Index
Wielka księga wierszy Tuwim Julian i inni
Borges Jorge Luis Ksiega piasku
biznes i ekonomia lifehacker jak zyc i pracowac z glowa wydanie iii adam pash ebook
Cussler Clive Dirk Pitt 20 Arktyczna mgła
The Barker Triplets 2 Coll
00000261 Platon Timaios
00000126 Mickiewicz Konrad Wallenrod
Abagnale Frank ZśÂ‚ap mnie, jeśÂ›li potrafisz
Anne McCaffrey Cykl Statki (4) Miasto, które walczyśÂ‚o
Alex Shakar The Savage Girl (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    potężną erekcję, jakby na nowo odkrył rozkosz, płynącą z pożądania.
    - Nie twierdzę... Nie mogę twierdzić, że to był nasz Pan Bóg... Nie
    mam nawet pewności, czy miało to coś wspólnego z chrześcijaństwem. Ale
    dziś coś się wydarzyło. Czułem to.
    Twarz Declana wciąż była nieprzenikniona. Coot przyglądał się jej
    przez kilka sekund, niecierpliwie czekając na wzgardę.
    - No i? - chciał wiedzieć.
    - No i co?
    - Nie masz nic do powiedzenia? Jajko marszczyło się przez chwilę, na
    skorupce pojawiła się fałda. Potem powiedziało:
    - Boże, zlituj się nad nami. - Zniżyło głos prawie do szeptu.
    - Co?
    - Ja też to czułem. Nie całkiem tak, jak opisałeś, nie całkiem jak
    elektrowstrząs, ale coś poczułem;
    - Dlaczego "Boże, zlituj się"? Lękasz się czegoś? Nie odpowiedział.
    - Jeśli wiesz na temat tych doznań coś, czego ja nie wiem, proszę,
    powiedz mi. Chcę wiedzieć, chcę zrozumieć. Na Boga, muszę to zrozumieć.
    Declan zacisnął wargi.
    - Cóż... - Wyraz jego oczu wciąż trudno było rozszyfrować, ale Coot
    dopiero teraz dostrzegł w nich jakiś błysk. Może ślad rozpaczy?
    - Wiesz, z tą okolicą wiąże się pewna historia - powiedział kościelny. -
    Opowieść o dawnych mieszkańcach tej ziemi.
    Coot wiedział, że Declan studiował dzieje Zeal. Dość nieszkodliwe
    hobby: przeszłość to przeszłość.
    - Tutaj już przed wiekami była osada, na długo przed okupacją
    rzymską. Nikt nie wie, kiedy powstała. I prawdopodobnie w tym miejscu
    zawsze znajdowała się świątynia.
    - Nic dziwnego. - Coot zdobył się na uśmiech; chciał zachęcić
    Declana, by dodał mu ducha. Coś w nim pragnęło usłyszeć, że z jego
    światem jest wszystko w porządku, nawet jeśli miałoby to być kłamstwem.
    Declan sposępniał. Nie miał do powiedzenia nic krzepiącego.
    - I był tu las. Ogromny. Dziewiczy Bór. - Czy w jego oczach nadal
    czaiła się rozpacz? - Nie jakiś niewielki zagajnik. Las, w którym można by
    zgubić miasto, pełen bestii...
    - Myślisz o wilkach? Niedzwiedziach? Declan potrząsnął głową.
    - Tą ziemią władały niegdyś pewne istoty. Przed Chrystusem. Przed
    nadejściem cywilizacji. Większość z nich nie przetrwała spustoszenia ich
    naturalnego środowiska. Sądzę, że były zbyt prymitywne. Ale silne. Inne niż
    my. Nie miały w sobie nic z człowieka.
    - I co dalej?
    - Jedna z nich dotrwała aż do czternastego wieku. Istnieje
    płaskorzezba, przedstawiająca jej pogrzeb. Znajduje się na ołtarzu.
    - Na ołtarzu?
    - Pod obrusem. Odkryłem ją jakiś czas temu, ale nie zaprzątałem sobie
    tym głowy. Aż do dzisiejszego dnia. Dziś... spróbowałem jej dotknąć.
    Wyciągnął pięść i rozprostował palce. Dłoń pokrywały pęcherze. Z
    maleńkich pęknięć sączyła się ropa.
    - To nie boli - wyjaśnił. - Ręka jakby zdrętwiała. Ale służy mi dobrze.
    Powinienem był to przewidzieć.
    W pierwszej chwili Coot pomyślał, że tamten kłamie; Potem, że musi
    istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie. Wreszcie przypomniał sobie
    porzekadło, które często powtarzał mu ojciec: "Logika jest ostatnią nadzieją
    tchórza".
    Declan mówił dalej. Tym razem lekko podekscytowany.
    - Nazwali go Trupiogłowy.
    - Kogo?
    - Bestię, którą pogrzebali. Tak głoszą kroniki. Nazwano go
    Trupiogłowym, gdyż głowę miał ogromną, o barwie księżyca i nagą jak żywe
    mięso.
    Kościelny przestał panować nad sobą. Uśmiechnął się.
    - Pożerał dzieci - oznajmił i roześmiał się jak niemowlę przed
    otrzymaniem matczynego cycka.
    Zlady masakry na farmie Nicholsonów odkryto dopiero wczesnym
    rankiem w niedzielę.
    Mikę Glossop jechał akurat do Londynu i wybrał drogę biegnącą obok
    farmy. "Sam nie wiem, dlaczego. Zwykle jeżdżę inną. To dopiero, co?"
    Zauważył, że fryzyjskie krowy Nicholsonów ryczą pod bramą. Widać było, że
    nie dojono ich od dwudziestu czterech godzin. Zostawił więc jeepa na drodze
    i wszedł na podwórze.
    Mimo iż słońce było w górze dopiero od godziny, muchy zdążyły już
    obsiąść ciało Denny'ego Nicholsona. Wewnątrz domu Glossop odkrył, że po
    Amelii pozostały jedynie strzępy sukienki i porzucona w pośpiechu stopa.
    Zwłoki Gwen Nicholson, nietknięte, leżały u podnóża schodów.
    O dziewiątej trzydzieści w Zeal roiło się już od policji, a na ulicach nie
    sposób było spotkać kogoś, kim nie wstrząsnęłaby zbrodnia. Relacje
    dotyczące stanu ofiar, częstokroć były sprzeczne, jedno wszak nie ulegało
    wątpliwości: brutalność owego mordu. Wrażenie robiła zwłaszcza śmierć
    dziecka - najprawdopodobniej poćwiartowanego. Zbrodniarz zabrał ze sobą
    jego ciało, Bóg jeden wie, po co.
    Ekipa z Wydziału Zabójstw zainstalowała się "Pod Wysokim Mężem",
    przepytując równocześnie całą wioskę w poszukiwaniu potencjalnych
    świadków. Pierwsze rozmowy nic nie daty. W okolicy nie widziano żadnych
    obcych, a podejrzane zachowanie niektórych obywateli Zeal ograniczało się
    do sfery kłusownictwa i kantów budowlanych. Dopiero Enid Blatter, kobieta o
    wydatnym biuście i silnie rozwiniętym instynkcie macierzyńskim, wspomniała,
    że od przeszło dwudziestu czterech godzin nie widziała Toma Garrowa.
    Znaleziono go w miejscu, w którym zostawił go zabójca. Głową zajęły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.