Index
Shaw Chantelle Greek Husbands Szafirowy naszyjnik (Światowe Życie Duo 417)
332. DUO Spencer Catherine Zaczęło się w Portofino
GR820. (Duo) Lewis Jennifer Przełomowa noc
M267. (Duo) Webber Meredith Przyjaciółki z Wests
377. Marinelli Carol Ojciec dla Emily
Cassel Emily Absolwentka
Radley Tessa To tylko seks
Depresja_ _Janusz_Krzyćąć˝owski
Austin, Lena [Deadly Sins] Pr
Czas milosci i czekolady Gabrielle Zevin
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    stanęła z Sydney twarzą w twarz. - Czy tak trudno uwierzyć, że życzę im szczęścia i
    chciałabym cokolwiek o nich wiedzieć?
    I Sydney jej uwierzyła, bo zamiast twardej bizneswoman zobaczyła kobietę z emo-
    cjami i słabościami.
    - Ja pani wierzę. Może najprościej byłoby zapytać Griffina?
    - Minęło dwadzieścia lat. Wyśmiałby mnie, gdybym nagle wtargnęła i zaczęła wy-
    pytywać, czy jest szczęśliwy. Byłby jeszcze bardziej podejrzliwy i niedostępny niż pani.
    Na to brakowało odpowiedzi. Dwa tygodnie temu Sydney uważała, że Griffin jest
    jak otwarta książka. %7ładnych sekretów, żadnych ukrytych głębi.
    L R
    T
    Teraz przekonała się, że nie znała prawdziwego człowieka, widziała tylko fasadę.
    Griffin jest niewyobrażalnie tajemniczy i skryty. Nie ma prawa go oskarżać o nie-
    szczerość, skoro sama ma przed nim tajemnice. Problem w tym, że on udawał przed nią
    kogoś, kim nie jest.
    Sypiała z lekkoduchem. Uważała, że jest świetny w łóżku, ale poza seksem myśli
    tylko o własnych przyjemnościach. Tamten mężczyzna był iluzją. Działał na jej zmysły.
    Prawdziwy Griffin uwodzi jej serce i umysł. Mogłaby się w nim zakochać na śmierć i
    życie.
    - Przepraszam. - Sharlene położyła jej rękę na ramieniu niemal macierzyńskim ge-
    stem.
    - Za co? - spytała niepewnie Sydney.
    - Nie miałam zamiaru pani tak zaskoczyć. Byłam pewna, że pani wie o Hope20.
    Wydawało mi się, że jest coś między wami. Cóż, bardzo trudno kochać mężczyznę, który
    trzyma cię na dystans.
    - Ja... - Przez chwilę miała ochotę na zwierzenia, ale jak wyjaśnić, że prawdziwym
    problemem jest jej własny strach przed miłością do Griffina, strach, którego sama nie ro-
    zumie. Więc tylko przytaknęła. - Tak, to bardzo trudne.
    Wejście Griffina przerwało im rozmowę. Wrócił temat zaginionej dziewczyny, ale
    Sydney czekała tylko na koniec spotkania.
    - Znalazłeś zdjęcia? - zapytała.
    - Niestety, przepadły jak kamień w wodę, a przeszukałem cały samochód. Może
    zostały w klubie, kiedy je pokazaliśmy mojej matce.
    - Czekajcie, coś tu wpadło. - Sharlene wyciągnęła fotografie spomiędzy poduszek
    kanapy. - To te?
    - A to niespodzianka. - Griffin spojrzał na nią podejrzliwie. - Poznajesz kobietę? A
    może dziewczynkę?
    - Nazywa się Vivian Beck. Opiekowała się Daltonem, a po twoim przyjściu na
    świat również tobą.
    - Jest pani pewna nazwiska? Beck? - zapytała Sydney.
    - A coś jeszcze? Cokolwiek?
    L R
    T
    Sharlene pokręciła głową z żalem - prawdziwym lub świetnie udawanym.
    - Powinieneś porozmawiać z matką - poradziła Griffinowi.
    - Twierdzi, że jej nie pamięta.
    - Naprawdę? To bardzo ciekawe. Widzę, że Caro jak zawsze ma selektywną pa-
    mięć albo coś knuje.
    - Sharlene, jeśli cokolwiek wiesz, powiedz mi to teraz
    - naciskał Griffin.
    - Twoja matka musi ją pamiętać. Przyszła do ojca do biura już po zwolnieniu tej
    dziewczyny. Była wściekła. Miała atak histerii.
    - Spotkała się z ojcem? Może on coś wie?
    - Nie, tego dnia miał jedno spotkanie za drugim. Powtórzyłam mu całą historię,
    może odrobinę ocenzurowaną.
    - Dowiedział się, co się stało, czy nie do końca? - upewniła się Sydney.
    - Oczywiście, że się dowiedział. Wszyscy w firmie wiedzieli. Ludzie plotkowali na
    ten temat całymi tygodniami. Nawet policję wezwano, bo takich spraw nie da się zamieść
    pod dywan.
    - Policję? - zawołał Griffin oszołomiony. - Co właściwie się stało? Ta kobieta była
    agresywna?
    - Twoja matka naprawdę ci o tym nie opowiadała? - spytała Sharlene z mieszanką
    współczucia i zdziwienia.
    Sydney zauważyła, że to tylko pogarsza sprawę.
    - Może nam pani powiedzieć, co się stało?
    - Wezwano policję, bo kobieta, odchodząc, wzięła z sobą coś należącego do Caro.
    Dlatego myślę, że pamięta ją równie dobrze jak ja, tylko nie chce się do tego przyznać.
    - Niania coś ukradła?
    - Tak. Caro była bardzo zła. Poprzedniego dnia zwolniła Vivian, a ta zabrała z sobą
    pamiątkę. Próbowaliśmy ją wytropić, jednak podała nieaktualne namiary. Caro oczywi-
    ście o wszystko obwiniała mnie.
    - Pamiętasz, co ukradła?
    - Pierścionek. Obrączkę ślubną Caro, o ile pamiętam.
    L R
    T
    - Co? - zainteresował się Griffin.
    - Słucham? Zabrała cudzą obrączkę? - zawołała w tej samej chwili Sydney. - Ale
    dlaczego?
    - I dlaczego matka puściła jej to płazem? - dodał Griffin.
    - Poszukiwania Vivian trwały dziwnie krótko. Cóż, obrączka była w rodzinie Hol-
    listera od pokoleń i miała bardziej wartość sentymentalną niż materialną. Prosta złota ob-
    rączka z maleńkimi diamencikami. Gdyby chodziło o pierścionek zaręczynowy, Caro
    wezwałaby gwardię narodową. Zdziwiło mnie raczej, że w ogóle zauważyła jej brak.
    - Obrączka to zawsze obrączka. Co za dziwaczna historia.
    - Na tyle dziwna, że pamiętam ją po trzydziestu latach. Prawdziwe pytanie brzmi:
    dlaczego twoja matka udaje, że jej nie pamięta. To oczywiste, że kłamie.
    ROZDZIAA TRZYNASTY
    Zniknął gdzieś czarujący playboy.
    Cóż, powinno jej to być na rękę. Nie ma teraz siły na osobiste rozmowy. Jednak
    milczenie Griffina wysysało całe powietrze. Zmigał po ulicach Houston niczym rajdo-
    wiec po torze wyścigowym.
    Matka wyprowadziła go z równowagi, trudno się dziwić, i chyba zle sobie z tym
    radzi, skoro ustawicznie dociska pedał gazu.
    - Nie myślisz... - zaczęła.
    - Nie - burknął.
    - Wiem, że jesteś zdenerwowany, ale...
    - Daj sobie spokój.
    - Dosyć tego - zirytowała się. - Zwolnij i zjedz z autostrady. Nie powinieneś pro-
    wadzić w tym stanie.
    Zaprotestował, zaklął, ale oczywiste było, że dalsza jazda zle się skończy. Aż dy-
    gotał ze zdenerwowania.
    Wreszcie na kolejnym zjezdzie posłuchał głosu rozsądku, skręcił na mniej ruchliwą
    ulicę i zatrzymał się na prawie pustym parkingu przed centrum handlowym. Przez minutę
    L R
    T
    milczał, porządkując w głowie wszystko, czego się dowiedział. Matka zna tożsamość au-
    torki listu i celowo utrudnia poszukiwania.
    Sydney trzymała język za zębami, bo zabrakło jej pomysłu, jak mu poprawić na-
    strój. Postępowania Caro nie da się usprawiedliwić. Położyła rękę na jego udzie. Znie-
    ruchomiał i powoli odwrócił głowę. Była porażona intensywnością jego spojrzenia i nie-
    skrywanym bólem.
    Wyskoczył z samochodu jak oparzony, zaczął krążyć między autem a najbliższym
    drzewkiem i z powrotem. Przypominał panterę miotającą się w klatce.
    - Nie jest tak zle, jak się wydaje - powiedziała nieśmiało Sydney.
    - %7łartujesz sobie? - napadł na nią. - Zawsze wiedziałem, że moja rodzina to istny
    dom wariatów, ale to przechodzi ludzkie pojęcie. Celowo mnie okłamała!
    - Kłótnia z nią niczego nie wyjaśni. Poczekaj, spróbuj trochę ochłonąć.
    - Co twoim zdaniem powinienem teraz robić? Usiąść w kącie i liczyć do dziesię-
    ciu?
    - Joga mogłaby pomóc - zaproponowała. - Miałam na myśli medytację - sprosto- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.