Index
William Shatner Tek War 05 Tek Secret
William W Johnstone Ashes 28 Standoff in the Ashes (txt)
King.William. .Przygody.Gotreka.i.Felixa.03. .ZabĂłjca demonĂłw
Carr William Guy, Pawns In The Game (1958) Edition
Bates H. William Naturalne samoleczenie wzroku bez okularĂłw
William R. Forstchen Magic The Gathering Arena
087. Williams Cathy Karaibska rapsodia
Hjortsberg William Harry Angel
Williams Cathy Zauroczeni sobą
William Faulkner Intruder in the Dust
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hardox.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Merideth, ale uwierz mi, zawsze uważałam to dziecko za twoje w stu
    procentach. I również moje, ze względu na Curtisa. Tylko ty i Trina
    pozwalacie mi zachować z nim więz.
    Meri impulsywnie pochwyciła pomarszczone dłonie babci i
    mocno ścisnęła.
    - Może któregoś dnia ta więz się wzmocni.
    - Tak, gdybyś kiedyś miała męża i dzieci, Merideth.
    - Chcę mieć, babciu.
    - Nie wiem, czy tego dożyję. Na razie nie mam większych
    nadziei.
    - Widzisz wszystko w czarnych barwach, ale nigdy nie jest za
    pózno, by się zmienić. Mnie się udało dzięki Piwkowi, babciu.
    - Wiem, Merideth. Zauważyłam, że się zmieniłaś. Teraz kolej na
    mnie. Powiedz, od czego mam zacząć? Od podarowania Trinie tego
    pieska? A może lepiej od uznania, że masz swoje własne życie, do
    którego nie mam prawa się wtrącać?
    - Mam lepszą propozycję. Zacznij od pójścia ze mną na
    uroczystość rozdania matur. Powinnaś wreszcie poznać Piwka.
    187
    RS
    - Piwek - powtórzyła Matylda, usiłując przemóc niechęć. - Może
    masz rację, Merideth. Jeśli naprawdę go kochasz i ufasz mu, chcę
    wierzyć, że nie może być złym człowiekiem.
    - Jest wspaniały, babciu. Sama się przekonasz. Ale teraz musimy
    się pospieszyć. Zaraz każę Larsowi wyprowadzić limuzynę.
    - Czy myślisz, że tak łatwo pozwolę sobą rządzić?
    - Tak, babciu.Pojedziesz ze mną, czy ci się to podoba, czy nie.
    Na twarzy Matyldy pojawił się dawno nie widziany uśmiech.
    - Zupełnie jakbym słyszała siebie. A jednak masz coś z
    Mansfieldów. Już się ubieram, przecież nie możemysię spóznić. To
    nie byłoby w naszym stylu.
    188
    RS
    ROZDZIAA 14
    A jednak się spózniły. Kiedy Meri wraz z Matyldą i Triną
    weszła na salę, uroczystość już się zaczęła. Cicho usiadły w ostatnich
    rzędach. Emmett wręczał właśnie dyplom rozpromienionemu
    Hectorowi Chamorro. Piwek siedział w pierwszym rzędzie, w
    ciemnym garniturze i w krawacie, który wyraznie go uwierał.
    - Następnym absolwentem, któremu będę miał zaszczyt wręczyć
    dyplom - ogłosił Emmett - jest Baxter  Piwek" Brodrick.
    Wstając Piwek zauważył Meri i przez moment zobaczyła w jego
    oczach miłość. Ale kiedy podchodził do podium, twarz miał obojętną
    jak maska.
    - Poza tym, że ma długie włosy, wcale nie wygląda na Adwokata
    Diabła - szepnęła scenicznym szeptem Matylda.
    - Mamo - pisnęła Trina - dlaczego Piwek nie ma prawdziwego
    ubrania?
    - Przypadek naszego Piwka Brodricka - powiedział Emmett - jest
    kolejnym przykładem sukcesu. Udało mu się połączyć naukę z
    wychowaniem córki i pracą, a dziś może pochwalić się, że jest
    znakomitym specjalistą i współwłaścicielem jednego z browarów
    w San Francisco. I tak, jak w przypadku każdego z was, świadectwo,
    które otrzymał, otwiera nowy rozdział jego życia - zakończył z
    namaszczeniem i opierając się na kuli, pokuśtykał do Piwka, by
    wręczyć mu dyplom. - Gratuluję ci, stary. Powiedz nam kilka słów.
    Wymienili uścisk dłoni i Piwek podszedł do mikrofonu.
    189
    RS
    - Pragnę podziękować Shannon za to, że chciała być moją córką
    i zaakceptowała mnie jako ojca. I Emmettowi za wszystko, co dla
    mnie zrobił.
    Teraz jego spojrzenie pobiegło ku Trinie i zatrzymało się na
    Meri.
    - Jestem również wdzięczny Merideth Whitworth za to, że
    potrafiła odkryć talent poetycki mojej córki, którego ja nie umiałem
    dostrzec. To wszystko. Dziękuję wam, kochani.
    Opuścił podium żegnany burzliwymi oklaskami. Kiedy Emmet
    wywołał Arlene Ainsworth, Meri zrozumiała, że porządek
    alfabetyczny został odwrócony i ceremonia dobiega końca. Poszukała
    wzrokiem Piwka. Siedział sztywno, wyraznie starając się nie patrzeć
    w jej stronę. Potem, gdy podium opustoszało i radosny, rozgadany
    tłum przeniósł się do sali bankietowej, również jej unikał.
    Stała samotnie, wodząc spojrzeniem za jego wysoką postacią.
    Nagle dostrzegła, że ktoś przepycha się do niej przez tłum.
    - Meri! A jednak przyszłaś! - wykrzyknęła radośnie Shannon,
    rzucając się jej na szyję. - Tysiączne dzięki za pomoc!
    - Nie trzeba było pomocy. Zabrakło dla ciebie skali w testach,
    moja poetko.
    - Ho ho ho! - Shannon rozpromieniła się, ale szybko spoważniała
    i ściszyła głos do szeptu. - Widziałaś, jaką straszną minę miał Piwek?
    Myślał, że nie przyjdziesz.
    - Muszę z nim porozmawiać, Shannon.
    - Chcesz, żebyście znów byli razem?
    190
    RS
    - Tak, Czy... czy on się z kimś widuje?
    - Nie. Wiem, bo kiedy nie widzi, przeglądam mu kieszenie. Ktoś
    w końcu musi dbać, żeby się dobrze prowadził, dopóki nie znajdzie
    sobie żony, nie? - mrugnęła szelmowsko.
    Nagle dostrzegła kogoś za plecami Meri i na jej twarzy rozkwitł
    radosny uśmiech.
    - Małpeczko! - zawołała i pobiegła do Triny. Meri ruszyła na
    poszukiwania Piwka. Właśnie gratulował Hectorowi. Odczekała, aż
    zostanie sam, i pociągnęła go za rękaw. Odwrócił się i uśmiech
    zniknął mu z twarzy.
    - Och, to ty. Myślałem, że nie przyjdziesz.
    - Postanowiłam być odważna i dlatego wręczam ci kopię mojej
    pierwszej książki - powiedziała, wciskając mu w ręce prezent. - Nie
    jestem aż takim tchórzem, Piwku. Wydawca przyjął tekst i myślę, że
    wszystko się uda.
    - No no. - Rzucił okiem na dedykację i zaczerwienił się. - O
    czym pisałaś w dalszych rozdziałach? - zapytał po chwili.
    - O wszystkim, co się działo, ale zmieniłam zakończenie.
    Bohaterowie odnajdują się i są szczęśliwi.
    Twarz miał jeszcze napiętą, ale jego spojrzenie złagodniało.
    - Czy miałaś na myśli nas? Jednak kochasz mnie, Meri?
    - Nigdy nie przestałam. Popełniłam błąd odpychając cię. Pozwól
    mi wrócić.
    - Czy stanęłaś już na własnych nogach?
    191
    RS
    - Chyba tak - przytaknęła z uśmiechem, wskazując na swoje
    stopy. - Sam widzisz. Nie tylko zeszłam ze szlaku wytyczonego przez
    Mansfieldów, ale jeszcze pociągnęłam za sobą babcię. Przyjechała tu
    ze mną. Dasz nam szansę?
    Milczał tak długo, aż z rozpaczą pomyślała, że wszystko
    stracone. Wreszcie spojrzał jej głęboko w oczy.
    - Jasne - powiedział z łobuzerskim uśmiechem. - A potem
    zaproszę cię na przejażdżkę.
    - TNT! Nie mogę się doczekać!
    Rzuciła mu się w ramiona. Całowali się długo, nie zważając na
    ludzi, którzy przyglądali. im się z uśmiechem. Ta chwila należała do
    nich, tylko i wyłącznie do nich.
    Nagle rozległy się radosne gwizdy i oklaski, ponad które przebił
    się cienki głosik Triny.
    - Mamusiu! Piwku!
    Meri odwróciła się ku córce i dostrzegła, że Matylda z
    uśmiechem kiwa głową.
    Wiedziała, że początki mogą być trudne. Ale wizja Piwka na
    niedzielnej herbatce u Matyldy Mansfield wynagradzała wszystko.
    192
    RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.