Index Dale Goldhawk Getting What You Deserve The Adventures of Goldhawk Fights Back (pdf) Diana Palmer A jednak śÂlub! Alastair J Archibald Grimm Dragonblaster 03 Questor (v5.0) The First Civilization Lodoss RPG Crymsyn Hart Mating Fever Molier Skć piec A Mars geniusza Edgar Rice Burroughs Heinlein, Robert A The Puppet Masters Jerome Bigge Warlady 1 2565AD |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] niej językiem, smakując słoną skórę. Westchnęła, położyła policzek na jego piersi i słuchała przyspieszonego bicia serca. Była szczęśliwa. Po raz setny stwierdziła, że Scott pachnie podniecająco - mieszanina zapachu wody kolońskiej, mydła i męskiego potu - specyficzny zapach jej mężczyzny. Przesunęła się po nim pełnym gracji, erotycznym ruchem. Wyrwał mu się z piersi szczególny, tylko jemu właściwy, jęk rozkoszy. To naprawdę był Scott, jej kochanek, przyjaciel i ojciec jej dziecka. Nieważne, co przyniesie przyszłość - nic nie zmieni ich przeszłości: wspólnych przeżyć, miłosnych igraszek, bliskości. Zamknęła oczy, rozkoszując się tą chwilą, zapamiętując jeszcze jedno cudowne przeżycie. Scott chciał zdjąć jej koszulę, ale powstrzymała go. - Nie, jeszcze nie. Nie zdejmujmy ubrań. Chcę się pieścić wiele godzin, jak nastolatki. - Przecież jestem podniecony jak nastolatek. Czy wiesz, jak długo cię nie widziałem? Masz pojęcie, jak za tobą tęsknię, kiedy nie jesteśmy razem? - Uwodz mnie - szepnęła, drażniąc jego ucho końcem języka. - Naprawdę chcesz? Przybliżyła twarz do jego twarzy. Zamknęła oczy. - To takie wspaniałe, że jesteś tutaj teraz, kiedy tak bardzo cię potrzebuję. Co za niespodzianka. Chcę się tobą nacieszyć, chcę być blisko ciebie. - Nago też możemy się sobą cieszyć, naprawdę. - No, dobrze. Proponuję kompromis - powiedziała podciągając mu koszulę. Opuściła głowę i podbródkiem drażniła włosy na jego piersi, potem zmierzwiła je delikatnym dmuchnięciem. Przesunęła językiem po jego prawej sutce, a kiedy stwardniała, wzięła ją do ust i zaczęła ssać. To samo zrobiła po chwili z lewą. Błagalnie wypowiedział jej imię. Uniosła bluzkę i nachyliła się nad nim. Jej nabrzmiałe piersi przylgnęły do jego owłosionego torsu. - Jak nastolatki - szepnęła uśmiechając się. - Nastolatki bawią się tak, bo nie mogą inaczej. - Przesunął dłońmi po jej nagich plecach. - Kiedy człowiek przyzwyczai się już do seksu bez gry wstępnej, to taka zabawa jest torturą. Uniosła głowę, popatrzyła na niego z góry i zaśmiała się cicho. - Powiedz, kiedy już nie będziesz mógł wytrzymać. Wtedy pójdziemy na obiad. - Obiad? W takiej chwili? - Jestem bardzo głodna. - Ja też, kochanie. - Objął ją mocniej i przyciągnął do siebie. - Ale ja chcę jeść. Od wczoraj nie miałam nic w ustach. - A ja nie miałem cię od trzech tygodni - powiedział, zbliżając usta do jej warg, Całował ją długo, namiętnie. Pieścił dłońmi jej piersi. Dory uniosła kolana i przesunęła się trochę, tak, aby pulsujące miejsce między jej nogami oparło się o twardą męskość, oddzieloną od niej materiałem spodni. To dotknięcie spotęgowało jej pożądanie. Pomimo tego chciała jeszcze przedłużyć słodycz ich spotkania. Pragnęła, aby te cenne, darowane chwile nigdy nie uległy zapomnieniu. Scott odpiął jej spodnie. Zmieniła nagle decyzję. - Dotykaj mnie - szepnęła - popieść mnie choć trochę. - Jęknęła, gdy jego palce znalazły drogę do miejsca, które miał pieścić. Naparła mocniej na jego dłoń, a po chwili delikatnie odsunęła się od niego. - Teraz - poprosiła, kiedy już złapała oddech - zabierz mnie na obiad. - Nie żartuj - powiedział oddychając ciężko. - Dory, błagam, powiedz, że żartujesz. - Jak nastolatki - odparła całując go w nos. - Bardzo brzydko nazywaliśmy takie dziewczyny, jak. ty - mruknął. - Nie mówię nie , mówię pózniej . To wielka różnica. - No to wyjaśnij ją tej części mojego ciała, na której właśnie siedzisz. - Jeśli ci to przeszkadza, to zejdę. - Natychmiast sturlała się z niego. Za pózno przypomniała sobie, że leżą na wąskiej kanapie. Aapiąc równowagę, bez skutku próbowała chwycić się Scotta. Wyrżnęła pupą o podłogę. Zanim zdążyła się zorientować co się stało, już przy niej klęczał. - Nie zrobiłaś sobie krzywdy? - Nie, nic mi nie jest. - Musisz uważać, kochanie. Jego troska tak bardzo ją ucieszyła, że śmiejąc się zarzuciła mu ręce na szyję. Nie wspomniał wprawdzie o dziecku, ale przecież bał się, żeby go nie skrzywdziła. - Co się z tobą dzieje? - zapytał zdezorientowany. - Co cię tak okropnie śmieszy? - Ty. Spadłam z kanapy, a nie ze szczytu góry. - Coś mi się zdaje, że frustracja seksualna padła ci na mózg. Może mógłbym ci pomóc? - Potem, playboyu. - Odsunęła go od siebie żartobliwie. - Jeśli pomożesz mi wstać, to się przebiorę. - Pomogę - zgodził się zadziwiająco chętnie. - Nic z tych rzeczy - powiedziała surowo. - Usiądziesz na kanapie i cierpliwie na mnie poczekasz. To nie zajmie mi więcej niż dziesięć minut. - Mówiłaś o dziesięciu minutach - poskarżył się, kiedy wróciła do salonu, ubrana w dżinsy i obszerny sweter. Ostentacyjnie spojrzał na zegarek. - Nie było cię czternaście minut. - Trochę czasu zajęła mi zmiana pościeli. - Dokąd teraz? - zapytał, kiedy wsiedli do samochodu. - Zdaje się, że dzisiaj ty decydujesz. - Co powiesz na snack-bar Adamsa? - Uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko. Podczas obiadu wciąż kpiła i drażniła się z nim. Ocierała się nogą o jego nogę, nieoczekiwanie skrobała paznokciem jego udo i praktykowała te wszystkie chwyty, jakimi zazwyczaj podniecają się bardzo młodzi ludzie. - Przestań, Dory, bo zacznę krzyczeć - zaprotestował podniecony do ostateczności Scott. - Co ty chcesz ze mną zrobić? - To przecież oczywiste, że chcę cię uwieść. - Nie musisz sobie zadawać tyle trudu. Jestem na ciebie napalony od chwili, w której otworzyłaś mi drzwi. Nawet jeszcze wcześniej. O, Boże! Zawsze jestem na ciebie napalony. Po co te sztuczki? - To się nazywa gra miłosna. - Spojrzała na niego uwodzicielsko. Skorzystała z tego, że upadła jej serwetka, schyliła się pod stół i przesunęła palcem po zamku jego spodni. Z figlarnym uśmiechem obserwowała grę mięśni na jego twarzy. - Chyba umiem w nią grać, jak sądzisz? - Dory - wymamrotał przez zaciśnięte zęby. - Czy chcesz, żebym... - O, tak - powiedziała głaszcząc jego udo. Położyła obie dłonie na stole. - Tak szybko, jak to tylko możliwe. - Jeśli natychmiast nie przestaniesz, to może się to zdarzyć w najbliższej bocznej uliczce albo na tylnym siedzeniu mojego samochodu. - Nie zrobisz tego - powiedziała drażniąc jego kostkę czubkiem pantofla. - Tym bardziej, że dopiero co zmieniłam pościel. - Ugryzła kęs kanapki, żuła powoli, przełknęła i oblizała wargi. - Pycha - powiedziała. - Tu bardzo dobrze karmią. Nie jesteś głodny? - Już ustaliliśmy, na co jestem głodny - mruknął i sięgnął po swoją kanapkę. To właśnie cała Dory, pomyślał. Był zbyt oczarowany, żeby móc się na nią złościć. Jej zabiegi dały pożądany efekt. Oczekiwanie podziałało na niego jak afrodyzjak i pragnął jej w tej chwili bardziej niż kiedykolwiek. Nigdy się nią nie znudzi - jest taka wyjątkowa, że czas z nią spędzony pozostawia niezatarte wspomnienia. Kiedy wracali do domu, Dory poprosiła, żeby zatrzymał się na chwilę przy supermarkecie. Zaplanowała jakieś tajemnicze zakupy, bo nalegała, żeby zaczekał w samochodzie. Czuł się jak mężczyzna na bezludnej wyspie. Słuchał muzyki, bębniąc palcami po kierownicy i czekał. Wreszcie wyszła ze sklepu z [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||