Index
Long Julie Anne Nieuchwytny ksišże
03 Julie Kistler Na ślubie brata
3 Garwood Julie Podarunek
William Shatner Tek War 05 Tek Secret
JANE ELLEN HARRISON ANCIENT ART AND RITUAL
spoleczna psychologia muzyki _SKRYPT
Anton Shari 02 Tajemniczy minstrel
Witold Zechenter Avaxara
Fred Saberhagen Vlad Tepes 09 A Sharpness on the Neck
D K Aggarwal Banquet Management (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - No to na co czeka? Przecież mógłby ją zmusić do małżeństwa?
    - Nie rozumiesz Boyle'a, tak jak ja go rozumiem. Tu chodzi o jego męską
    dumę. On chce, by Isabel go błagała, żeby ją poślubił. Wymyślił sobie, że jeżeli
    będzie dostatecznie zdesperowana, zacznie go błagać na kolanach, by się z nią ożenił.
    - Czy to on zabił jej męża?
    - Gdyby nie to, że kula uwięzia mu w plecach, pomyślałbym, że Parker sam
    się przypadkiem zabił. Nie lubię mówić zle o zmarłych, ale ten chłopak był mniej
    więcej tak użyteczny jak dziurawy garnek. Nie był z niego mąż dla Isabel. Stale
    chodził z głową w chmurach... ale był dla niej dobry... naprawdę dobry. Opiekował
    się też starym zwariowanym Paddym, choć wiedział, że jeżeli Boyle dowie się o tym,
    będzie wściekły.
    - A cóż to przeszkadza Boyle'owi, że ktoś opiekuje się starym człowiekiem? -
    zapytał ze zdumieniem Douglas.
    - Dziwne, prawda? Paddy przyjechał do Sweet Creek prosto z Irlandii i
    mieszkał tu odkąd pamiętam. Boyle zjawił się tu jakieś dziesięć lat temu i osiedlił się
    na ziemi przylegającej do posiadłości, na której teraz mieszka Isabel. Nie minął rok,
    jak wybudował sobie ogromny, trzypiętrowy dom... taki fikuśny, jak domy na
    wschodzie. Sprowadził sobie meble z Europy i wydał wielkie przyjęcie, na które
    zaprosił ludzi z całego miasteczka... nawet starego Paddy'ego. Ale tamtej nocy coś się
    wydarzyło, co poróżniło tych dwóch. Co prawda nikt nic nie widział, ale od tej pory
    Boyle ciągle czepiał się starego. To wtedy ludzie zaczęli mówić, że Paddy jest
    szalony; bo żeby nie wiem jak Boyle mu groził, Paddy i tak tylko się śmiał. Wiesz, co
    ten szalony staruszek kiedyś mi powiedział? Powiedział, że to i tak on się będzie
    śmiał ostatni. Wyobrażasz to sobie? Choć z drugiej strony, tak właśnie było.
    - Jak to?
    - Paddy umierał na zapalenie płuc. Trzymał się aż do pewnej niedzieli, bo
    wiedział, że w niedzielę Boyle zawsze gra w karty w saloonie. Też tam byłem i
    mówię ci, że jeszcze nigdy nie widziałem, by ktoś tak umierał. Paddy wyczołgał się z
    łóżka, przywlókł się do saloonu i położył na podłodze. Złożył dłonie na piersi, jakby
    już leżał w trumnie i oznajmił, że za parę minut pożegna się z tym światem. I wtedy
    zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Boyle poderwał się od stolika karcianego i podbiegł
    do Paddy'ego. Uklęknął obok starego i warcząc na wszystkich, by się odsunęli, złapał
    go za koszulę na piersiach i zaczął nim potrząsać, wołając:  Powiedz mi, kto to jest,
    ty stary dziadu! Powiedz mi, kto to jest!
    - I co się stało? - zapytał Douglas zafascynowany przedziwną historią.
    - I wtedy wszystko się zrobiło jeszcze dziwniejsze. Paddy uśmiechnął się
    promiennie do Boyle'a i szepnął mu coś na ucho. Potem wybuchnął śmiechem i
    umarł, śmiejąc się do rozpuku. Umarł, śmiejąc się. Nigdy w życiu nie widziałem
    czegoś podobnego. A Boyle oszalał. Zaczął dusić martwego staruszka, obrzucając go
    najokropniejszymi przekleństwami. Dwóch jego pomocników musiało go odciągnąć,
    by pracownik zakładu pogrzebowego mógł zabrać Paddy'ego. Pamiętam, że jeden z
    nich zapytał, dlaczego Boyle nie zabił starego Irlandczyka wcześniej? A ten tylko
    zataczał się i klął, aż wreszcie powiedział, że nie mógł zabić starego nie
    dowiedziawszy się prawdy. Następnego dnia Trudy i ja poszliśmy uczcić pamięć
    Paddy'ego i przysięgam ci, że ten łobuz leżał w trumnie z szerokim uśmiechem na
    twarzy. Czy to nie najdziwaczniejsza historia, jaką w życiu słyszałeś? - Douglas
    skinął głową, na co doktor westchnął i dokończył szybko: - Boyle szybko pogodził się
    z tym, co usłyszał od Paddy'ego i już w następnym tygodniu zabrał się za Isabel i
    Parkera. Co prawda nikt nie widział, jak Boyle pociąga za spust, ale wszyscy są
    przekonani, że to on zabił męża Isabel. Podejrzewam, że sądził, iż po śmierci męża,
    dziewczyna sama padnie mu w ramiona... w końcu była bezbronna i w ciąży... I tu
    pan Boyle popełnił błąd, gdyż Isabel wcale nie jest taka bezbronna, jak się wydaje.
    - Czy jemu naprawdę chodzi o małżeństwo?
    - O taak... chce załatwić wszystko legalnie. Ponieważ Isabel jeszcze jakoś nie
    zaczęła go błagać, by ją poślubił, myślę sobie, że Boyle czeka na narodziny dziecka.
    To spryciarz... Wie, że matka zrobi wszystko dla dobra swego maleństwa. Isabel jest
    wspaniałą kobietą, lecz zbyt ładną. Okłamałem Boyle'a, powiedziałem mu, że dziecko
    nie przyjdzie na świat przed końcem września, a ponieważ po Isabel nie było widać
    ciąży aż do piątego miesiąca, Boyle bez trudu przełknął moje kłamstwo. Nie wiem,
    czy ten dodatkowy czas zda się na coś, ale mam nadzieję, że ten drań zostawi ją w
    spokoju, dopóki nie zobaczy dziecka na własne oczy.
    - Spakowałam już jedzenie! - zawołała Trudy z hallu. Doktor Simpson wstał
    natychmiast.
    - Jak jeszcze mogę ci pomóc, synu?
    - Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby wysłał pan telegram do moich braci i
    zawiadomił ich, że nie wrócę tak prędko, jak się spodziewałem.
    Doktor wskazał mu papier i pióro.
    - Napisz wszystko, co masz im do przekazania, a ja wyślę to jutro z samego
    rana.
    - Czy odwiedza pan pacjentów z Liddyville w poniedziałki?
    - Nie, w piątki i wtorki, ale mogę wymyślić jakiś powód, dla którego miałbym
    natychmiast pojechać do Liddyville.
    - To nie jest konieczne. Poza tym będzie lepiej, jeżeli nie zmieni pan swoich
    przyzwyczajeń.
    - Chcesz sprowadzić tu jakąś pomoc?
    - Tak.
    - Jakoś mnie to nie dziwi... - odrzekł doktor. - Ale muszę ci jeszcze o czymś
    powiedzieć. Boyle niedługo wyruszy do Dakoty na coroczny zjazd rodzinny. Jeszcze
    nigdy żadnego nie opuścił i spodziewam się, że wkrótce wyjedzie z miasta. Obawiam
    się jednak, że ściągnie posiłki, gdy tylko dowie się, iż Isabel znalazła sobie
    pomocnika. Poza tym, jest stanowczo za wcześnie, by przenosić się z dzieckiem z
    miejsca na miejsce... pomyśl, co by się stało, gdyby ludzie Boyle'a podpalili dom
    Isabel. Jeżeli on się dowie, że z nią mieszkasz, na pewno spali całe obejście.
    - Jak długo Boyle'a nie będzie w mieście?
    - Różnie to bywa... Raz nie było go sześć tygodni, a raz miesiąc. Słyszałem, że
    Boyle ma dużą rodzinę, ale tylko on jeden odniósł sukces finansowy... podobno lubi z
    nimi przebywać, by pławić się w ich podziwie.
    - Zaraz napiszę wiadomość, chcę, by pan ją wysłał za jakiś czas... I proszę mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.