Index
William Shatner Tek War 05 Tek Secret
William W Johnstone Ashes 28 Standoff in the Ashes (txt)
Carr William Guy, Pawns In The Game (1958) Edition
Bates H. William Naturalne samoleczenie wzroku bez okularĂłw
Williams Roseanne Zly chlopak T073
William R. Forstchen Magic The Gathering Arena
Hjortsberg William Harry Angel
William Faulkner Intruder in the Dust
William_Shekespeare Enrique_IV
Williams Charles W biegu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pret-a-porter.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    nastroju. Sophie miała co do tego wątpliwości, które jednak zachowała dla
    siebie. Rozstali się przecież w okropny sposób i Theo pewnie wcale nie
    chciał jej widzieć. Próbowała za wszelką cenę zachować spokój.
    Tymczasem Gloria otworzyła jakieś drzwi, coś powiedziała i
    wprowadziwszy Sophie przed oblicze szefa, wycofała się dyskretnie.
    Theo siedział za wielkim, masywnym biurkiem i przeglądał jakieś
    papiery.
    Wystarczyło parę sekund, by uświadomiła sobie, że wcale się nie
    zmienił - wyglądał tak, jak widziała go w wyobrazni, a poza tym działał na
    95
    R S
    nią tak samo mocno, jak trzy miesiące temu, i w ten sam szalony, niepojęty
    sposób.
    Powoli podniósł głowę, a ona poczuła się jak zahipnotyzowana, tak
    potężna była siła jego obezwładniającej charyzmy.
    Przez chwilę oboje milczeli, pierwszy odezwał się Theo.
    - Ho, ho, ho. Co za niespodzianka. Przyjrzał jej się uważnie. Co
    mogę dla ciebie zrobić?
    - Doskonale wiesz co - odpowiedziała, odzyskując panowanie nad
    sobą. Wiedziała, że nie może pozwolić, żeby wspomnienia przesłoniły jej
    chwilę obecną.
    - Możesz mi powiedzieć, co to wszystko znaczy?
    Jednym ruchem wyciągnęła z torebki kopertę i położyła ją przed nim
    na biurku. On jednak nie wydawał się nią zainteresowany. Przyglądał się
    za to Sophie i po raz pierwszy w ciągu tych trzech miesięcy dokonał
    zdumiewającego odkrycia. Tęsknił za nią. Nie miało to żadnego sensu,
    łączył ich tylko wakacyjny romans, coś miłego, co zdarzyło się, kiedy
    najbardziej tego potrzebował, i nic więcej. A jednak bez wątpienia za nią
    tęsknił. Zrozumiał to dopiero teraz.
    Nie potrzebował zaglądać do koperty, wiedział, co w niej jest. I nie
    miał ochoty na poważną rozmowę z Sophie, nie tutaj i nie teraz.
    Sophie chciała wiedzieć, gdzie i kiedy w takim razie będą mogli
    porozmawiać.
    - Nie pod koniec dnia pracy w moim biurze. - Wstał i podszedł do
    niej. - Dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie na telefon komórkowy?
    - Bo...
    - Bo myślałaś, że odłożę słuchawkę? Chwycił ją mocno za ramię, a
    jego dotyk, zapach i bliskość przyprawiały ją niemal o zawrót głowy.
    96
    R S
    - Chciałam cię zobaczyć...
    - Tak za mną tęskniłaś?
    Otworzyła usta, żeby zaprzeczyć, lecz nie zdążyła jeszcze nic
    powiedzieć, kiedy poczuła na wargach gorący pocałunek.
    Theo nie był w stanie się opanować, nagle cały jego potężny system
    samokontroli legł w gruzach. Całował Sophie tak zachłannie, jakby był
    śmiertelnie spragniony. W pierwszej chwili odwzajemniła pocałunek, lecz
    zaraz go odepchnęła.
    Theo cofnął się odruchowo, lecz widać nie dość daleko i nie dość
    szybko, bo nagle poczuł piekące uderzenie w twarz. Spoliczkowała go!
    Coś takiego nigdy mu się nie zdarzyło.
    Zareagował natychmiast: złapał ją za obie ręce i przyciągnął do
    siebie.
    - Nie próbuj więcej podnosić na mnie ręki! - warknął wściekle.
    To jedno zupełnie wystarczy, żebym trzymał się od niej z daleka,
    pomyślał.
    - To ty nie próbuj mnie więcej całować!
    - Nie wiem, co mnie opętało, żeby dać ci te pieniądze!
    - Ja też nie wiem!
    W tym momencie ktoś zapukał do drzwi, lecz Theo zbył go
    natychmiast.
    - Dokończymy to gdzie indziej - oświadczył sucho.
    - Gdzie? - zapytała Sophie, która raczej wolała nie wychodzić z jego
    biura. Tu, gdzie bez przerwy kręcili się ludzie, czuła się bezpieczniej. - Nie
    zamierzam zabierać ci czasu - dodała szybko. Przyszłam ci tylko
    powiedzieć...
    97
    R S
    - Nie tutaj! - warknął, chwytając płaszcz. - I pamiętaj, nie życzę
    sobie, żebyś zachowywała się jak jakaś wiejska baba, kiedy będziemy
    przechodzić korytarzem.
    Sophie była oburzona.
    - Prawdziwa dama nie uderzyłaby mężczyzny i nie krzyczałaby w
    miejscu publicznym! - rzucił.
    Theo nie rozumiał, dlaczego tak za nią tęsknił, ale i teraz, po raz
    pierwszy od miesięcy, czuł się ożywiony. Jakby scena z Sophie nagle
    wyrwała go z letargu. I znów, ze wstydem, poczuł, że jej pragnie.
    Wyprowadził ją z gabinetu, po czym zjechali windą aż na podziemny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.