Index King.William. .Przygody.Gotreka.i.Felixa.03. .ZabĂłjca demonĂłw Lineage II Spellhowler Gu Jarrett A.J. Warriors Of The Light 2 Astr Laine Pascal Koronczarka Amanda Quick Tak zwani wspólnicy Idries Shah Learning How To Learn Psychology And Spirituality In The Sufi Way 289p Honor 06 Honor Under Siege Radclyffe Howard Robert E Tygrysy morza Lindsey Johanna W niewoli pośźć dania(1) Roszel Renee Po co te kśÂamstwa |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Jeśli nie wyjdziesz w ciągu trzech sekund - opuściłem lufę beretty - to ci odstrzelę jaja. Może na tym poprzestanę. Nie umiem powiedzieć. Coś mi jednak nie pasowało. Za szybko oddał CD. Za chętnie. Nagle mnie olśniło: to była zmyłka. Zwykły fajans. Z prawdziwą płytą tak by się nie spieszył. Neseser, pomyślałem. - Już! - wrzasnąłem. Złapał za klamkę. Przycisnąłem mu pistolet do skroni. Wysiedliśmy z samochodu i natychmiast zostaliśmy otoczeni przez sześciu żołnierzy piechoty morskiej. Wszyscy stali z dobytą bronią, śmiertelnie poważni. - Cofnąć się albo mu odstrzelę łeb! - krzyknąłem. Wbiłem lufę pod brodę Holtzera. Zobaczyłem asystenta; stał za kręgiem żołnierzy. Neseser postawił obok siebie na ziemi. - Hej, ty tam! Otwieraj tę walizkę! Popatrzył na mnie nieprzytomnie. - Tak, ty! Otwórz neseser! Zrobił przerażoną minę. - Nie mogę. Jest zamknięty. - Daj mu kluczyk - warknąłem do Holtzera. Roześmiał się. - Akurat. Celowało we mnie sześciu ludzi. Pociągnąłem Holtzera w lewo, żeby musieli się przesunąć, na ułamek sekundy cofnąłem rękę i grzmotnąłem go kolbą w skroń. Zamroczony osunął się na kolana. Błyskawicznie klęknąłem przy nim, używając jego ciała jako tarczy, i poklepałem go po kieszeniach spodni. W lewej coś zabrzęczało. Wsadziłem rękę do środka i znalazłem klucze. - Dawaj walizkę tutaj! - krzyknąłem do chłopaka. - Dawaj albo on zginie! Wahał się przez moment, potem wziął neseser, podszedł bliżej i położył go przed nami. Rzuciłem mu kluczyki. - Teraz otwórz. - Nie słuchaj go! - zawył Holtzer, usiłując się podnieść. - Nie otwieraj! - Rób, co mówię! - wrzasnąłem. -Albo go rozwalę! - Nie! To rozkaz! - darł się Holtzer. - To amerykańska przesyłka dyplomatyczna! Ogłupiały asystent stał jak skamieniały. - Słyszysz, co mówię, do cholery! On blefuje! - Stul pysk! - warknąłem i wcisnąłem pistolet pod jego brodę. Posłuchaj. Myślisz, że ktoś chciałby zginąć z powodu jakiejś zwykłej poczty? Tam musi być coś ważniejszego. Otwieraj. - Zabijcie go! - nagle krzyknął Holtzer do marines. - Zabijcie! - Otwieraj albo za chwilę będziesz otrzepywał się z jego mózgu. Chłopak spoglądał to na Holztera, to na walizkę. Wszyscy zamarli. Dalej wydarzenia potoczyły się w piorunującym tempie. Chłopak klęknął i drżącą ręką sięgnął po kluczyki. Holtzer coś jeszcze chciał powiedzieć, ale stuknąłem go pistoletem w głowę i zawisł mi w ramionach. Odskoczyło wieczko neseseru. W środku, między dwoma warstwami przezroczystej ochronnej folii, leżała płyta Kawamury. Minęła bardzo długa sekunda, a potem za moimi plecami rozległ się znajomy głos. - Aresztujcie tego człowieka. Odwróciłem się i zobaczyłem Tatsu - zbliżał się do mnie w asyście trzech japońskich policjantów. Podeszli do mnie i jeden z nich odpiął kajdanki od pasa. Któryś z żołnierzy zaczął protestować. - Nie jesteśmy na terenie bazy - wyjaśnił Tatsu płynną angielszczyzną. - Ten obszar nie podlega waszej jurysdykcji. To wewnętrzna sprawa Japonii. Wykręcili mi ręce do tyłu i usłyszałem szczęk kajdanek. Tatsu długo patrzył mi prosto w oczy, jakby chciał się upewnić, że dostrzegam w nich smutek, a pózniej odwrócił się i odszedł. Rozdział 24 Wepchnęli mnie do radiowozu i pojechaliśmy do głównej kwatery Keisatsucho. Tam mi zrobili zdjęcia, pobrali odciski palców i wsadzili do betonowej celi. Nikt nie postawił mi żadnych zarzutów, nikt nie zezwolił na kontakt z adwokatem. Kit z tym, i tak nie znałem zbyt wielu prawników. Cela nawet była w porządku. Nie miała okna, więc mierzyłem czas liczbą posiłków. Trzy razy dziennie milczący strażnik przynosił mi ryż, marynowaną rybę i trochę jarzyn. Przy okazji zabierał pustą tacę po poprzednim posiłku. Jedzenie też było niezłe. Co trzy posiłki mogłem wziąć prysznic. Właśnie czekałem na szesnastą rybę z ryżem i próbowałem nie martwić się o Midori, kiedy do mojej celi weszło dwóch strażników. Kazali mi iść ze sobą. Zaprowadzili mnie do małej izby, w której stał stół i dwa krzesła. Z sufitu zwisała naga żarówka. Chyba nadeszła pora na przesłuchanie, pomyślałem. Stałem oparty o mur. Kilka minut pózniej skrzypnęły drzwi i wszedł Tatsu. Sam. Miał poważną minę, ale po paru dniach odosobnienia ucieszyłem się na widok znajomej twarzy. - Konnichi wa - powiedziałem. Skinął głową. - Cześć, Rain-san - odparł po japońsku. - Cieszę się, że cię widzę. Jestem zmęczony. Siadajmy. Usiedliśmy po obu stronach stołu. Tatsu milczał przez dłuższą chwilę, a ja czekałem na to, co mi powie. Jego powściągliwość nie wróżyła nic dobrego. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||