Index
00000261 Platon Timaios
cleland john pamietniki fanny hill
William W Johnstone Ashes 28 Standoff in the Ashes (txt)
Loving_the_Beast_Naima_Simone
renaissance magic
Pan Samochodzik i Arsen Lupin tom 30 częÂść 2
Griffin G. Edward, The Future is Calling (2008)
Norton Andre Gwiezdny zwiad_2
Sutton June Ksi晜źycowe wzgórze
Glen Cook Black Company 04 Silver_Spike
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pret-a-porter.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    ani jednego, który by nie krzyczał: "Montjoie!"
    CXVI
    Był tam pewien Saracen z Saragossy (pół miasta należy do niego), Klimboryn niegodny. On to,
    przyjąwszy przysięgę hrabiego Ganelona, z przyjazni ucałował go w usta i dał mu swój hełm i swój
    karbunkuł. Pohańbi (powiada) ziemię francuską i cesarzowi zedrze jego koronę. Wsiada na konia,
    którego zwą Barbamuszem, chybszego nizli sokół lub jaskółka. Spina go dobrze, puszcza mu cugle i
    pędzi ugodzić Gaskończyka Engeliera. Ani tarcz, ani zbroja nie mogą go ochronić. Poganin zatapia mu
    w ciele ostrze swej włóczni; naciska, całe żelazo przechodzi na wskroś; chwyciwszy oburącz drzewce,
    wali go na wznak na pole, po czym krzyczy: "To nasienie trzeba wygubić! Bijcie, poganie, aby przerwać
    ciżbę!" Francuzi powiadają: "Boże, cożeśmy za rycerza stracili!"
    CXVII
    Hrabia Roland woła Oliwiera: "Panie towarzyszu, oto Engelier zabit, nie mieliśmy mężniejszego
    rycerza!" Hrabia odpowiada: "Niechaj Bóg da mi go pomścić!" Spina konia szczerozłotymi ostrogami.
    Nastawia swoją Hauteclaire, stal jest zakrwawiona; całą siłą uderza poganina. Potrząsa klingą w ranie i
    Saracen pada; diabły porywają jego duszę. Potem zabija diuka Alfaina, ucina głowę Eskababie i
    wysadza z siodła siedmiu Arabów - ci już nie zdadzą się w bitwie. Roland powiada: "Mój towarzysz się
    pogniewał. Dobry to jest druh przy moim boku. Za takie ciosy Karol mocniej nas ukocha." I bardzo
    głośno krzyczy: "Bijcie, rycerze!"
    CXVIII
    Z drugiej strony spieszy poganin Waldabron; on to pasował króla Marsyla na rycerza. Ma on na morzu
    czterysta statków; nie masz żeglarza, który by mu nie podlegał. Zdobył Jerozolimę zdradą, pogwałcił
    świątynię Salomona i nad sadzawką zabił patriarchę, To on, przyjąwszy przysięgę hrabiego Ganelona,
    dał mu swój miecz i tysiąc dukatów. Dosiada konia, którego zowią Gramimondem, sokół nie jest tak
    rączy! Spina go ostrymi ostrogami i pędzi, aby natrzeć na Samsona, potężnego diuka. Kruszy mu
    tarczę, psuje pancerz, wbija mu w ciało proporzec i chwyciwszy oburącz drzewce wysadza go z siodła i
    kładzie trupem. "Bijcie, poganie, zwyciężymy ich snadnie!" Francuzi powiadają: "Boże, cóż za żałoba po
    takim baronie!"
    CXIX
    Kiedy hrabia Roland widzi, że Samson padł, rozumiecie, iż przejęło go to dotkliwą boleścią. Kłuje konia,
    pędzi co sił na poganina. Dzierży swego Durendala, który więcej jest wart niż szczere złoto. Pędzi
    waleczny rycerz i wali go co sił po hełmie, na którym kamienie oprawne są w złoto. Rozcina mu głowę i
    pancerz, i tułów, i piękne siodło wysadzane kamieniami, i koniowi nadcina głęboko krzyża; i - ha, niech,
    kto chce, gani go albo chwali! - zabija obu. Poganie mówią: "Okrutny to dla nas cios!" Roland
    odpowiada: "Nie mogę waszych miłować, pycha idzie za wami i krzywda!"
    CXX
    Był tam Afrykanin przybyły z Afryki; to Malkinat, syn króla Malkuda. Zbroja na nim ze szczerego złota,
    błyszczy w słońcu ponad wszystkie inne. Siedzi na koniu, którego zowią Szalony Skok; nie masz
    bydlęcia, które by mu dorównało w biegu. Spieszył ugodzić Anzeisa w tarczę; obcina mu pola lazurowe
    i czerwone. Przerwał mu siatkę kolczugi, wbija mu w ciało kopię, żelazo i drzewce. Hrabia padł martwy,
    czas jego przeminął. Francuzi mówią: "Baronie, jakże żal nam ciebie!"
    CXXI
    Jedzie polem Turpin arcybiskup. Nie było człeka z wygoloną tonsurą i śpiewającego msze, który by
    dokazał tylu znamienitych czynów. Rzecze do poganina: "Niech Bóg na ciebie ześle wszystko
    nieszczęście! Zabiłeś męża, którego serce me żałuje." Wypuszcza przed siebie dzielnego rumaka i wali
    poganina w tarczę toledańską takim ciosem, że kładzie go martwego na zieloną murawę.
    CXXII
    Z drugiej strony przybywa poganin, Grandwin, syn Kapuela, króla Kapadocji. Siedzi na koniu, którego
    nazywa Marmojrem; szybszy to koń niż wszelki ptak w powietrzu. Puszcza cugle, spina go ostrogą i
    pędzi ugodzić Geryna całą siłą. Kruszy mu złocistą tarczę, strąca mu ją ze szyi. Następnie rozpruwa mu
    pancerz, zatapia mu w ciało cały swój błękitny proporzec i wali go trupem na wysoką skałę.
    Zabija jeszcze Geriera, jego towarzysza, i Beranżera, i Wita z Antonin, po czym uderza na bogatego
    diuka, Astorga, który trzymał lennem Walencję i Anwer nad Rodanem. Wali go trupem; poganie się
    cieszą. Francuzi mówią: "Co za pomór na naszych!"
    CXXIII
    Hrabia Roland trzyma swój miecz zakrwawiony. Posłyszał dobrze, że Francuzi tracą ducha. Tak się tym
    zafrasował, że omal mu serce nie pęknie. Rzekł do poganina: "Niechaj Bóg ześle na ciebie wszystkie
    nieszczęścia! Drogo ci sprzedam tego, któregoś zabił!" Spina konia. Który zwycięży? Oto się zmagają.
    CXXIV
    Grandwin był dzielny i waleczny, krzepki ł śmiały w boju. Na drodze swojej spotkał on Rolanda. Nigdy
    go nie widział; poznaje go wszelako po hardej twarzy, po pięknym ciele, po spojrzeniu i postawie; zląkł
    się, nie może tego ukryć. Chce uciekać, ale na próżno. Hrabia ugodził go ciosem tak cudownym, że
    przeciął mu cały hełm aż do przyłbicy, przecina mu nos i usta, i zęby, i cały tułów, i kolczugę z tęgiego
    drutu, i srebrny łęk u złoconego siodła, i głęboko wbija miecz w grzbiet konia. Nie masz lekarstwa, zabił
    ich obu i jęknęli wszyscy hiszpańscy rycerze. Francuzi powiadają: "Nasz wódz dobrze kropi!"
    CXXV
    Bitwa jest cudowna; staje się coraz zażartsza. Francuzi walą krzepko i wściekle. Przecinają pięści, boki,
    krzyże, przeszywają odzież do żywego ciała i krew płynie jasnym strumieniem po zielonej trawie.
    "Francjo, Francjo, niech cię Mahomet przeklnie! Nad wszystkie ludy lud twój jest śmiały!" Nie masz
    Saracena, iżby nie krzyczał: "Marsyl! Przybywaj, królu! Trzeba nam pomocy!"
    CXXVI
    Bitwa jest cudowna i wielka. Francuzi walą ciemnymi kopiami. Gdybyście widzieli tyle cierpień, tyle
    ludzi nieżywych, rannych, okrwawionych! Leżą kupami, twarzą ku niebu, twarzą ku ziemi. Saraceni nie
    mogą strzymać dłużej, po woli czy po niewoli opuszczają pole. Frankowie pilnie gonią za nimi.
    CXXVII
    Hrabia Roland woła Oliwiera: "Panie towarzyszu, przyznaj, że arcybiskup jest tęgi chwat; nie ma
    lepszego pod słońcem, umie się bawić i kopią, i włócznią." Hrabia odpowiada: "Zatem spieszmy mu z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.