Index Harry Harrison Stars And Stripes 02 Stars And Stripes In Peril v3.0 (lit) Anne McCaffrey Ship 02 Partner Ship Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 02 Niewolnicy miĹoĹci Cabot Meg Papla 02 Papla wielkim mieĹcie Smith Ready Jeri [Aspect of Crow 02] Voice of Crow Heather Rainier [Divine Creek Ranch 02 Her Gentle Giant 01] No Regrets (pdf) Celmer, Michelle Black Gold Billionaires 02 Eiskalte Geschafte, heisses Verlangen Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiÄĹźniku (02) Blask twoich oczu Aubrey Ross [Enslaved Hearts 02] Pleasures [EC Aeon] (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] czym najbardziej mu zależało, a mianowicie akceptację. Deszcz dudnił o szyby, huk wstrząsał powietrzem, a niebo rozdzierały błyskawice. Burza szalała na zewnątrz, ale również w Eden. Tak, chciała, żeby Chase zdarł z niej szlafrok i gładził jej nagie ciało. Pragnęła, by nic ich nie dzieliło. Chciała ofiarować mu miłość, ale wiedziała, że nie może, że musi ją ukryć, stłumić. - Chase, nie możemy... - szepnęła, odwracając głowę. - W obozie czekają na mnie... - Nigdzie nie pójdziesz. - Jego cierpliwość powoli się wyczerpywała. Opuściła ręce, uwolniła się z jego objęć. - Candy będzie się denerwować. Gdybyś mógł mi oddać ubranie... -Nie. -Nie?! - Candy nie będzie się denerwować - sięgnął po kieliszek -bo wie, gdzie jesteś. Zadzwoniłem do niej i uprzedziłem ją, że nie wrócisz. Powiedziała, żebyś się o nic nie martwiła, bo wszystko jest pod kontrolą. -Pociągnął łyk brandy. - Aha, i nie oddam ci ubrania. Ale może masz inne życzenia? - Zadzwoniłeś do Candy? Strach i niepewność znikły z twarzy Eden, ustępując miejsca wściekłości. Oczy jej pociemniały. Chase z trudem powściągnął uśmiech. Kochał chłodną, dystyngowaną Eden, kochał Eden nerwową, wylękłą, kochał Eden stanowczą, ale najbardziej uwielbiał Eden wojowniczkę. -Tak? A co? - Jakim prawem podjąłeś za mnie decyzję? - Ponownie dzgnęła go palcem, który ledwie wystawał z rękawa. - Jakim prawem wydzwaniasz do Candy? Jakim prawem zakładasz, że zostanę tu z tobą? - Nic nie zakładam. Po prostu wiem. Zostaniesz. Koniec, kropka. - Mylisz się. Z furią dzgnęła go po raz drugi i trzeci, a on wiedział, że gdyby nie kochał jej do szaleństwa, zakochałby się w niej teraz, w tym momencie. - Chryste, mam po dziurki w nosie władczych, rozkazujących typków, którym wydaje się, że mogą mieć wszystko, czego tylko zapragną. - Eden, nie jestem Erikiem - powiedział cicho, niemal szeptem. -Rozmawiasz ze mną, z Chase'em. - Znów się mylisz. Skończyłam z tobą rozmawiać. Oddaj mi ubranie. Ostrożnie odstawił na bok kieliszek. -Nie. - W porządku. Wrócę w szlafroku. - Pomaszerowała do drzwi i otworzyła je. W holu leżał Sąuat. Na widok Eden usiadł i wyszczerzył zęby. Postąpiła krok naprzód, po czym wściekła z powodu własnego tchórzostwa, obejrzała się przez ramię. - Możesz przywołać do siebie tę bestię? Chase zerknął na psa, wiedząc, że najgorsze, co może Eden spotkać z jego strony, to wylizanie od stóp do głów. - Bestia jest zaszczepiona - poinformował ją nad wyraz uprzejmie. - Wspaniale. - Skierowała się do okna. - Wyjdę więc przez ogród. Klęknęła na ławie pod oknem i zaczęła je otwierać. Chase objął ją w pasie. - Zabierz ręce! - wrzasnęła. - Powiedziałam, że wychodzę! - Obróciła się do niego twarzą. - Co? Chcesz swój szlafrok? W porządku. Nie potrzebuję go. Mogę iść na golasa. - Zaczęła rozsupływać pasek. - Radzę ci, nie rób tego. - Zacisnął ręce na jej palcach. - Bo nie zdołamy porozmawiać. - W ogóle nie zamierzam z tobą rozmawiać! - Przez moment szamotała się z nim, po czym oboje opadli na ławę. - Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. - W trakcie szamotaniny szlafrok podjechał jej do ud. - Chcę jak najprędzej znalezć się setki kilometrów stąd. Tamtego wieczoru, kiedy obaj z Erikiem traktowaliście mnie jak powietrze, stwierdziłam, że wolę iść do zakonu, niż mieć do czynienia z rodzajem męskim. Nikt nie będzie mną pomiatał. A teraz zabierz łapy, bo przysięgam, że pożałujesz! Z całej siły odepchnęła Chase'a. Oboje zsunęli się z poduszek i wylądowali na podłodze. Tak jak poprzednim razem, Chase przetoczył się i przygniótł Eden do ziemi. - Boże, jak ja cię kocham! - Ze śmiechem przycisnął usta do jej ust. Nie odepchnęła go. Nie próbowała wałczyć. Nawet się nie poruszyła. Oddychała z trudem, czekając, aż jej serce się uspokoi. - Czy mógłbyś to powtórzyć? - poprosiła w końcu. - Kocham cię. - Wpadł w panikę, kiedy Eden zamknęła oczy. - Wiem, że zostałaś skrzywdzona, ale błagam, zaufaj mi. Obserwowałem cię przez tych kilka miesięcy, widziałem, jak się zmieniasz, jak nadajesz kierunek własnemu życiu. Nie wtrącałem [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||