości. Rose uważa, że nie
    jesteśmy ani gorsi, ani lepsi od innych, a
    pozostało mi już zbyt niewiele życia, by chować
    urazę, prawdziwą czy wyimaginowaną. Jestem
    już całkiem na nic. Nie chciałem ciebie
    skrzywdzić w przeszłości i nie chcę cię
    skrzywdzić w przyszłości, a jeśli to uczyniłem
    myślą, mową lub uczynkiem, przepraszam. Zaraz
    zakwitną żonkile, a także krzewy, kwiaty, drzewa
    owocowe etc. Wkrótce zaczniemy sadzić.
    Zmęczyło mnie to myślenie, kogo to zresztą
    obchodzi? Tatuś".
    Musi być umierający, pomyślał Luke po
    przeczytaniu listu. W pierwszym odruchu odłożył
    go na bok, ale kiedy przeczytał go jeszcze raz,
    poczuł do Morana to samo, co czułby do każdego
    śmiertelnika, odpisał mu więc w podobnym
    tonie. Nie żywił do niego złości ani urazy. Nie
    miał mu nic do wybaczenia. Było mu przykro i
    przepraszał za cierpienie, którego przysporzył.
    Nie tego od niego chciał, ale tym będzie musiał
    się zadowolić.
    Zadzwoniła Maggie. Powiedziała, że jedzie
    do domu i chce, by Luke pojechał razem z nią.
    Zjeżdżają wszyscy do Great Meadow, wskrzesić
    Dzień Zwiętego Manchana.
     Tatuś jest w złej formie. Pamiętasz, jak
    dawno temu w Dzień Zwiętego Manchana
    odwiedzał nas McQuaid? Uważamy, że nasz
    przyjazd może poprawić tatusiowi
    samopoczucie. Rose mówi, że po naszej wizycie
    w święta poczuł się lepiej.
     Nic tam po mnie  powiedział Luke.  Nie
    mogę z tobą pojechać.
     Chce cię widzieć.
     Napisał do mnie.
     Wiem.
     Odpisałem.
     Twój list jeszcze do niego nie dotarł.
     Napisałem mu to samo, co on mnie. Nie
    czuję do niego złości. Nie czuję nic.
     To dlaczego nie możesz pojechać do domu
    razem z nami?
     Nic tam po mnie. Nie potrafię się z nim
    dogadać.
     Nigdy się nie starałeś.
     Teraz jest już za pózno.
     Nie pomagasz mi. Nikomu nie pomagasz.
    Moran nie narzekał na brak uwagi.
    Dziewczęta stawiły się w komplecie, wtedy i
    jeszcze kilka razy potem. Zaplanowały całe lato
    tak, żeby Rose jak najmniej była sama. W
    sierpniu przyjechał Michael z żoną i dwójką
    dzieci. Gdy skończyło się lato, z Dublina co
    weekend przyjeżdżała Mona. Sheila dołączała do
    niej, gdy tylko mogła. Moran opadał z sił.
    Przeszedł kilka drobnych udarów. Poczuły, że ten
    niegdyś potężny mężczyzna, który był integralną
    częścią ich życia, w każdej chwili może im się
    wymknąć. Przyjechały razem na Boże
    Narodzenie i postanowiły przyjechać znowu pod
    koniec lutego, wskrzesić Dzień Zwiętego
    Manchana. Wyjaśniły Rose, że co roku tego dnia
    przyjeżdżał na wystawną kolację McQuaid;
    wspominały nerwówkę, radosne podniecenie,
    opowieści o dniach chwały, whiskey, którą
    wypijał McQuaid.
    Rose od początku miała wątpliwości co do
    tego pomysłu. Nie rozumiała, w jaki sposób
    zwykłe wskrzeszenie dnia, o którym do tej pory
    nawet nie słyszała, miałoby dokonać cudu, ale
    dziewczęta uczepiły się tego pomysłu, uznała
    więc, że nie może im wchodzić w paradę.
    Chciały, żeby to była niespodzianka. Wbrew [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.