Index Gardner Laurence Nieznane dzieje Jezusa (Ukryte dzieje Jezusa i ĹwiÄtego Graala) Alan Burt Akers [Dray Prescot 14] Krozar of Kregen (pdf) Alex Archer Rogue Angel 14 The Golden Elephant Follett Ken 14 Pod ulicami Nicei [1995] Lois McMaster Bujold 14 Diplomatic Immunity Lauren Dane Taking Chase (Samhain) Trader Redux Laurence James Czarna Legenda DziejĂłw Polski â Jerzy Robert Nowak Dale Goldhawk Getting What You Deserve The Adventures of Goldhawk Fights Back (pdf) Chris Manby Wojny w SPA |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zręczni w wyszukiwaniu usprawiedliwień i tłumaczeń, lecz wiedzieli aż za dobrze, że na dłuższą metę jest to niemożliwe. Emilia pierwsza to spostrzegła. Susan, nie lubisz wujka Diego, prawda? spytała obcesowo pewnego dnia. Skądże ci to przyszło do głowy? Susan zwlekała z odpowiedzią, zastanawiając się, co powinna rzec tym dzieciom. Oczywiście że go lubię. To wspaniały czło- wiek. Lecz on ma tyle pracy. A ja też, sami wiecie... Wydaje mi się, że często woli być z wami sam. A ja wtedy nie jestem wam potrzebna. Dzieci nie wyglądały na przekonane. Ale w następnym tygodniu koniecznie musisz wy brać się z nami. Mam za parę dni urodziny i wujek Diego obiecał spełnić każde moje życzenie. I ja już zdecydowa- łam, co będziemy robić. Zrobimy wycieczkę łodzią po jeziorze Xocimilco. Tylko ty, Roberto, mama, wujek Diego... i oczywiście ja. Będzie wspaniale! Susan bardzo spodobał się pomysł Emilii. Wiele słyszała o Xocimilco, a jeszcze do tej pory tam nie była. RS Nagle owładnęła nią myśl, że jeżeli don Diego popłynie z nimi, ona powinna zostać w domu. I tak zrobi! Dla Emilii będzie to z pewnością przykre, lecz nie może inaczej. Zaraz jednak zreflektowała się. Po co ta bezsensowna zabawa w chowanego! Przecież chyba możemy całkiem normalnie przebywać obok siebie. Zresztą na wycieczce będzie też dona Sofia, już ona postara się, aby Diego nie miał za wiele czasu dla niej, Susan. Doni Sofii jednak ani było w głowie brać udział w wycieczce. Ależ Diego! wzruszyła ramionami. Ty chyba stroisz sobie ze mnie żarty. Ja i przejażdżka łodzią! Zanudziłabym się na śmierć. I to tylko dla twojej przyjem- ności? O Emilii oczywiście nie pomyślała. Nie rób mi tego! No cóż, sprawa została postawiona jasno, Emilia jednak nie wydawała się tym faktem zmartwiona, wyglądało nawet na to, że zaprosiła matkę z czystego obowiązku i teraz w skrytości ducha odetchnęła z ulgą. Susan zaś przemyśliwała nad tym, czy to dobrze, jeżeli ona i Diego, choć zawarli milczące porozumienie, pojadą razem na wycieczkę. Nadszedł wreszcie wyczekiwany z niecierpliwością dzień. Jesteście gotowi? Będę czekał w samochodzie zawołał don Diego. Nie upłynęła minuta, a Roberto i Emilia zbiegli radośnie po schodach. Susan z mieszanymi uczuciami też w chwilę potem wsiadła do samochodu. Chciała usiąść obok dzieci w tyle, ale don Diego niespodziewanie zaoponował: Proszę usiąść z przodu, seńorita. Będzie pani miała lepszy widok. Z wahaniem zadośćuczyniła jego życzeniu, lecz już RS w chwilę potem zapomniała o swych obiekcjach, tak była urzeczona pięknem okolicy, przez którą przejeżdżali. Gdy przybyli nad jezioro, pierwsza wyskoczyła z auta. Widok nie miał sobie równego. Jakie piękne wysepki aż jęknęła z podziwu. Całe w kwiatach! Dzieci natychmiast znalazły się obok niej, a zaraz potem dołączył do nich Diego. Chcecie wiedzieć, jak powstały te wysepki? Spy- tał z uśmiechem. Wyglądał tego dnia na wyjątkowo dobrze usposobionego. Pytająco zwrócili się w jego stronę. Dawno temu mieszkańcy Xocimilco budowali ol- brzymie tratwy z sitowia i mocowali je na dnie jeziora zaczął opowieść. Pokrywali potem takie tratwy warst- wą ziemi i sadzili na niej różne rośliny, zmieniając je w pływające ogrody. Jarzyny udawały się znakomicie, a kwiaty były tak okazałe, że piękniejszych ze świecą szukać. Korzenie roślin szukały drogi poprzez szczelin? w tratwach, a z czasem wokół nich nagromadziła się ziemia, rośliny więc miały teraz pod sobą twardy grunt. Po latach wyspy już się nie poruszały z prądem, zakorzenione w dnie jeziora, a ludzie z Xochimilco uprawiali coraz więcej warzyw i kwiatów, aby potem sprzedać je na targu na jeziorze, prosto z łodzi. W przystani kołysało się na wodzie wiele przyozdobio- nych kwiatami tratew. Były one zbudowane z powiązanych ze sobą okrągłych pni, ze specjalną konstrukcją wzmacniającą. Taka tratwa nie miała oczywiście boków, tylko zwieńczony kwiatami dach na palach jako osłonę od słońca, pod którym stało kilka przytwierdzonych do pni ławek i stół. Ich wadę stanowiło to, że były bardzo wywrotne i każdej chwili, przy nieodpowiednim rozłożeniu obciążenia, można było wylądować w wodzie. RS Emilia, która z racji swego święta miała wybrać tratwę, po długim namyśle zdecydowała się na Lindę", gdyż przyozdobiono ją jej ulubionymi kwiatami. Uśmiechnięty od ucha do ucha przewoznik trzymał w ręku długi drąg, który służył do wiosłowania, a gdy skoczył na pokład Lindy", tratwa niebezpiecznie zanurzyła się w wodzie. Susan z ciekawością rozglądała się wokoło. Co za barwny tłum ludzi! Na wodzie odbywał się regularny targ. Kobiety w długich wąskich canoe, wypełnionych po brzegi najpiękniejszymi kwiatami, krzykliwie zachwalały swój towar. Pływające garkuchnie przemykały obok, rozsiewając smakowite zapachy. To najpiękniejsze urodziny, jakie przyszło mi oglą- dać powiedziała Susan do Emilii. Dziewczynka promieniała radością. Wujku Diego! Musisz kupić kwiaty Susan i mnie. Tak bardzo cię proszę! To przecież moje urodziny! krzyknęła swawolnie. Diego roześmiał się. Ależ naturalnie rzekł ubawiony. Poszukam łodzi z najpiękniejszymi kwiatami. Moje panie przecież zasługują na wszystko, co najlepsze, nieprawdaż? Susan nagle zrobiło się gorąco. Zakłopotana spuściła oczy. Diego tymczasem skinął na właściciela pływającej garkuchni i kupił kilka lokalnych przysmaków. Okazały się wspaniałe. Po posiłku Roberto i Emilia uklękli z tyłu tratwy i bawili się zanurzając raz po raz ręce w wodzie, Susan i Diego zaś zostali na ławce pod daszkiem. Susan w milczeniu przyglądała się zabawie dzieci, z rozkoszą chłonąc barwny świat dokoła, Diego natomiast wydawał się bardziej zainteresowany błyszczącymi oczami Susan, obserwując ją z nieprzeniknionym uśmiechem. RS Nagle poderwał się gestykulując. Tutaj senora Obregon! Wyrwana z zamyślenia, Susan podążyła za jego wzro- kiem i odkryła w pobliżu wspaniałe canoe wypełnione kwiatami we wszelkich możliwych barwach. Jeden z nich szczególnie ją zachwycił. Sefiorita, widzę, że podoba się pani ta orchi- dea, proszę więc przyjąć ją ode mnie rzekł ze znaczą cym uśmiechem. W Susan nieoczekiwanie zatrzepo- tało serce. Gdy chciał, don Diego potrafił być naprawdę miły! Kupując potem kwiat dla Emilii, Diego jeszcze przez moment gawędził z kwiaciarką. Susan ze zdumieniem stwierdziła, że Diego potrafi podać nazwę botaniczną każdej ze znajdujących się w łodzi orchidei, spytała więc ciekawie: Skąd pan tak dobrze zna się na orchideach? Po prostu muszę. Ostatecznie zarabiam w ten sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||