Index
Lowell Elizabeth Bracia Maxwell Jesienny kochanek tom 1
D330. Bevarly Elizabeth Toast za szczęście
Elizabeth Bevarly Kuszenie Monahana
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (05) Próba ognia
Dick Philip Kosmiczne marionetki
Celmer Michelle Erotyczne fajerwerki
Miecze śÂ›wietlne
46 Pan Samochodzik i Bractwa Rycerskie Sebastian Miernicki
Anne Brooke The Hit List (pdf)
Flint, Eric Ring of Fire SS anth Grantville Gazette Vol 4
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hardox.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Dziękuję. - Anna wdzięcznie pochyliła głowę i czekała,
    co też on zrobi.
    Przyniósł wino, przysunął bliżej krzesło - akurat na granicy
    między uprzejmością a natarczywością - i zaczaj obsypywać
    komplementami jej urodę.
    Anna pohamowała chęć odsunięcia się. Cały czas ukradkowo
    obserwowała towarzysza. Uznała, że jest niezaprzeczalnie
    przystojny, choć jego oczy są ciut za małe, ale figurę ma bez
    skazy; szczupły i bardzo elegancki w doskonale dopasowanym
    ciemnoniebieskim wieczorowym surducie, w płowych spod�
    niach za kolana, białych rajtuzach i płaskich, czarnych wie�
    czorowych lakierkach. Jeśli chodzi o wygląd, jest niezle,
    pomyślała.
    70
    Sposób, w jaki z nią rozmawiał, to już oddzielna sprawa
    i Anna nie potrafiła się pozbyć wrażenia, że Redbourn ją sonduje.
    - Jak rozumiem, przyjechała pani z Francji jako dziecko,
    panno de Cardonnel? - zaczął.  To musiało być dość przera�
    żające przeżycie. Czy przybyła pani do Anglii wraz z rodzicami?
    - Moja matka umarła - wyjaśniła krótko. - Przyjechałam
    z ojcem.
    - I obydwoje zamieszkaliście u wuja? - Ponieważ Anna nie
    odpowiedziała, dodał: - To szczęście, że mieliście w Anglii
    krewnych.
    - Rzeczywiście. Sir Robert przyjął nas z otwartym sercem. -
    Czy to możliwe, żeby wyciągał od niej informacje? A może
    to tylko uprzejmość?
    - Słyszałem smutne historie o ludziach, którzy przybyli do
    Anglii jedynie w tym, co mieli na grzbiecie. Mam nadzieję, że
    pani historia nie była aż tak drastyczna?
    - Byłam wtedy siedmioletnim dzieckiem, panie Redbourn
    - odparła Anna. - Naprawdę bardzo mało pamiętam z tamtego
    okresu. - Teraz była już prawie pewna, że Redbourn próbuje
    coś z niej wyciągnąć. - Proszę mi wybaczyć, pragnęłabym
    porozmawiać z pana matką, jeśli wolno. Ciotka mówiła mi, że
    to ogromnie urocza osoba.
    - Ależ naturalnie, co ze mnie za natręt. - Laurence cały
    zamienił się w przepraszający uśmiech, ale Anna wyczuła, że
    nie jest zadowolony. Zacisnął usta w wąską linię, przymrużył
    małe oczka.
    Anna zdusiła uczucie niepokoju, po czym odwróciła lekko
    krzesło w stronę pani Redbourn.
    Wdowa wyglądała na zachwyconą możliwością pogawędze�
    nia z panną de Cardonnel. Po ostrzegawczym spojrzeniu Lauren�
    ce'a Helen zorientowała się, że jego zaloty nie napotkały na
    71
    podatny grunt. Uniosła welon z nadzieją, że w panującym
    dokoła półmroku nikt jej nie rozpozna.
    - Panno de Cardonnel, tak bardzo żałowałam, że nie spot�
    kałam pani w czasie naszej wizyty u pani wujostwa. - Położyła
    z uczuciem dłoń na ramieniu Laurence' a. - Rozmowa w teatrze
    zawsze wydawała mi się bardzo utrudniona. Taki tu hałas.
    - Tak - powiedziała Anna. - Czy często bywa pani w teatrze?
    Do diaska, zaklęła Helen w duchu. Jednak szybko odzyskała
    równowagę.
    - Kiedy żył mój mąż, tak. - Podniosła do oczu róg chusteczki.
    - Ale pani, panno de Cardonnel, czy mogę zapytać, jak ocenia
    pani grę pana Kemble' a? Osobiście uważam, że Zaiga nie należy
    do jego najlepszych ról. A może woli pani Don Alonzo w jego
    wykonaniu? - Helen zdawała sobie sprawę, że mówi za wiele.
    - Moim zdaniem, głos pana Kemble'a jest zbyt słaby do
    melodramatu. Wolę występ jego brata - odpowiedziała Anna
    z uśmiechem. - Ale z ostatecznym osądem wstrzymam się do
    końca.
    Ta kobieta się boi, myślała. Widziała to w oczach wdowy,
    które od czasu do czasu z niepokojem zwracała w stronę syna.
    Dłonie spokojnie ułożyła na kolanach, bawiąc się wachlarzem,
    ale miała ściśnięte gardło. Anna widywała w życiu ludzi, którzy
    się boją i którzy nie chcą tego po sobie pokazać: matka;
    madame de Custine, współwięzniarka matki; ciocia Marie,
    kiedy otwierała drzwi domu w Paryżu, obawiając się agentów
    rewolucyjnej policji.
    Sir Robert, do tej pory gawędzący z żoną, pochylił się w ich
    stronę.
    - Wspaniały wieczór, prawda? - zwrócił się do Anny. -
    Lubię od czasu do czasu nieco blichtru. - Machnął dłonią
    w stronę publiczności i tysiąca oliwnych lampek i świec,
    72 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.