![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Index James Lee Burke Robicheaux 12 Jolie_Blon's_Bounce Anna Lee As Time Goes By [MLR] (pdf) C Howard Robert Conan i Bogowie Bal Sagoth 141. Gina Wilkins Randka z sÄ siadem Tobias Buckell Crystal Rain Wakacje na Hawajach Jayne Ann Krentz Immortal Ops 3 Radar of Deception Co sić wydarzyśÂo w Springtown Scott DeLoras Ransom S.C BśÂćÂkitna miśÂośÂć 02 BśÂćÂkitna magia Jane Porter Wyprawa do Brazylii |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] 70 LEE WILKINSON - Więc za co ci płacą? Cathy poczuła do niego głęboką niechęć i pragnęła, żeby taniec skończył się jak najszybciej. - Pracuję w biurze - powiedziała najuprzejmiej jak była w stanie. - I co robisz, uszczęśliwiasz szefa? - Siedzę przed komputerem. - Taka piękna kobieta! Co za marnotrawstwo. Lekko przeciągał słowa. Uświadomiła sobie, że wypił już nieco za dużo. W sali robiło się duszno. Ktoś uchylił jedne z drzwi prowadzących na oszkloną werandę. Cathy z przyjemnością powitała powiew chłodnego powietrza, ale jej partner natychmiast wykrzyknął: - Do diabła, chcą nas tu wymrozić! Mniejsza o to, mała. Trzymaj się mnie, to cię rozgrzeję. Przesunął dłoń na jej pośladek. Cathy pamiętała, że jest gościem, toteż powstrzymała odruch, by dać mu w twarz i wycedziła przez zaciśnięte zęby: - Proszę, czy mógłby pan zabrać rękę? On jednak jeszcze mocniej wcisnął dłoń w jej ciało. - Dlaczego jesteś taka sztywna? - Panie Cunningham, czy mógłby pan zrobić to, 0 co proszę? - Daj spokój, są święta. Nie chciała wywoływać sceny, ale zatrzymała się i powiedziała niskim, rozzłoszczonym głosem: - Po raz ostatni powtarzam: proszę mnie puścić. - Chyba nie mówisz poważnie - zaśmiał się. - Mówię bardzo poważnie. BAL W G�RACH SZKOCJI 71 - Rozluznij się, mała. Widząc, że słowa nie działają, wyrwała się i przecisnęła między tancerzami na oświetloną lampionami werandę. Tu również słychać było muzykę, ale dokoła panował półmrok. Miała nadzieję, że nikt jej nie zauważy. Weranda była pusta. Na obu jej końcach jarzyły się grzejniki. Cathy odetchnęła z ulgą i przez szyby wpatrzyła się w pokryte śniegiem góry. Z nieba wciąż sypały się białe płatki, gromadząc się w zagłębieniach okien i przygniatając do ziemi gałęzie sosen. Patrząc na ten piękny krajobraz, Cathy na chwilę zapomniała o niesmacznym incydencie, który kazał jej tu przyjść. ,Naraz poczuła czyjąś rękę w talii i ten sam znienawidzony głos powiedział jej do ucha: - Zgrywasz trudną do zdobycia, co? Daj spokój, mała, to na mnie nie działa. Rozluznij się. - Puść mnie! Odsunęła się i spróbowała odejść, ale on przytrzymał ją mocno. - Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem w życiu. Masz być dla mnie miła - wymruczał i zaczął ją całować. Usta miał gorące, mokre i gumowate. W jego oddechu czuć było whisky, ręce wędrowały po całym jej ciele. - Puść ją, do diabła! - powiedział ktoś cichym, ostrym tonem i jakaś dłoń odciągnęła od niej nie- chcianego adoratora. Cathy zadrżała, otarła usta wierzchem dłoni i spojrzała prosto w rozłoszczoną twarz Rossa Dalgowana. 72 LEE WILKINSON Zważywszy na to, że był prawie całkiem pijany, Nigeł Cunningham szybko doszedł do siebie. - Jak ci się wydaję, z kim rozmawiasz?! - wykrzyknął z oburzeniem. - Z tobą - odparował Ross tym samym tonem. - A teraz wynoś się stąd, zanim skręcę ci kark. Cunningham zachwiał się i agresywnie postąpił o krok do przodu. - Spróbuj tylko. Alkohol dodawał mu odwagi. Wycelował pięść w szczękę Rossa. Był równie wysoki, jak jego przeciwnik, ale znacznie cięższy i gdyby trafił, mógłby wyrządzić mu krzywdę. Ross jednak uchylił się zręcznie i pięść przeleciała obok jego ucha. Cunningham, niesiony impetem ciosu, rozpłaszczył się jak żaba, na drewnianej podłodze werandy. Dysząc ciężko, podniósł się z wysiłkiem i znów rzucił na przeciwnika, ale Ross bez wysiłku ode- pchnął go i przycisnął do ściany. Nieco otrzezwiony, choć nie na tyle jeszcze, by przyznać się do porażki, Cunningham parsknął: - Nie rozumiem, po co to całe zamieszanie. Chciałem ją tylko pocałować. Wszędzie tu przecież wisi jemioła. - To nie był tylko zwykły, świąteczny pocałunek pod jemiołą - odparł Ross lodowatym tonem. - No i co z tego? To ładna dziewczyna, każdy by próbował szczęścia. - To znaczy, że po prostu próbowałeś szczęścia? - A jeśli tak, to co z tego? Skoro dama nie miała BAL W G�RACH SZKOCJI 73 nic przeciwko temu, to po co się wtrącasz? Chyba że ty też miałeś ochotę spróbować, a teraz jesteś po prostu zazdrosny? - Może ta dama zapomniała ci powiedzieć, że jest tu zatrudniona? - wycedził Ross. Cathy próbowała wysunąć się z werandy, ale zatrzymał ją jego ponury rozkaz: - Zostań tam, gdzie jesteś! Chcę z tobą porozmawiać. Zastąpił jej drogę do drzwi. Musiała go posłuchać. - No i co z tego, że ona tu pracuje - ciskał się Cunningham. - Powiedziała mi, że pracuje w biurze, więc teraz nie jest w pracy. - To nie ma znaczenia. Pracownikom Beinn Mpr nie wolno zabawiać się z gośćmi ani w godzinach pracy, ani po, więc zostaw ją w spokoju. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |