Index BOŻENA GIEREK CZYCIEC WIĘTEGO PATRYKA [Lough Derg (Jezioro Czerwone)] Carroll_Jonathan_ _Vincent_Ettrich_TOM_02_ _Szklana_zupa Chittenden Margaret Przyjmij tć obrć czkć Zaczarowana panna mśÂoda Carolyn Jewel Future Tense (pdf) D240. Myers R. Helen Buntowniczka i bohater Boys That Bite Mari Mancusi Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Montaśź i wykonywanie napraw urzć dześÂ dśĹźwigowych Guy N. Smith Miasto zludzien Anne McCaffrey Ship 02 Partner Ship |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] garść. - Wyglądasz dziś zupełnie inaczej niż w sobotę. Miałam wrażenie, że podczas weekendu przytrafiło ci się coś złego. - Jessie nie posiadała się z ciekawości. 152 Ale Lena była co najmniej równorzędnym przeciwnikiem. Nic podobnego. Lepiej powiedz, jak tam twoja mama. Cieszyła się, gdy wpadłaś? Rzeczywiście, dobrze, że do niej zajrzałam. - I Jessie rozpoczęła kolejną opowieść o matczynych kłopotach z trawieniem. Do tej chwili Lena sądziła, iż pani Hanley ze sklepu z odzieżą w Lough Glass jest jedyną kobietą na świecie, której pokarm przechodzi dziesiątki najrozmaitszych stadiów, zanim ulegnie kompletnemu strawieniu, przy czym wszystkie stadia były dla pani Hanley równie fascynujące. Oraz okazało się, że w zachodnim Londynie mieszka jej siostra blizniaczka. Lena miała trzynastoletnią wprawę w przywoływaniu na twarz wyrazu głębokiego zainteresowania dla potworności układu trawiennego pani Hanley, bez trudu więc zdołała wykazać przyzwoite zaciekawienie przewodem pokarmowym matki Jessie Park. Ręce zajęła naklejaniem czytelniejszych nalepek na szafki katalogów, myśli zaś - odległym o setki kilometrów jeziorem Lough Glass w zimie. Mina Louisa powiedziała jej, iż tego wieczoru nie będą rozmawiać o jej problemach. Nie był to mężczyzna, który zechciałby po raz setny omawiać z nią kwestię najlepszego sposobu przekazania dzieciom wiadomości, że ich matka żyje. Zmęczony i wypluty po całodziennej robocie, miał spierzchnięte dłonie i obolałe ramiona. Wyskrobiemy kilka pensów na gorącą kąpiel, czy to za duże szaleństwo? - zapytał. Brwi miał jak grube, ciemne smugi. Uśmiechał się krzywo i żałośnie, że omal serce jej nie pękło. Poczuła tak silny przypływ miłości i opiekuńczych uczuć, iż prawie odebrało jej oddech. Zapragnęła pracować od świtu do nocy i od nocy do świtu, byleby tylko zdjąć z jego barków ten ogrom zmęczenia. Wiedziała, że i on zrobiłby dla niej to samo. Bardzo dobrze pamiętała, jak umierał z lęku o nią, kiedy poroniła. Pamiętała, jak siedział koło niej, jak trzymał ją za rękę i głaskał po czole, że wychodził tylko po to, by przynieść 153 jej coś dobrego. Oczy wezbrały jej łzami. Oto miała przed sobą swojego mężczyznę, swoją wielką miłość. Dopisało jej szczęście. Przecież niewielu ludziom dane jest żyć ze swoim ukochanym bądz ukochaną. Większość ludzi opłakuje stracone szanse. I nie wykorzystane okazje. Tylko kobieta beznadziejnie głupia zrezygnowałaby z takiej chwili, aby rozpaczać, boleć nad przeszłością, aby na nowo tę przeszłość określać. Poradzi sobie sama. Nie zmarnuje ani jednej cennej chwili z Louisem na coś, co uważał za kolejną jałową dyskusję. - Sądzę, że firmę stać na kąpiel dla jednego z pracowników - odparła z roziskrzonymi wesołością oczyma. - Ale pod jednym warunkiem. - Jakim? - %7łe umyję ci plecy. - Ivy będzie zgorszona bezeceństwami w łazience. - Mycie pleców to nie bezeceństwo. - Ale łatwo się może w nie przerodzić, nie sądzisz? - spojrzał na nią z ożywieniem. - Och, tak, jestem tego pewna - odparła. Dawała mu tym samym do zrozumienia, że znów jest gotowa się z nim kochać. Ba! nie tylko gotowa, ale chętna. Bardzo chętna, zdumiewająco chętna. - No to chodz, wychlapmy trochę wody - powiedział uszczęśliwiony. Wziął ręcznik, woreczek z przyborami toaletowymi i sięgnął po sześciopensówkę ze spodeczka z monetami na wydatki bieżące. Tego wieczoru nie padło między nimi ani jedno słowo na temat tragedii w Lough Glass. Lena zbudziła się o piątej rano i już nie mogła zasnąć. Może jeszcze kiedyś o tym porozmawiamy - myślała. Może nadarzy się właściwy moment - mówiła sobie w duchu. Ale dobrze wiedziała, że się oszukuje. Jeśli chodzi o Louisa Graya, jej życie w Lough Glass skończyło się na dobre. Pod pewnymi względami takie, a nie inne zakończenie owego życia wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Louis z przejęciem planował wspólną przyszłość. Nie chciał, by wessała ich przeszłość. Oczyma wyobrazni widziała Kit i Emmeta tak dokładnie, jakby ktoś wyświetlił na ścianie slajd z ich portretami. Kit 154 odgarniała włosy z oczu. Twarz miała zalaną deszczem i łzami, minę zdecydowaną i ponurą. Oszołomiony Emmet podnosił dłoń do gardła jak wówczas, gdy się jąkał, i nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Nie, nie mogła pozwolić na to, by uznali ją za zmarłą. Musiała znalezć jakiś sposób, żeby im dać o sobie znać. We wtorek też nic nie wymyśliła. Za to we wtorek do agencji miał zajrzeć pan Millar. Jego naloty zawsze wprawiały Jessie w stan wielkiego zdenerwowania. Nie wiem, co on sobie w ogóle wyobraża. Wpada bez zapowiedzi, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||