Index James Julia Swiat luksusu Godeng Gert Krew i Wino 06 Trumna numer 5 Dr med. G. A. Wojtowicz Ulecz sam siebie! 06.Dixie Browning Kobieca intuicja Hawkwood's Voyage Paul Kearney Idries Shah Learning How To Learn Psychology And Spirituality In The Sufi Way 289p Nora Roberts Klucz odwagi 377. Marinelli Carol Ojciec dla Emily Harry Harrison Deathworld 2 Jennifer Taylor Lekcja miśÂośÂci |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] sobą. Wstydził się swej zazdrości, więc wysilał wolę, a także zażywał somę, byle tylko uwolnić się od tego uczucia. Wysiłek woli nie był jednak zbyt skuteczny, między podróżami somatycznymi zaś z konieczności miały miejsce przerwy. Wstrętne uczucie powracało. Na trzecim spotkaniu z Dzikusem Helmholtz wygłosił swój wiersz o samotności. - Co o tym sądzisz? - zapytał wyrecytowawszy całość. Dzikus pokręcił głową... - A posłuchaj tego - brzmiała jego odpowiedz. Otworzył szufladę, w której trzymał nadgryzioną przez myszy książkę, i odczytał: Niech śpiewem rozgłośny ptak Na samotnym Azji drzewie, Smutny zwiastun, da nam znak... Helmholtz słuchał z narastającym podnieceniem. Przy samotnym Azji drzewie drgnął; przy zwiastunie o przenikliwym głosie uśmiechnął się nagle z jawną przyjemnością; przy każdym ptaku pod skrzydłem tyrana poczerwieniał; przy zamarłej muzyce zbladł jednak i drżał od niesłychanej emocji. Dzikus czytał dalej: Więc na własność trwoga spadła, %7łe jazń nie jest już ta sama; Natura dwojako zwana Nie w jeden, nie w dwa popadła. Rozum w sobie pomieszany Widział, jak się podział zrasta... - Orgia-porgia! - zawołał Bernard, przerywając czytanie głośnym, nieprzyjemnym śmiechem. - To hymn posługi solidarnościowej. Mścił się na swoich dwóch przyjaciołach za to, że bardziej lubili siebie nawzajem niż jego. W trakcie następnych dwóch czy trzech spotkań często powtarzał ten swój mały odwet. Było to proste, ale (jako że zarówno Helmholtz jak Dzikus straszliwie ubolewali nad każdym skażeniem i sprofanowaniem ich ubóstwianego kształtu poezji) nadzwyczaj skuteczne. W końcu Helmholtz zagroził, że wyrzuci go za drzwi, jeśli jeszcze raz odważy się im przeszkodzić. Jednakże, osobliwa rzecz, następne zakłócenie, i to najbardziej przykre, miało miejsce z winy samego Helmholtza. Dzikus czytał na głos Romea i Julię - a czytał (ciągle widząc w sobie Romea, w Leninie zaś Julię) głosem drżącym namiętnością. Sceny pierwszego spotkania kochanków Hełmholtz słuchał z pełną zadziwienia uwagą. Scena w zasadzie zachwyciła go poezją, jednakże wyrażane tam uczucia wywołały jego uśmiech. Popaść w taki stan z powodu pragnienia dziewczyny wydawało się nader zabawne. Jednakże, ujmując rzecz od strony techniki słowa, cóż za wspaniały przykład inżynierii emocyjnej! - Ten facet - powiedział - bije na głowę naszych najlepszych speców od propagandy. Dzikus uśmiechnął się z .triumfem i czytał dalej. Wszystko było dobrze do chwili, gdy w ostatniej scenie trzeciego aktu pan Capulet i pani Capulet zaczęli zmuszać Julię do poślubienia Parysa. Helmholtz przejawiał niepokój podczas całej tej sceny; gdy jednak Julia w patetycznej interpretacji Dzikusa wykrzyknęła: Czyliż nie ma litości w niebiosach, Co by wejrzała w otchłań mego bólu? O droga matko, nie odpychaj mnie! Opóznij ślub o miesiąc, tydzień choć; A jeśli nie, to ściel mi małżeńskie łoże W mrocznym grobowcu, gdzie Tybalt spoczywa..., Helmholtz wybuchnął niepowstrzymanym śmiechem. Matka i ojciec, zabawna nieprzyzwoitość) zmuszają córkę, żeby sobie wzięła chłopca, którego ona nie chce! A ta idiotka nie mówi, że ma innego (w danej chwili przynajmniej), którego woli! Ta nieprzyzwoita i absurdalna sytuacja była niesłychanie komiczna. Najwyższym wysiłkiem powstrzymywał napór swej wesołości, jednakże wzmianka o drogiej matce (wypowiedziana pełną bólu intonacją Dzikusa) i o martwym ciele Tybalta, najwyrazniej nie skremowanym i trwoniącym fosfor w jakimś mrocznym grobowcu, to już było dlań zbyt wiele. Zmiał się nieprzerwanie, gdy tymczasem blady z oburzenia Dzikus spoglądał nań sponad książki, a gdy śmiech trwał nadal, zamknął ją gniewnie, wstał i gestem kogoś, kto usuwa swe perły sprzed wieprzy, schował ją do szuflady. - A jednak - mówił Helmholtz, gdy złapawszy oddech na tyle, by móc złożyć przeprosiny, udobruchał Dzikusa, tak iż ten zechciał słuchać wyjaśnień - zdaję sobie sprawę, że takie zabawne, obłąkane sytuacje są potrzebne; w przeciwnym razie nie można by pisać naprawdę dobrze. Dlaczego ten facet był tak wspaniałym specem od propagandy? Bo tyle było wokół niezdrowych, dręczących rzeczy, które go poruszały. Musisz doznawać bólu i [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||