![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Index A.J.Quinnell Szlak Ĺez Courths Mahler Jadwiga Sekrety prowadzÄ do nikÄ d Courths Mahler Jadwiga Honor mÄĹźczyzny McComas_Mary_Kay_ _PocaśÂuj_mnie How the Catholic Church Built W Thomas E. Woods Hannay Barbara Odzyskane szczćÂśÂcie Baxter Mary Lynn Mezalians 00000126 Mickiewicz Konrad Wallenrod Gwiezdne Wojny 004 The Old Republic Oszukani Webber Meredith Slub na pustkowiu |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Regina spojrzała z radością na generała. Tak, panie generale. To szlachetni, dobrzy ludzie. Cieszę się, że pan generał poznał się na nich. Jestem żołnierzem, a żołnierze mają bystre oczy odpowiedział pan von Massenburg. Trzy młode panienki podczas jazdy gawędziły z wielkim ożywieniem. Regina tylko chwilami milkła, wodząc wzrokiem po pięknej, malowniczej okolicy. Namiętnie kochała przyrodę, a dotychczas miała mało sposobności poznania jej. Za to teraz z prawdziwą rozkoszą wchłaniała nowe wrażenia. Nie mogła oderwać zachwyconych oczu od pięknego krajobrazu. Serce jej przepełniała głęboka wdzięczność dla Boga, który tak pomyślnie odmienił jej smutny los. Powóz skręcił teraz na szeroką drogę, wijącą się przez wspaniały bukowy las. Zbliżano się do Neubergu. W pięknie i starannie utrzymanym parku zdrojowym zebrało się wiele eleganckiej publiczności, która spacerowała po deptaku. 48 Massenburgowie mieli tu mnóstwo znajomych, toteż co chwila wymieniano ukłony. Generał kazał wyprząc konie przed hotelem Pod Koroną . W ogrodzie należącym do hotelu stała grupa złożona z kilku pań i panów. Wśród nich było również dwóch oficerów, należących do pułku stacjonującego w Weissenbergu. Fryda, ujrzawszy tych młodych ludzi, ukradkiem uszczypnęła siostrę w ramię. Obydwaj oficerowie ukłonili się, po czym spojrzeli z podziwem na śliczną twarzyczkę Reginy. Znajomi zaczęli ich zarzucać pytaniami: Panie von B�low, kto to jest ta ładna panienka w żałobie? Która? Ta, co przyjechała powozem z Massenburgami. Pan von B�low przygładził ręką ciemne wąsiki i wzruszył ramionami. Nie spuszczał przy tym oka z powozu. %7łałuję proszę pani, lecz nie mogę udzielić żadnej informacji. Nie znam tej młodej osoby. A pan, panie von Engelhard? Co? O co chodzi! Czy pan nie wie, kto to jest ta nieznajoma panienka? Nie wiem, przeczuwam tylko odparł z roztargnieniem młody oficer. Cóż pan takiego przeczuwa? Panna von Massenburg opowiadała o jakiejś nowej przyjaciółce, która niestety nigdzie jeszcze nie bywa, bo jest w żałobie po matce. Przeczuwam, że to pewnie ona. Czy to jakaś krewna Massenburgów? Nie, to wnuczka radcy Schr�tera. Pan von B�low pożegnał się ze znajomymi. Pójdę przywitać się z państwem von Massenburg. Henryku, czy pójdziesz ze mną? Naturalnie, już idę! Pan von Engelhard pożegnał się także i podążył za przyjacielem. Obydwaj oficerowie wolnym krokiem zmierzali w stronę hotelu Pod Koroną . Engelhard był wysoki, jasnowłosy, niebieskooki, o twarzy niezmiernie poczciwej i dobrodusznej. B�low, niższy od niego, brunet, miał czarne ogniste oczy i szybkie, żywe ruchy. Odznaczał się bardzo wesołym usposobieniem. Teraz także szedł przed siebie tak spiesznie, że nieco flegmatyczny Engelhard nie mógł za nim 49 nadążyć na swoich długich nogach. Czego tak pędzisz, Albercie? zapytał. Bo mi się spieszy. Czy się gdzieś pali? Owszem, w sercu pana porucznika Henryka von Engelhard. Engelhard zarumienił się jak panienka. Nie gadaj głupstw! Idiota! Dziękuję! Nie ma za co! No nie złość się stary przyjacielu! A swoją drogą, to widocznie w twoim sercu płonie jeszcze gorętszy ogień niż w moim. Inaczej nie pędziłbyś tak na złamanie karku. Jeżeli tak jest, to tylko przez przyjazń dla ciebie. Dlaczego? Pragnę zostać twoim szwagrem. Co za poświęcenie! Jestem wzruszony i dziękuję ci, ale obawiam się, że posuwasz twoją ofiarność zbyt daleko. Do czego to doprowadzi? Albert von B�low westchnął głęboko i rzekł patetycznie: Mam nadzieję, że do ołtarza! Henryk roześmiał się dobrodusznie i spojrzał na przyjaciela. Daj Boże, obyś się nie mylił! Czy masz jakieś wątpliwości? Nawet duże! Czego się boisz, mój chłopcze? Boję się, że zamiast spodziewanej radości, czeka nas wielkie strapienie. Kto wie, czy pewnego pięknego dnia nie powrócimy do domu, obładowani ,,koszyczkami . E, to się nie zdarzy. Bądz spokojny, przyjmą nas. Miejmy nadzieję, że tak! Massenburg siedział już z panienkami w ogrodzie hotelowym. Wybrał doskonały stolik, stojący w cieniu, i zamówił u kelnera kawę i pieczywo. B�low i Engelhard podeszli do stolika, gdzie przywitano ich bardzo życzliwie. Generał von 50 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |