Index
Smith Lisa Jane Pamietniki Wampirow 02 Walka
13.Wilson_Gayle_Pamietna_noc
cleland john pamietniki fanny hill
mineyko pamietniki
Krzyszton Barbara Karolino, nie przeszkadzaj
Loving_the_Beast_Naima_Simone
Dawn Forrest [WeresRus] Alphas' Prize [Siren Menage Amour] (pdf)
Jeffrey Lord Blade 22 Forests of Gleor
Gordon Dickson Space Winners
Fred Saberhagen Vlad Tepes 09 A Sharpness on the Neck
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mangustowo.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Z początku mama była trochę zdziwiona, że w przerwie między maturą a egzaminem
    na studia chcę pracować na plantacji Dylika. Ale potem spytała tylko, kiedy ma
    jechać ze mną na rozmowę.
    54
    Od dnia, w którym stanowczo oświadczyłam, że nie pójdę na medycynę, że
    koniecznie chcę być aktorką, patrzyła na mnie ze smutkiem i zdziwieniem. Jak na
    kukułcze jajo, z którego wykluło się jakieś dziwne pisklę.
    Było mi przykro, bo nawet ona nie wierzyła w moją szansę na egzaminie do PWST.
    Poprosiłam, żeby poszła porozmawiać z panią Zaleską, jedynym moim
    sprzymierzeńcem, jeśli nie liczyć pani Ady. Wróciła zamyślona.
    - Ona mówi, że masz talent, którego nie wolno zmarnować. - Siadła ciężko na
    krześle przy kuchennym stole. - Kto wie, może ma rację? Sama już nie wiem.
    - Och, mamo, więc zgadzasz się, żebym spróbowała? Zgadzasz się?
    - A co mam z tobą zrobić? Tylko zastanawiam się, jak to powiedzieć ojcu. Wiesz,
    jaki on jest - urwała, jak zawsze, kiedy wkraczałyśmy na ten teren, pełen
    niedomówień, wstydliwy, bolesny.
    - To może byśmy na razie nic nie mówiły ani jemu, ani Violi? Boję się ich kpin.
    - Też się tego boję. Zrobimy tak. Jak cię teraz nie przyjmą do szkoły teatralnej,
    to w przyszłym roku bez gadania będziesz zdawać na medycynę. Ojcu powiemy, że ci
    się nie powiodło tym razem, bo nie brałaś korepetycji, a testy w akademii
    medycznej były bardzo trudne.
    - Mamo, jesteś najwspanialsza na świecie.
    - Czyja wiem? Nie umiem poradzić sobie z Violką, nie uczy się, tylko ciągle
    ugania za chłopcami. Boję się, co z niej wyrośnie. A ty, moja nadzieja na lepszą
    przyszłość, ubzdurałaś sobie, że chcesz być aktorką. No trudno, taki widać mój
    los.
    Zauważyłam, że po tej rozmowie mama jakby oddaliła się ode mnie. Było mi bardzo
    przykro, bo w naszym skłóconym domu tylko ona była moim sojusznikiem. Ojca
    omijałam z daleka, Violetta chodziła własnymi drogami i chyba nigdy nie zdarzyło
    się, żebyśmy rozmawiały ze sobą serdecznie, tak jak siostry. Czasem
    zastanawiałam się, czy to dlatego, że ja byłam znana w szkole jako  zdolna,
    brzydka Zaremska", a ona jako  ładna, głupia Zaremska".
    - Hej, Karolina! Nie masz jakiegoś cukierka? - wyrwał
    55
    mnie z zamyślenia okrzyk sąsiadki, chudej pani Jasi, pracującej na pobliskiej
    grządce truskawek.
    - Niestety, nie mam. O rany, wszystkie gnaty mnie bolą, pani Jasiu. Jak pani tu
    wytrzymuje przez cały sezon?
    - Jak się ma dwie gęby do wyżywienia i chłopa pijaka, to się na własne gnaty
    nie zważa. - Pani Jasia poprawiła brudną ręką jasną chusteczkę na głowie, a
    potem zaśmiała się. - A ty w tym kapeluszu wyglądasz jak jaka letniczka. Co ci
    strzeliło do głowy, żeby aż tak się zapracowywać? I że też mama ci pozwoliła? -
    zawiesiła głos i czekała na to, co powiem. Aleja milczałam, zagadała więc znów
    piskliwie: - Wiesz co, poszłabyś i poprosiła Dylika, żeby dał coś chłodnego do
    picia. Taki skwar, że wytrzymać trudno.
    - E tam, nie lubię go o nic prosić. - Wzruszyłam ramionami. - Wytrzymam do
    obiadu.
    - No to trudno, sama pójdę, chociaż ten stary cap woli młode, a nie takie
    przechodzone babyjakja. - Zaśmiała się, pokazując braki w uzębieniu i odeszła
    kołysząc biodrami.
    Schyliłam się nad grządką. Starałam się ostrożnie kłaść truskawki do kobiałki,
    bo za pogniecione Dylik obniżał stawkę.
    Po brudnoszarej wysuszonej ziemi pełzła gąsienica. Rubinowe plamki ostro
    odcinały się na każdym jej segmencie. Chciałabym, tak jak ona, schować się pod
    dużym zielonym liściem, uciec od tego cholernego upału.
    Skończyłam napełniać kobiałkę i przesunęłam się kilka metrów dalej. Dwie
    ostatnie plecionki z mojego zapasu były dziurawe. Chwilę wahałam się, co zrobić,
    wreszcie ruszyłam ku dużemu budynkowi chłodni, gdzie pod ścianą stały ich całe
    stosy.
    Z ulgą schowałam się w cień. Wzięłam kilka kobiałek i już miałam odejść, kiedy
    usłyszałam dziwne, pospieszne sapanie. Spojrzałam przez otwarte okno w kąt hali
    i zobaczyłam ich - Dylika i Jasię. Przyciskał ją do ściany i podnosił jej
    zieloną spódnicę.
    - No, co pan, co pan robi? - chichotała piskliwie, ale nie broniła się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.