Index Korolec Bujakowska Halina Mój chśÂopiec motor i ja 1006. Lennox Marion Odzyskana narzeczona Man Outs 1893115925 {398FAFD3} Java Collections [Zukowski 2001 04 26] Naomi Novik Temeraire 1 His Majesty's Dragon (ebook german) Sunzi Kunst des Krieges 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza JćÂdrzeja KukuśÂcze jaja z M Our Friends From Frolix 8 13.Wilson_Gayle_Pamietna_noc |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] osóbka wiele warta. Pomme zgadzała się ze wszystkim, co wskazywał jej jako zachwycające. Ale zadawał sobie pytanie, czy to tak miało swoje zródło jedynie w jej uległości (być może to nieokreślony strach przed nim kazał jej niepotrzebnie krzątać się przy swoim gospodarstwie ) i czy Pomme była szczera. Ale czyż ona mogła nie być szczera? Było to częścią jej uległości. Aimery przekonywał się po trochu, że pytanie o szczerość Pomme nie ma sensu. Musiało być w niej coś, co w sposób najzupełniej naturalny kazało jej odczuwać wzruszenie w tym samym czasie, kiedy i on był nim ogarnięty. A zatem to nie mogło być to samo wzruszenie. Pewnego dnia Pomme mimo wszystko go zaskoczyła. Zwiedzali kościół Saint- Etienne-du-Mont (jak zwykle był to nadzwyczaj zdyscyplinowany spacer pod kierownictwem archiwisty), chciała na chwilę przysiąść ( chcieć czegoś nie leżało dotąd w jej zwyczaju), więc spytał ją, czy czuje się zmęczona. Odparła, że nie, że wszystko w porządku, ale że chce zostać jeszcze chwilę, ponieważ to miejsce sprawia, że ma ochotę się pomodlić . Kiedy wyszli, zapytał ją (nie sądził, że kiedykolwiek zada jej to pytanie), czy wierzy w Boga. Jej spojrzenie było rozświetlone nieskończoną czułością, ale tylko prześliznęło się po nim, gdy odpowiadała: Ależ tak! Wydało mu się, że tym razem odpowiedz nie jest adresowana do niego, nie jest posłusznym spełnieniem jego prośby: miał wrażenie, że Pomme rozmawia z kimś innym, kimś, kto stoi za nim i kogo on nie może zobaczyć. Przeszli ulicę Soufflot obok komisariatu V dzielnicy. Dwaj funkcjonariusze pełniący wartę spojrzeli na Pomme takim samym wzrokiem, wzrokiem pełnym iście żołnierskiej lubieżności. Oto młody człowiek i dziewczyna twarzą w twarz przy oknie. Są sami w przedziale. Dziewczyna siedzi na ławce wyprostowana, ze zwartymi kolanami. Wygląda tak, jakby za chwilę miała stawić się przed sądem. Jest nieruchoma jak figurka z terakoty. Młody człowiek nie patrzy na nią. Jego twarz zwrócona jest w stronę okna, za którym przemykają w większości nagie już drzewa. Owego dnia Pomme ujrzała posiadłości młodego człowieka: zamek, rodziców, zapadłe zakątki świata jego dzieciństwa w głębokich ścieżynach między dwoma rzędami krzewów i jeżyn. Zamek składał się przede wszystkim z potężnej kuchni z kominkiem jak przedsionek domu mieszkalnego, gdzie unosił się lekki zapach dziczyzny. Było tam bardzo chłodno, ale i tak cieplej niż gdzie indziej, na przykład w salonach i w pokojach, które Aimery kazał jej szybko zwiedzić. Poza tym były tam zabudowania gospodarcze, których się nie zwiedzało, i wreszcie gołębnik, który Pomme wzięła za wieżę obronną. Ojciec młodego człowieka miał bezsprzecznie posturę oficera kawalerii, lecz ubranie stajennego. Matka młodego człowieka odznaczała się czymś w rodzaju oschłej uprzejmości. Pomme była straszliwie onieśmielona. Poświęciła rano całą godzinę, by wybrać najodpowiedniejszą spódnicę i sweter. Zjedli obiad. Ojciec Aimery ego bardzo dużo wypił, po każdym kieliszku mlaskając językiem. Pomme uważała, że jego maniery są raczej grubiańskie, ale jednocześnie zdecydowane. Pod koniec posiłku beknął patriarchalnie dwa lub trzy razy i chwiejąc się odszedł do swoich zajęć. Aimery rozpalił ogień w kominku (ogarek w grocie). Jego matka przygotowała kawę. Pomme chciała posprzątać z długiego, dębowego stołu, przy którym jedli wprost z drewnianego blatu. Ale dama powstrzymała ją. Przycisnęła guziczek dzwonka, co spowodowało wtargnięcie jakiejś straszliwie brudnej chłopki, która cisnęła nakrycia do zlewu i złośliwie puściła z góry strumień wody. Bezkofeinową kawę wypili przy kominku. Pani wyciągnęła się na kanapie w stylu madame Recamier, niezwykły komfort na kamiennej pustyni, jaką było to pomieszczenie. Pomme siedziała wyprostowana na trzcinowym krześle. Rozmawiano. Matka Aimery ego zadała kilka pytań dziewczynie, na które odpowiedział młody człowiek. Ale damę interesowały tylko jej własne pytania. Pomme, skromna i milcząca, słuchała, jak o niej mówiono: rozumiała, że nie powinna wtrącać się do rozmowy. Czuła się jak przedmiot poddawany oględzinom: Aimery był sprzedawcą, jego matka klientką. Ale między kontrahentami nie było mowy o sprzedaży czy kupnie, o akceptacji czy odrzuceniu. To wszystko tylko dla zabawy. ( Jest milutka, ale to głuptas - podsumowała dama jednym spojrzeniem rzuconym w stronę syna, dodając w tym samym spojrzeniu: Słyszałeś, co powiedziała? - Ależ... ona nic nie mówiła , odpowiedział syn milczeniem. Był pod wrażeniem surowego i przenikliwego osądu matki). Potem młodzi ludzie wybrali się na spacer wokół zamku po opustoszałych pastwiskach. Konary wysokich drzew tworzyły rysy w świetle dnia, które rozkruszało się nad lasem opasującym łąki. Pomme ujęła Aimery ego za rękę, ale on wolał maszerować przed nią wielkimi krokami właściciela posiadłości ziemskiej, ona zaś pochłonięta była tym, by nie zwichnąć sobie nóg w kostkach, ponieważ jej pantofle fryzjerki miały zbyt wysokie obcasy. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||