![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Index Diana Hunter [Submission 01] Secret Submission [EC] (pdf) Carolyn Faulkner The Unrequited Dom [Blushing] (pdf) 231. Wilder Quinn Dom marzeĹ Dom na klifie Barbara Delinsky Gretkowska Manuela Dom dzienny Dom otwarty BaÄšâuckiego Diana Palmer Long Tall Texans 36 Winter Roses Diana Palmer Long Tall Texans 32 Boss Man Diana Palmer The Marist Sisters 03 Outs D322. Palmer Diana Samotnik z wyboru |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] czynkę! Już odzyskuje przytomność! Zejdz na dół i zaczekaj na mnie. - Nie zostawię jej. Roman odwrócił się. Nic go nie obchodziło, czy Charity Mae poparzyła uważnie na Romana. Po chwili kiwnęła miała na sobie nocną koszulę, czy też nie. Z najwyższym głową. wysiłkiem oparł się pragnieniu, by podbiec do niej. Został jednak na miejscu. Aż słabo mu się zrobiło z powodu nagłej - W takim razie postaraj się przynajmniej być użytecz� ulgi. Kiedy jęknęła, wytarł spocone dłonie o uda. ny. Podaj mi nożyczki, leżą na biurku Charity. Chcę roz� - Mae? - Charity próbowała skoncentrować wzrok. ciąć bluzkę. Uniosła rękę. Nie dostrzegała niczego poza masywną syl� A więc tak się rzeczy mają, Miała przed sobą męż� wetka kucharki. - Co... O Boże, moja głowa. czyznę, który niemal odchodził od zmysłów ze strachu - Cholernie obolała, co? - zawołała Mae dziarskim o zdrowie ukochanej. głosem. - Doktor zaraz się tym zajmie. - Możesz zostać - zezwoliła łaskawie, kiedy Roman - Doktor? - Otumaniona Charity starała się unieść, ale podał jej nożyczki. - Niezależnie od tego, co między wami nie starczyło jej siły. - Nie chcę doktora. zaszło, będziesz musiał się odwrócić, dopóki jej przyzwoi� - Jak zwykle. I jak zawsze będziesz musiała go przyjąć. cie nie okryję. - Nie zamierzam... - Kłótnia wymagała jednak zbyt Roman zacisnął dłonie, wepchnął je do kieszeni i obró� dużego wysiłku. Charity zamknęła oczy i próbowała ze� cił się na pięcie. brać myśli. Bez wątpienia leżała we własnym łóżku, ale - Chcę wiedzieć, co jej jest. jak, na litość boską, się w nim znalazła?! - Tylko spokojnie. - Mae zdjęła Charity bluzkę i za� Przypominała sobie, że spacerowała z psem i w pew� częła uważnie oglądać zadrapania i siniaki. - Zajrzyj do nym momencie Ludwig uznał jedno z rosnących przy dro� prawej górnej szuflady i podaj mi nocną koszulę. Zapinaną dze drzew za nieodparcie pociągające. Wtedy... na guziki. I nie gap się na nią - dodała - bo wyrzucę cię - Tam był samochód - oświadczyła, otwierając oczy. z pokoju. 112 # TU JEST M�J DOM TIJJEST M�J DOM jfe 113 - Kierowca musiał być pijany albo niespełna rozumu. Je� rego wygląd wskazywał, że został przed chwilą wyciąg� chał wprosi na mnie. Gdyby Ludwig nie ściągnął mnie nięty z łóżka. W ręku trzymał kubek z kawą. akurat z drogi... Chyba się przewróciłam. Sama nie wiem. - Roman De Winter? - Teraz to nieważne - uspokoiła ją Mae. - Pomyślimy - Tak. o tym pózniej. - Szeryf Royce. Co się wydarzyło? Rozległo się pukanie i do pokoju wpadł niski, żwawy - Jakieś dwadzieścia minut temu ktoś usiłował przeje� mężczyzna z szopą białych włosów na głowie. Miał brud� chać pannę Ford. ny płaszcz, zabłocone buty, a w ręku trzymał czarną torbę. Royce spojrzał na zamknięte drzwi sypialni. Charity spojrzała na niego i zamknęła oczy. - Jak ona się czuje? - Proszę odejść, doktorze Mertens. Nie czuję się najlepiej. - Poobijana. Ma rozciętą głowę i trochę siniaków. - Zawsze to samo. - Lekarz skinął Romanowi gło� - Był pan z nią? - Szeryf wyciągnął notes i krótki, sze� wą na powitanie i podszedł do łóżka, żeby zbadać pa� roki ołówek. cjentkę. - Nie, kilkaset metrów od niej. Samochód skręcił na Roman wyszedł po cichu do saloniku. Potrzebował pobocze, jakby chciał mnie przejechać, i z dużą prędko� chwili samotności, żeby wziąć się w garść. Stracił rodzi� ścią ruszył dalej. Usłyszałem krzyk Charity. Kiedy do niej ców, pochował najbliższego przyjaciela, ale nigdy jeszcze dotarłem, leżała nieprzytomna. nie wpadł w taką panikę jak na widok leżącej na poboczu, - Pewnie nie miał pan czasu, żeby dokładniej przyjrzeć nieprzytomnej, zakrwawionej Charity. się wozowi? Wyciągnął papierosa i podszedł do otwartego okna. - Granatowy chevrolet. Rocznik sześćdziesiąt siedem Myślał o kierowcy starego, zardzewiałego chevroleta. albo sześćdziesiąt osiem. Uszkodzony tłumik. Prawy prze� Z przyjemnością zamordowałby gołymi rękami człowie� dni zderzak przeżarty rdzą. Rejestracja waszyngtońska ka, który wyrządził krzywdę Charity. Foxtrot Juliet osiemset czterdzieści siedem. - Przepraszam. - W drzwiach prowadzących na korytarz Royce zanotował opis i uniósł brwi. stanęła Lori. - Przyjechał szeryf. Chciał z tobą rozmawiać, - Ma pan niezłe oko. więc przyprowadziłam go na gore. - Obciągnęła fartuszek - Owszem. i wbiła wzrok w drzwi sypialni Charity. - Co z nią? - Wystarczająco dobre, by stwierdzić, czy najechał na - Jest u niej lekarz - odparł Roman. - Nic jej nie będzie. pana specjalnie? Lori zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. - Nie mam co do tego wątpliwości. Zrobił to celowo. - Powiem wszystkim. Proszę wejść, szeryfie. Royce zanotował to oświadczenie. Zapisał też. żeby Roman przyjrzał się uważnie tęgiemu mężczyznie, któ- rutynowo sprawdzić Romana DeWintera. TUJESTM6)DOM_ � 11S 114 JfcST MOI DOM - On? Widział pan kierowcę? - Jak nie umiesz porządnie siedzieć w fotelu, to wstań, - Nie - odparł Roman lakonicznie. Nie mógł sobie Jacku Roysie. darować, że nie przyjrzał się kierowcy. Szeryf wstał z szerokim uśmiechem. - Kiedy przyjechał pan na naszą wyspę, panie De Winter? - Chodziliśmy razem z Mae do szkoły - wyjaśnił. - - Niespełna tydzień temu. Już wtedy lubiła mnie besztać. Pewnie w dzisiejszym me� - Szybko narobił pan sobie wrogów. nu nie ma gofrów, co, Maeflower? - Nie mam wrogów, a przynajmniej nic mi o nich nie - Może i są. Dopadnij tego drania, który skrzywdził wiadomo. moją dziewczynkę, a na pewno się znajdą. - To raczej dziwne w świetle pańskiej teorii. - Royce - Pracuję nad tym. - Szeryf spoważniał i wskazał gło� podniósł wzrok znad notesu. - Na tej wyspie nie ma ani wą drzwi do sypialni. - Myślisz, że mógłbym z nią poroz� jednej osoby, która miałaby jakąkolwiek pretensję do Cha- mawiać? rity. Jeśli pańskie słowa są zgodne z prawdą, to mamy do - Odkąd odzyskała przytomność, mówi bez przerwy. czynienia z usiłowaniem zabójstwa. Możesz wejść. Roman wyrzucił papierosa przez okno. - Będziemy w kontakcie - rzucił szeryf do Romana. - Owszem, właśnie z tym mamy do czynienia. Chciał� - Doktor powiedział, że można jej dać grzankę z her� [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |