Index
Dale Goldhawk Getting What You Deserve The Adventures of Goldhawk Fights Back (pdf)
Gordon Lucy Małżeństwo po włosku Karnawał w Wenecji (Harlequin Romans 1028)
Milburne Melanie Harlequin Medical 464 Ucieczka z miasta
Ann Rule End of the Dream
Kraszewski JI 2 Lubonie t.2
Glen Cook Garrett 04 Old Tin Sorrows
McMahon Barbara Rozwaćąć˝ny i romantyczna
Alan Burt Akers [Dray Prescot 14] Krozar of Kregen (pdf)
Christenberry Jude WybraśÂ„cy losu Zapach luksusu
Crymsyn Hart Mating Fever
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mangustowo.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    cie małżeństwa to jeszcze nie ślub. Więc jak? Zawrzemy
    umowę?
    Szybkimi krokami dążył do celu. Nie miała nad nim
    żadnej władzy. Robił, co chciał, zupełnie nie licząc się z jej
    uczuciami. Pomyślała, że nigdy go nie poślubi, ale jeśli on
    koniecznie chce wydać dwadzieścia dolarów.
    - Muszę się nad tym zastanowić - powiedziała.
    Skinął głową. Przymknął oczy, jakby się bał, że można
    w nich wyczytać jego prawdziwe plany.
    - W porządku, jak będziesz się zastanawiać, to pomyśl
    także o...
    Schwycił ją gwałtownie w ramiona, przytulił do siebie
    S
    R
    i wycisnął na jej ustach gorący pocałunek. Potem odsunął
    się, jak gdyby nigdy nic.
    - Miłych snów - mruknął. - Do zobaczenia jutro w pracy.
    - Do jutra - szepnęła.
    Pragnęła dotknąć swoich nabrzmiałych warg, wiedziała
    jednak, że nie powinna tego robić przy nim.
    Cole wydawał się tak zdeterminowany, że spędzał każdą
    wolną chwilę z J.G. To oznaczało, że Jenny przebywała
    w jego towarzystwie niemal bez przerwy. Razem w pracy,
    a potem wspólny wieczór. Musiała przyznać, że umiał po-
    stępować z dziećmi. Jezdzili razem do miasta na lody, a po-
    tem Jenny stała z boku i obserwowała, jak ojciec z synem
    grają w piłkę. Wieczorem Cole czytał bajki na dobranoc,
    a ona podsłuchiwała pod drzwiami, starając się nie uronić
    ani słowa. Musiała pilnować, żeby Stadler nie powiedział
    coś, czego nie powinien... Gdzie szedł J.C., tam i Jenny.
    Towarzyszyła im jak cień. Ale i tak nie mogła zapobiec
    temu, co wydawało się nieuchronne. Ojca i syna łączyły
    coraz silniejsze więzy.
    Czas mijał nieubłaganie. Jenny w panicznym strachu
    starała się wykorzystać każdą wolną chwilę, by znalezć
    jakieś rozwiązanie. Niestety, nic sensownego nie przycho-
    dziło jej do głowy.
    - Twój tydzień minął. Co postanowiłaś? Wychodzisz
    za mnie czy nie? - zapytał ją Cole siódmego dnia wieczo-
    rem, gdy J.C. już spał.
    - A jeżeli nie? -Miała nadzieję, że może zapomniał
    o wyznaczonym przez siebie terminie. Ale na próżno. To
    przecież było zupełnie nieprawdopodobne, żeby zmienił
    swój zamiar.
    S
    R
    Jego wyraz twarzy powoli, stawał się twardszy, bez-
    względny.
    - Jutro rano powiem mu, że jestem jego ojcem. Jak
    tylko wstanie.
    - Nie, Cole, nie - błagała. - Nie pozwolę, żebyś go
    zranił w ten sposób.
    - Zranił go? - oburzył się. - To ty... - umilkł. Widać
    było, jak bardzo stara się powstrzymać złość. - Obiecałem
    sobie, że nie będę robił awantur. I dotrzymam słowa, ale
    chcę, żebyś wiedziała, Jennifer Wolf, że ja jestem ojcem
    tego chłopca i dopilnuję, żebym mógł pełnić rolę ojca w je-
    go życiu. W taki sposób lub inny.
    Westchnęła.
    - Czy to grozba?
    - Nie, moja słodka. - Objął ją ramieniem. - To tylko
    obietnica.
    Pochylił usta ku jej wargom. Poczuła tłumiony gniew
    w jego pocałunku. I jeszcze coś, co sprawiło, że lekki
    dreszcz przebiegł jej ciało.
    - Pomyśl o tym - szepnął. - A jutro pojedziesz ze mną
    po licencję.
    Nie potrafiła odpowiedzieć, trzymał ją zbyt blisko w ra-
    mionach. Trudno było teraz odmówić, uległa czarowi jego
    bursztynowych oczu.
    - W końcu licencja to tylko kawałek papieru i nie
    oznacza, że zamierzam cię poślubić - mruknęła.
    Od razu zauważyła tryumfalny błysk w jego oczach.
    - Może rzeczywiście to tylko papier, ale zarazem ko-
    lejny krok w realizacji moich planów - przypomniał jej.
    Pochylił się, wtulił twarz w jej szyję. Przesunął dłonią
    po plecach. Czuła, jak powoli ogarniają przyjemne ciepło.
    S
    R
    Nagle Cole wyprostował się i gwałtownie odsunął się od
    niej.
    - Nie, do licha, twój brat ma całkowitą rację! - wy-
    krzyknął. - %7ładnych takich rzeczy, dopóki nie masz obrą-
    czki na palcu... Lepiej będzie, jak już pójdę. Dłużej bym
    nie wytrzymał. Dobranoc, Jenny Wolf.
    Złożył na jej czole przyjacielski pocałunek:
    - Wyjdz za niego, Jenny.
    - Och, Jared, daj siostrze spokój. - Lara niespodziewa-
    nie stanęła w jej obronie. - Gzy nie widzisz, w jakim ona
    jest stanie?
    - Miała pięć lat spokoju - rzekł Jared stanowczo. - Nic
    mu nie możesz zarzucić  zwrócił się do Jenny. - To po-
    rządny człowiek. Nawet Lara..
    - Co Lara? - Jenny popatrzyła podejrzliwie na brato-
    wą.- Co nawet Lara?
    - Lubi go - dokończył Jared. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.