Index
D330. Bevarly Elizabeth Toast za szcz晜›cie
Carr William Guy, Pawns In The Game (1958) Edition
Kubczak Anna Cybersocjologia. Internet jako przedmiot zainteresowania socjologów
Wrota 2 Milena Wojtowicz
George R.R. Martin MaśÂ‚pia kuracja
Jak zalozyc skuteczny i dochodowy sklep internetowy Wydanie II
Krentz Jayne Ann Prywatny detektyw (Pensjonat Maggie)
Cartland Barbara Najpić™kniejsze miśÂ‚ośÂ›ci 02 Niewolnicy miśÂ‚ośÂ›ci
Sanders Glenda Isadora
Dorian's Mate Y. L. Stokes
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    opowiadał nam potem.  Ta kombinacja dziecka z dorosłym wydała mi się pełna jakiegoś złowieszczego
    znaczenia, które obalało normalny porządek rzeczy, i na Boga, przeraziłem się. Nagle zobaczyłem je w
    dwóch wymiarach: indywidualnie jeszcze dzieci, jako zbiorowość  dorośli, dyskutujący ze mną na moim
    poziomie.
    Trwało dobrą chwilę nim się opanował. Przypomniał sobie scenę z komisarzem, równie alarmującą, ale
    w jakiś konkretniejszy sposób. Przyjrzawszy się bliżej chłopcu zapytał:
     Czy ty jesteś Eryk?
     Nie. Czasem jestem Józef, ale teraz jestem nami wszystkimi. Niech pan się nas nie boi. Chcemy z
    panem porozmawiać.
    Bernard usiadł obok nich na poboczu i powiedział spokojnie:
     Posądzenie nas o chęć zniszczenia was jest grubą przesadą. Oczywiście, jeżeli będziecie nadal
    zachowywać się tak, jak ostatnio to znienawidzimy was i będziemy się mścić, to znaczy bronić się. Ale
    jeżeli zmienicie postępowanie, no to zobaczymy. Czy tak bardzo nas nienawidzicie? Może da się jednak
    znalezć jakiś modus vivendi?
    Patrzył na chłopca wciąż jeszcze ze słabą nadzieją, że mówi do niego zbyt poważnie. Ale chłopiec
    momentalnie rozwiał te złudzenia. Potrząsnął głową i rzekł:
     Pan stawia to wszystko na niewłaściwej platformie. Nie chodzi o nienawiść czy sympatię, one nie
    mają tu znaczenia. Tej sprawy nie załatwią żadne dyskusje ani układy. To jest konieczność biologiczna.
    Nie możecie pozwolić sobie na tolerowanie nas, bo zostalibyście wykończeni. Jest jeszcze inny aspekt.
    Niektórzy spośród waszych polityków, którzy wiedzą o naszym istnieniu zastanawiają się zapewne, czy nie
    dałoby się użyć tu metody zastosowanej w Tonfu.
     Więc wiecie o tym?
     Naturalnie. Dopóki tamte Dzieci żyły, nie potrzebowaliśmy martwić się o siebie. Ale gdy je zabito,
    pojęliśmy dwie ważne rzeczy: po pierwsze, została naruszona równowaga, a po drugie, że tamci ludzie nie
    zniszczyliby owej równowagi, gdyby nie byli zupełnie pewni, że kolonię Dzieci należy zaliczyć do
    zagrożeń, nie do aktywów danego obszaru. Wyspa, na której leżało Tonfu należy do państwa, w którym
    panuje dyktatura. Pan przecież wie, że w ustroju totalitarnym jednostka żyje po to, by służyć państwu, a
    jeśli przedkłada swoje własne problemy ponad państwowe uważana jest za zdrajcę. Społeczeństwo musi
    chronić się przed zdrajcami, obojętne, czy występują jako jednostki, czy też w grupach. W tamtym
    wypadku konieczność biologiczna była zbieżna z obowiązkiem politycznym. A jeżeli nie dało się przy tym
    uniknąć zgładzenia sporej ilości osób postronnych, to trudno! Ich obowiązkiem było zginąć, skoro to
    mogło być korzystne dla Państwa. Ale u was sprawa nie jest taka prosta. Waszym zdaniem państwo istnieje
    po to, aby służyć jednostkom, z których jest złożone, i których nie można wymordować bez skrupułów.
    Dla nas pierwszy moment niebezpieczeństwa już minął. To było, kiedy dowiedzieliśmy się o zagładzie
    Tonfu. Ktoś zdecydowany mógł wtedy zainscenizować tu  nagły wypadek". Wam jednak odpowiadało
    raczej trzymać nas tutaj, w ukryciu, a że i dla nas było to dogodne, wszystko dało się zorganizować bez
    większych trudności. Ale teraz sytuacja zmieniła się. Ludzie w szpitalu w Trayne na pewno naopowiadali o
    nas mnóstwo okropności, i wiadomość o naszym istnieniu rozeszła się. Okazja zainscenizowania  nagłego
    wypadku" minęła. Więc co zamierzacie zrobić, aby nas zlikwidować?
    Bernard potrząsnął głową.
     Czy nie przyszło ci do głowy, że rozważamy tę sprawę z bardziej cywilizowanego punktu widzenia?
    Ostatecznie jesteśmy krajem nie tylko cywilizowanym, ale znanym ze skłonności do kompromisów. Mimo
    wszystkiego, co powiedziałeś, wcale nie jestem pewien, że nie ma możliwości dojścia do jakiegoś
    porozumienia. Historia dowodzi, że jesteśmy bardziej tolerancyjni dla mniejszości niż większość narodów.
    Teraz głos zabrała dziewczynka.
     Cywilizacja nie ma tu nic do rzeczy. Sprawa jest zupełnie prymitywna. Jeżeli będziemy istnieć,
    zapanujemy nad wami, to jasne i nieuniknione. Czy ustąpicie nam i bez walki dacie się zepchnąć na drogę,
    prowadzącą do wymarcia? Chyba nie doszliście jeszcze do takiej dekadencji. A z punktu widzenia
    politycznego nasuwa się pytanie: czy jakiekolwiek, choćby najbardziej tolerancyjne państwo może sobie
    pozwolić na udzielenie schronienia rosnącej w potęgę mniejszości, której nie jest w stanie kontrolować? Na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.