Index Smith Lisa Jane Pamietniki Wampirow 02 Walka 13.Wilson_Gayle_Pamietna_noc cleland john pamietniki fanny hill mineyko pamietniki Krzyszton Barbara Karolino, nie przeszkadzaj Loving_the_Beast_Naima_Simone Dawn Forrest [WeresRus] Alphas' Prize [Siren Menage Amour] (pdf) Jeffrey Lord Blade 22 Forests of Gleor Gordon Dickson Space Winners Fred Saberhagen Vlad Tepes 09 A Sharpness on the Neck |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Z początku mama była trochę zdziwiona, że w przerwie między maturą a egzaminem na studia chcę pracować na plantacji Dylika. Ale potem spytała tylko, kiedy ma jechać ze mną na rozmowę. 54 Od dnia, w którym stanowczo oświadczyłam, że nie pójdę na medycynę, że koniecznie chcę być aktorką, patrzyła na mnie ze smutkiem i zdziwieniem. Jak na kukułcze jajo, z którego wykluło się jakieś dziwne pisklę. Było mi przykro, bo nawet ona nie wierzyła w moją szansę na egzaminie do PWST. Poprosiłam, żeby poszła porozmawiać z panią Zaleską, jedynym moim sprzymierzeńcem, jeśli nie liczyć pani Ady. Wróciła zamyślona. - Ona mówi, że masz talent, którego nie wolno zmarnować. - Siadła ciężko na krześle przy kuchennym stole. - Kto wie, może ma rację? Sama już nie wiem. - Och, mamo, więc zgadzasz się, żebym spróbowała? Zgadzasz się? - A co mam z tobą zrobić? Tylko zastanawiam się, jak to powiedzieć ojcu. Wiesz, jaki on jest - urwała, jak zawsze, kiedy wkraczałyśmy na ten teren, pełen niedomówień, wstydliwy, bolesny. - To może byśmy na razie nic nie mówiły ani jemu, ani Violi? Boję się ich kpin. - Też się tego boję. Zrobimy tak. Jak cię teraz nie przyjmą do szkoły teatralnej, to w przyszłym roku bez gadania będziesz zdawać na medycynę. Ojcu powiemy, że ci się nie powiodło tym razem, bo nie brałaś korepetycji, a testy w akademii medycznej były bardzo trudne. - Mamo, jesteś najwspanialsza na świecie. - Czyja wiem? Nie umiem poradzić sobie z Violką, nie uczy się, tylko ciągle ugania za chłopcami. Boję się, co z niej wyrośnie. A ty, moja nadzieja na lepszą przyszłość, ubzdurałaś sobie, że chcesz być aktorką. No trudno, taki widać mój los. Zauważyłam, że po tej rozmowie mama jakby oddaliła się ode mnie. Było mi bardzo przykro, bo w naszym skłóconym domu tylko ona była moim sojusznikiem. Ojca omijałam z daleka, Violetta chodziła własnymi drogami i chyba nigdy nie zdarzyło się, żebyśmy rozmawiały ze sobą serdecznie, tak jak siostry. Czasem zastanawiałam się, czy to dlatego, że ja byłam znana w szkole jako zdolna, brzydka Zaremska", a ona jako ładna, głupia Zaremska". - Hej, Karolina! Nie masz jakiegoś cukierka? - wyrwał 55 mnie z zamyślenia okrzyk sąsiadki, chudej pani Jasi, pracującej na pobliskiej grządce truskawek. - Niestety, nie mam. O rany, wszystkie gnaty mnie bolą, pani Jasiu. Jak pani tu wytrzymuje przez cały sezon? - Jak się ma dwie gęby do wyżywienia i chłopa pijaka, to się na własne gnaty nie zważa. - Pani Jasia poprawiła brudną ręką jasną chusteczkę na głowie, a potem zaśmiała się. - A ty w tym kapeluszu wyglądasz jak jaka letniczka. Co ci strzeliło do głowy, żeby aż tak się zapracowywać? I że też mama ci pozwoliła? - zawiesiła głos i czekała na to, co powiem. Aleja milczałam, zagadała więc znów piskliwie: - Wiesz co, poszłabyś i poprosiła Dylika, żeby dał coś chłodnego do picia. Taki skwar, że wytrzymać trudno. - E tam, nie lubię go o nic prosić. - Wzruszyłam ramionami. - Wytrzymam do obiadu. - No to trudno, sama pójdę, chociaż ten stary cap woli młode, a nie takie przechodzone babyjakja. - Zaśmiała się, pokazując braki w uzębieniu i odeszła kołysząc biodrami. Schyliłam się nad grządką. Starałam się ostrożnie kłaść truskawki do kobiałki, bo za pogniecione Dylik obniżał stawkę. Po brudnoszarej wysuszonej ziemi pełzła gąsienica. Rubinowe plamki ostro odcinały się na każdym jej segmencie. Chciałabym, tak jak ona, schować się pod dużym zielonym liściem, uciec od tego cholernego upału. Skończyłam napełniać kobiałkę i przesunęłam się kilka metrów dalej. Dwie ostatnie plecionki z mojego zapasu były dziurawe. Chwilę wahałam się, co zrobić, wreszcie ruszyłam ku dużemu budynkowi chłodni, gdzie pod ścianą stały ich całe stosy. Z ulgą schowałam się w cień. Wzięłam kilka kobiałek i już miałam odejść, kiedy usłyszałam dziwne, pospieszne sapanie. Spojrzałam przez otwarte okno w kąt hali i zobaczyłam ich - Dylika i Jasię. Przyciskał ją do ściany i podnosił jej zieloną spódnicę. - No, co pan, co pan robi? - chichotała piskliwie, ale nie broniła się. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||