Index Harry Harrison Cykl Stalowy Szczur (06) Stalowy Szczur i piÄ ta kolumna Honor 06 Honor Under Siege Radclyffe Anne McCaffrey Ship 06 The Ship Errant Baum, L Frank Oz 06 The Emerald City of Oz Cabot Meg PamiÄtnik KsiÄĹźniczki 06 KsiÄĹźniczka uczy siÄ rzÄ dziÄ Glen Cook Dread Empire 06 Reap The East Wind Harrison, Harry Stahlratte Zyklus 06 Jim Digriz Die Edelstahlratte Godeng Gert Krew i Wino 06 Trumna numer 5 James Alan Gardner [League Of Peoples 06] Trapped Asimov, Isaac Robot 06 Robots & Empire |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] hol w stronę drzwi do salonu. Spojrzał na nią. Otworzyła szeroko oczy i westchnęła. Dziwi cię mój widok? - zapytał, w duchu gratulując sobie spokoju. Myślałam, że jesteś w pracy. Dziś niedziela. Niedziele zwykliśmy spędzać razem. Tyle rzeczy zwykliśmy czynić - rzekła, wycofując się z pokoju, by uniknąć jakiejkolwiek konfrontacji. Nie zamierzał jej na to pozwolić. Na przykład rozmawiać? - zapytał. Właśnie. Skinął głową i nie spuszczając z niej wzroku, rzucił do- kumenty na stół. -Sądzisz, że dawniej porozmawiałabyś ze mną, a dopiero potem uszczęśliwiłabyś mnie dokumentami rozwodo- wymi? Skrzywiła się, lecz nie wyszła. Została w salonie. Dawniej nie byłoby tych dokumentów. Abby, nie mogę w to wszystko uwierzyć. Nie chciał jej mówić, jak bardzo się czuł zraniony. Do licha, dlaczego mężczyzna musi się maskować, nie oka- zywać emocji? Luke spojrzał na nią i poczuł ogrom miło- ści. Kochał tę kobietę aż do bólu. Wiedział, że nie jest szczęśliwa. Lecz nie wiedział, czy aż na tyle, by od niego odejść. Ubiegłej nocy, gdy byli razem, czuł, że odży- S R wa. Jak gdyby ta walka między nim a Abby w ogóle nie istniała. %7łe wszystko będzie jak dawniej. Odkryli w sobie ponownie ową pasję, która ich porwała. Odbudowali to, co utracili. I Luke usiłował sam siebie przekonać, że im się uda rozwiązać obecne problemy. Tymczasem Abby w tajemnicy zaplanowała rozwód. Grom z jasnego nieba. Jeśli dodać do tego ciągły lęk - nie mógł zapomnieć o zamachu na jej życie poprzedniego wieczoru - trudno się dziwić stanowi jego ducha. To konieczne, Luke - przekonywała Abby, kładąc rękę na sercu, jak gdyby chciała je przed czymś ochronić. - Nie mam wyboru. Wybór zawsze jest - powiedział. Nie. Nie w moim wypadku. - Pokręciła głową, a jej wło- sy utworzyły jasną aureolę wokół twarzy. -Nie umiem żyć na pół gwizdka. Pół gwizdka? Co masz na myśli? Patrząc na nią uważnie, wsunął obie ręce do kieszeni. No właśnie to - rzekła i głos jej się załamał. - Ja tu, ty tam... Boże, nawet nie wiem, gdzie ty przebywasz. Wiem tylko, gdzie cię nie ma. Ze mną. To nieprawda! Prawda! - wykrzyknęła i łza spłynęła jej po po- S R liczku. - Ten dom służy ci tylko do przechowywania rze- czy. Wpadasz tu od czasu do czasu, ale faktycznie nigdy cię tu nie ma. Chciałby zaprzeczyć, lecz nie bardzo mógł, bo była bli- ska prawdy. -Abby... Nawet gdy jesteśmy razem, to myślami błądzisz gdzieś daleko. - Stanęła za kanapą, zaciskając dłonie na jej oparciu, aż palce jej zbielały. - Nie chcę być sezonową żoną, Luke. Chcę prawdziwego małżeństwa, dzieci... Chcę... No, mów dalej. Słucham. Spojrzała na niego i dostrzegła ból w jego oczach, nie mniejszy od tego, jaki sama odczuwała. - Chcę przede wszystkim mieć zaufanie do mojego męża. A nie mam. Otworzył usta, ale nie pozwoliła mu dojść do głosu. Nie mam - powtórzyła, unosząc dłoń. - Musisz mnie wy- słuchać i nie przerywaj mi. Nie ufam ci już, Luke. Okła- małeś mnie. I chyba okłamywałeś mnie od początku. Nie było cię w hotelu, w którym miałeś być. Potem ta kobieta odebrała telefon. Wszystko ci wyjaśnię. Nie chcę żyć z mężczyzną, którego tak mało obchodzę, który ma romanse z Bóg wie iloma kobietami... Nie chcę. Romanse? S R Zabolało go to. Poczuł się dotknięty. W ciągu tych lat wykonał wiele zleconych mu zadań. Podrywał dziewczy- ny w barach, a nawet całował poniektóre, bo tego wyma- gała jego praca, ale nigdy nie zdradził kobiety, którą ko- chał. Nigdy cię nie zdradziłem, Abby. Hm. - Pochyliła się, spojrzała na niego z udanym zado- woleniem i rzekła: - Naprawdę? To świetnie. Trzeba było od razu mi to powiedzieć. No to wszystko gra. Wierzę ci. No właśnie. %7ładne właśnie", bo nie wykręcisz się z tego tak łatwo. Wiem, Luke, że coś jest na rzeczy. Wiem, że mnie okła- mujesz i najprościej wytłumaczyć to tym, że w grę wchodzi zdrada. Wspaniale! - krzyknął i zanim zdołała się zorientować, chwycił ją za ramiona. - Cudownie! Jesteś jedyną na świecie osobą, która zna mnie od podszewki! I naprawdę uważasz, że mógłbym cię zdradzić? Odchyliła się na oparcie fotela i spojrzała na niego. Do- strzegł łzy w jej oczach i zapragnął nade wszystko nie dać jej powodu do płaczu. Tylko jak ma ten powód zli- kwidować? Przysięgał ojczyznie zachować tajemnicę i nawet żonie, która była dla niego najważniejsza na świe- cie, nie mógł wyjawić prawdy. - Nie chcę w to wierzyć - przyznała Abby i ich spojrzenia się spotkały. - Ale jaki mam wybór? S R Mocno, aż do bólu, ścisnął jej ramiona. Kiedy się poznaliśmy w Paryżu - zaczął - mówiłem ci, że muszę często wyjeżdżać. Bardzo często. Taką mam pra- cę. Mówiłem prawdę. Wiedziałaś, jak będzie wyglądać nasze życie. W Paryżu mówiliśmy też... Pamiętasz, Luke? %7łe chcemy mieć trójkę dzieci. I jak się będą nazywać. Pamiętasz? Pamiętał. Leżał obok niej na wąskim łóżku i planował ich wspólne życie. Wiedział wprawdzie, że przy jego pracy trudno sobie wyobrazić normalne życie w małżeń- stwie, ale tak bardzo tego pragnął. -A teraz - ciągnęła ze smutkiem - ilekroć zaczynam mó- wić o dzieciach, ty się wykręcasz, że jeszcze nie teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||