Index
Shaw Chantelle Greek Husbands Szafirowy naszyjnik (Światowe Życie Duo 417)
Kościuszko_Robert_ _Wojownik_Trzech_Światów_03_ _Tata
Susan Ee Angelfall 02 Penryn i Świat Po
Czubiński Antoni [red] II Wojna Światowa i jej następstwa
MacApp C. C. Świat bez słońca
Chris Ewan Charlie Howard 03 Dobrego zlodzieja przewodnik po Las Vegas
Le Guin Ursula K Grobowce Atuanu
Harlan Ellison Sp
00000253 Anonim PieśÂ›śÂ„ o Rolandzie
How the Catholic Church Built W Thomas E. Woods
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pret-a-porter.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    swoje trzy skoczki i naprawdę zbombardować lub ostrzelać
    Obóz Nowa Jawa; bo technicznie postępował wbrew roz-
    kazom, a stary Dongh nie tolerował niezależnych elementów.
    Zobaczcie, jak już sobie odbił na Davidsonie za ten malutki
    wypad odwetowy na Smith. Inicjatywa została ukarana. Jak
    większość oficerów Dongh lubił uległość. Tkwi jednak w tym
    niebezpieczeństwo, że sam oficer może stać się uległy.
    Davidson w końcu zdał sobie sprawę naprawdę wstrząśnięty,
    że skoczki nie stanowiły dla niego zagrożenia, bo Dongh,
    Sereng, Gosse, nawet Benton, obawiali się je wysłać.
    Stworzątka kazały im trzymać skoczki wewnątrz Rezerwatu
    Ludzi: a oni wykonywali rozkazy.
    Chryste, niedobrze mu się od tego robiło. Czas działać.
    Czekają już prawie dwa tygodnie. Dobrze ufortyfikował swój
    obóz; wzmocnili częstokół i podwyższyli go. tak że żaden
    zielony kurdupel nie mógłby przez niego przelezć, a ten
    sprytny dzieciak Aabi zrobił domowym sposobem mnóstwo
    zgrabnych min ziemnych i rozrzucił je wokół umocnień w
    pasie stumetrowej szerokości. Nadszedł czas, aby pokazać
    tym stworzątkom, że mogą pomiatać tymi baranami w
    Centralu, ale na Nowej Jawie mają do czynienia z
    mężczyznami. Podniósł skoczka w powietrze i poprowadził
    piętnastoosobowy oddział piechoty do kolonii stworzątek na
    południe od obozu. Nauczył się, jak znajdować je z powietrza;
    oznakami były sady, skupiska pewnych gatunków drzew,
    choć nie posadzonych w rzędach, jak zrobiliby to indzie. Nie
    do wiary, ile było kolonii, kiedy już się nauczyło je
    odnajdywać. Las aż się od nich roił. Grupa szturmowa spaliła
    tę kolonię, a potem lecąc do obozu z paroma chłopcami
    dostrzegł inną, mniej niż cztery kilosy od obozu. Na tę, żeby
    po prostu podpisać się @czytelnie i jasno, żeby każdy mógł
    przeczytać, spuścił bombę. Tylko bombę ogniową, niedużą,
    ale rany, jak to zielone futro latało. Zostawiła w lesie wielką
    dziurę z płonącymi krawędziami.
    Oczywiście to była jego prawdziwa broń, kiedy
    przy-szłoby do podjęcia zmasowanej akcji odwetowej. Pożar
    lasu. Mógł podpalić jedna z tych całych wysp bombami i
    napalmem zrzucanym ze skoczka. Trzeba poczekać miesiąc
    czy dwa, aż skończy się pora deszczowa. Powinien podpalić
    Królewską, Smitha czy Centralną? Może najpierw
    Królewską, jako drobne ostrzeżenie, bo nie ma już tam ludzi.
    Potem Centralna, jeśli się nie podporządkują.
    - Co próbujesz zrobić? - odezwał się głos w radiu.
    Davidson uśmiechnął się; był taki zbolały, jakby należał do
    jakiejś napadniętej staruszki. - Czy wiesz, co robisz,
    Davidson?
    - Aha.
    - Czy sądzisz, że ujarzmisz stworzątka? - Tym razem to
    nie był Juju, to mógł być jajogłowy Gosse lub każdy z nich,
    bez różnicy; wszyscy beczeli  meee".
    - Tak, zgadza się - rzekł z ironiczną łagodnością.
    - Myślisz, że jeśli będziesz palił wsie, to przyjdą do ciebie
    i poddadzą się - trzy miliony. Tak?
    - Może.
    - Słuchaj, Davidson - powiedziało radio po chwili, pełne
    wizgów i brzęczenia; używali jakiejś awaryjnej instalacji po
    stracie dużego nadajnika razem z tym @niby-ansiblem, co
    było małą stratą. - Słuchaj, czy jest tam ktoś, z kim
    moglibyśmy porozmawiać?
    - Nie, wszyscy są bardzo zajęci. Wiesz co, świetnie nam
    się wiedzie, ale nie mamy deserów, żadnych koktajli
    owocowych, brzoskwiń, takich rzeczy. Niektórym chłopakom
    bardzo tego brakuje. I mieliśmy dostać ładunek @marychy,
    kiedy wylecieliście w powietrze. Gdybym przysłał skoczka,
    moglibyście podzielić się paroma skrzynkami słodyczy i
    trawki?
    @Chwila ciszy.
    - Tak, przyślij go.
    - Zwietnie. Wsadzicie towar do sieci, a chłopcy podniosą
    ją bez lądowania. - Uśmiechnął się.
    Po drugiej stronie powstało jakieś zamieszanie i nagle
    zupełnie niespodziewanie dał się słyszeć głos Dongha; pier-
    wszy raz odezwał się do Davidsona. Miał jakby zadyszkę i
    brzmiał słabo na tle pisków krótkofalówki.
    - Proszę posłuchać, kapitanie, chcę wiedzieć, czy w
    pełni pan zdaje sobie sprawę z tego, jakie działania będę
    musiał podjąć w związku z pańskimi akcjami na Nowej
    Jawie, jeżeli w dalszym ciągu nie będzie pan wypełniał
    rozkazów. Próbuję przemówić panu do rozsądku jako
    rozsądnemu i lojalnemu żołnierzowi. W celu zapewnienia
    bezpieczeństwa mojego personelu tutaj w @Centralu będę
    postawiony w sytuacji konieczności powiedzenia tubylcom, że
    nie możemy przyjąć zupełnie żadnej odpowiedzialności za
    pana działania.
    - To prawda, sir.
    - Próbuję panu wyjaśnić, że to znaczy, iż będziemy
    postawieni w sytuacji, w której będziemy musieli powiedzieć
    im, że nie możemy powstrzymać pana przed zerwaniem
    rozejmu tam na Jawie. Pański personel wynosi
    prawdopodobnie sześćdziesięciu sześciu ludzi, no więc chcę
    mieć tych ludzi całych i zdrowych tutaj w Centralu z nami,
    aby czekali na Shackletona, i utrzymać kolonię w całości.
    Znajduje się pan na samobójczym kursie, a ja jestem
    odpowiedzialny za tych ludzi, których ma pan tam ze sobą.
    - Nie, sir. Ja jestem za nich odpowiedzialny. Proszę się
    odprężyć. Tylko kiedy zobaczy pan, że dżungla płonie,
    @proszę zebrać się na środku Pasa, bo nie chcemy was
    usmażyć razem ze stworzątkami.
    - Słuchaj więc, Davidson, rozkazuję natychmiast prze-
    kazać dowództwo porucznikowi Tembie i zameldować się tu u
    mnie - rzekł odległy piskliwy głos i Davidson z obrzydzeniem
    nagle wyłączył radio. Oni wszyscy są stuknięci, bawią się
    jeszcze w żołnierzy, w pełnym odseparowaniu od
    rzeczywistości. Tak naprawdę jest bardzo niewielu ludzi,
    którzy potrafią stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością,
    kiedy zaczyna być ciężko.
    Jak oczekiwał, miejscowe stworzątka nie uczyniły ab-
    solutnie nic w związku z jego atakami na kolonie. Jedynym
    sposobem postępowania z nimi, tak jak wiedział od początku,
    było sterroryzować je i nigdy im nie popuścić. Jeśli tak się
    robiło, wiedziały, kto tu był panem, i uginały się. Wiele wsi w
    promieniu trzydziestu kilosów wydawało się opuszczonych,
    zanim do nich dotarł, ale ciągle wysyłał swoich ludzi co kilka
    dni, żeby je palili.
    Chłopaki robiły się dość nerwowe. Kazał im wycinać las,
    bo właśnie czterdziestu ośmiu z pięćdziesięciu pięciu pozo-
    stałych przy życiu lojalnych ludzi było drwalami. Ale
    wiedzieli, że robofrachtowce z Ziemi nie zostaną wezwane, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qualintaka.pev.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl.