Index Harrison Harry Stalowy Szczur 6 Narodziny Stalowego Szczura Harry Harrison Cykl Stalowy Szczur (06) Stalowy Szczur i piÄ ta kolumna Harry Harrison Stars And Stripes 02 Stars And Stripes In Peril v3.0 (lit) Harrison, Harry Stahlratte Zyklus 06 Jim Digriz Die Edelstahlratte JANE ELLEN HARRISON ANCIENT ART AND RITUAL Harrison Harry Planeta Smierci 02 Harry Harrison Deathworld 2 2007 Managing Chronic Pain Workbook Jeff Long The Ascent James Follett The Doomsday Ultimatum |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] przez Xyldę i Manfreda stały dwa puste krzesła. Nie pytając Tollivera, ruszyłam wprost do nich. Możemy się przysiąść? zapytałam. Jak najbardziej zaprosiła nas Xylda. Miała na twarzy chyba tonę makijażu. Widocznie spotkanie z mediami pod stodołą zmotywowało ją do jeszcze większych starań charakteryzatorskich. Na bladej, poznaczonej zmarszczkami twarzy wyróżniały się mocno umalowane oczy w stylu Kleopatry, a dodatkowy szokujący akcent stanowił szal udrapowany na głowie na sposób cygański, spod którego wysmykiwały się jaskraworude pukle. Całości dopełniał duszący opar ciężkich perfum, który oblepił mnie, gdy usiadłam obok. Tolliverowi zostawiłam miejsce przy Manfredzie, dochodząc do wniosku, że nic mu nie będzie. Tym bardziej że Manfred na pewno pachniał lepiej niż jego babka. Jak się czujesz? zainteresowanie Manfreda było szczere. Coraz lepiej. Głowa przestała mnie boleć. Tylko ramię jeszcze trochę dokucza. Myślałem, że skoro wymeldowaliście się z motelu, to już dawno was tu nie ma. Może uda nam się wyjechać jutro lub pojutrze odpowiedział Tolliver. Czekamy tylko na sygnał od stanowych, że nie mają do nas żadnych więcej pytań. Potem znikamy. A wy? Musimy zostać przynajmniej do jutra szepnęła Xylda. Będzie więcej zwłok. I zbliża się czas lodu. Teraz zrozumiałam bez trudu. Słyszeliśmy prognozy, nadchodzi śnieżyca. Mam nadzieję, że uda nam się wyjechać z miasta, zanim zacznie padać rzekł Manfred cicho. Babcia nie powinna przebywać dłuższy czas z dala od szpitala. Zerknęłam na jego posmutniałą minę i naszła mnie ochota, żeby go mocno objąć. Xylda wyglądała, jakby wsłuchiwała się w jakieś odległe głosy. Naprawdę się o nią martwiłam. Przedtem traktowałam ją w kategoriach niegroznej oszustki, która, trzeba przyznać, miewa momenty prawdziwych objawień. Zbyt mało jednak i za rzadko, by mogła z tego żyć. Teraz bez przerwy była jakby w półtransie. Spryt i teatralność, dzięki którym zarabiała, choć może nie do końca uczciwie, zbladły i odeszły na dalszy plan. Co zrobi Manfred po jej śmierci? Jest młody, ma przed sobą sporo możliwości. Może iść do szkoły, zdobyć zawód i znalezć normalną pracę. Może też przyłączyć się do trupy cyrkowej. Albo przejąć działalność Xyldy i żyć z dnia na dzień, zarabiając na krętactwach i oszustwach. To nie było ani miejsce, ani czas na wypytywanie go o plany na przyszłość, szczególnie że wielka tama tych planów siedziała aktualnie obok, plamiąc sobie bluzkę sosem sałatkowym. Ten chłopak stanie się mordercą na szczęście Xylda ściszyła głos. Wiedziałam dobrze, że mówi o Chucku Almandzie. Bardzo a propos młodych ludzi, którzy mają możliwości wyboru wielu opcji. To nie do końca przesądzone. Nadal ma szanse. Może ojciec wyszuka mu dobrego terapeutę i znajdą sposób, aby wyeliminować te zwyrodnienia. Nie bardzo w to wierzyłam, ale starałam się przydać swojemu głosowi pewności. Nie mogę uwierzyć, że policja go nie zatrzymała pokręcił głową Manfred. Jest nieletni zauważył Tolliver. Nie mają też świadków, tylko jego przyznanie się do winy. Nie sądzę, żeby zakład poprawczy pomógł mu się zmienić na lepsze. Raczej wprost przeciwnie. Niewykluczone, że właśnie tam nauczyłby się, jak czerpać przyjemność z krzywdzenia ludzi. Myślę, że raczej byłby ofiarą powiedziałam. Inni wyżywaliby się na nim, a po wyjściu brałby odwet, dokładnie wiedząc, jak to robić. Zadumaliśmy się nad tym. Potem przyszła kelnerka przyjąć nasze zamówienie, a także zapytać Xyldę oraz Manfreda, czy podać coś jeszcze. Oboje wzięli coś do picia i dopiero po kilku minutach zamieszania wróciliśmy do rozmowy. Ciekawe, czy w każdej społeczności żyje taka czarna owca zastanawiał się Tolliver. Dziecko, które lubi zadawać ból, ma poczucie władzy, pastwiąc się nad mniejszymi stworzeniami. Myślisz, że był ktoś taki w szkole w Texarkanie? zdziwiłam się. Wiem o tym. Pamiętasz Leona Stipesa? Leon był Afroamerykaninem i w szóstej klasie mierzył już metr osiemdziesiąt. Należał do drużyny futbolowej i siał przerażenie wśród zawodników innych zespołów. Podejrzewam, że współgracze też się go bali. Opisałam go pokrótce Xyldzie i Manfredowi. I mówisz, że lubił się znęcać? O, tak. Tolliver skrzywił się. Nawet sobie nie wyobrażasz. Zaczepiał kogo popadnie i dręczył, zmuszając do krzyku. Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem. Jedną ręką otworzyłam torebkę i wyciągnęłam z niej witaminy. Popchnęłam po blacie fiolkę w stronę Tollivera, który zdjął zakrętkę z zabezpieczeniem dostępu dzieciom i oddał mi ją z powrotem. Ręka nadal boli? zatroszczył się Manfred. Wzruszyłam ramionami. Zrodki przeciwbólowe działają niezle. Właściwie obawiam się, że zasnę na tym nabożeństwie. Szybko wydobrzejesz zawyrokowała Xylda. Ciekawe, czy podstawą tego stwierdzenia była jakaś wizja, czy tylko optymizm. A ty, Xyldo, jak się czujesz? zagadnęłam ją ciekawie. Słyszałam, że w zeszłym miesiącu leżałaś w szpitalu. W Internecie istnieje forum dla osób pracujących w branży paranormalnej. Zaglądałam tam od czasu do czasu. Tak, byłam w szpitalu, ale to otoczenie zle wpływa na mojego ducha. Za dużo tam negatywnej energii, za dużo rozpaczy. Nie zamierzam tam wracać. Już miałam zaprotestować, ale pochwyciłam ostrzegawcze spojrzenie Manfreda i ugryzłam się w język. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||